kelkeszos kelkeszos
3796
BLOG

Pejzaż z wieżą, czyli bramy Mordoru.

kelkeszos kelkeszos Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 245

Przez całe stulecia europejski wędrowiec zbliżając się do jakiegoś miasta widział z oddali wieże kościołów. To był punkt orientacyjny wszelkich ludzkich kondycji, a przy tym widomy znak uniwersalizmu, scalającego kontynent. Widząc krzyż wiadomo było gdzie jesteśmy i jakie zasady przyświecają mieszkańcom. Jeszcze dziś, zwłaszcza w Polsce możemy zetknąć się z tym uczuciem. Generalnie nie przy autostradach, ale już przy bocznych drogach nierzadko. Dojeżdżamy do jakiegoś miasteczka i z oddali widzimy dominującą bryłę miejscowego kościoła. Niejednokrotnie zachwycającą.

Ten europejski pejzaż z wieżą zaczął się radykalnie zmieniać i teraz zbliżając się do wielkich miast, u nas zwłaszcza dotyczy to Warszawy, widzimy z oddali majaczące szklane pałace, o rozmiarach tłumiących wszystko wokół. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to też są "świątynie". I to zmiana o niezwykłej cywilizacyjnej doniosłości.

Słyszymy, że Europa się laicyzuje, widzimy to teraz i w kraju, patrząc na nieznane wcześnie widoki , gdy przy kompletnej bierności policji, rozszalały, wulgarny tłum atakuje katolickie przybytki, z zamiarem ich sprofanowania. To są obrazki na kontynencie nie nowe. Przeżywała je rewolucyjna Francja, potem Rosja, Hiszpania, Niemcy pod rządami Hitlera i wiele innych krajów, przydeptanych marksistowskim butem.  Nas to omijało i sam pamiętam jak w sporach ze swoim wolnomyślnym kolegą, sarkastycznie i prowokacyjnie sugerowałem, aby poszedł rozganiać modlących się pod kapliczkami na "majowym" . Nie upłynęło wiele lat i ludzie o dwa pokolenia młodsi od owego obrazoburcy gawędziarza, przeszli do czynów i wcale nie jestem przekonany , czy wkrótce do takich pogromów nie dojdzie.

Wydawałoby się, że człowiek nie może żyć bez religii, a tu nagle mamy hordy zdające się zaprzeczać tej oczywistej prawdzie. Ale to tylko pozór. To są wyznawcy i do tego fanatyczni. Oczywiście ich religia nie ma jasno sprecyzowanych dogmatów, choć jest coraz bliżej ich zdefiniowania. Ma jednak określone cele, metody, a co najważniejsze - źródła. Jeśli komuś wydaje się, że w tej ulicznej anarchii jaką widzimy na naszych ulicach, możliwe byłoby zaatakowanie szklanych katedr, przy zupełnej bierności służb porządkowych, to się myli.

Wprawdzie dwa warszawskie skupiska tych wież - na Służewcu i bliskiej Woli doczekały się potocznych nazw Mordor i Mordor II, jednoznacznie kojarzących się z prozą Tolkiena, ale to tylko pozór niechęci i buntu. W istocie ten świat, zorganizowany przez wielkie międzynarodowe koncerny, doskonale panuje nad tłumem, nie przejmując się niechętnymi określeniami.

Nowy człowiek rodzi się w tych murach, czy raczej ścianach i to tam stara religia przegrywa z nową, bo o żadnej świeckości tych miejsc mowy nie ma. Tam też są kapłani, liturgia, dogmaty, ikonografia, oprawa muzyczna, hierarchia. Wprawdzie nie ma Boga, tylko złote cielce, ale są  prochy, bo na nich to wszystko się trzyma. Czyli wiara w duszę ludzką istnieje, oby odpowiednio chemicznie sterowaną.

Młodzi ludzie drepczący po ulicach całej Polski, z urządzeniami elektronicznymi w garści, nawet nie są w stanie skojarzyć ich z okiem Saurona, znającym każdy ich ruch i czynność. Na nieodległym od Mordoru torze wyścigowym, zawsze panował zwyczaj nie pokazywanie swoich zagrań. Kartki skrzętnie chowano, chwaląc się dopiero ewentualną wygraną. Teraz młodzi gracze korzystający z różnych aplikacji są dokładnie monitorowani - co i za ile zagrali nie jest żadną tajemnicą. Może dla innych, ale nie dla Saurona. On widzi wszystko. Zadziwiająca profetyczność powieści Tolkiena. I owi ludzie, zamieniający się tylko w zaprogramowaną końcówkę sytemu, formatowaną, podglądaną i monitorowaną, walczą o swoją wolność. Z kim? Z nienarodzonymi dziećmi i tymi uznającymi je za istoty ludzkie.

Kto nie miał styczności z korporacją jako jej poddany, może się uważać za szczęśliwca, niezależnie od tego, jak mu się w życiu materialnie powiodło. Nie doceniamy siły konstruowanej tam religii i jej wpływu na człowieka. Obserwowałem te procesy z dość wygodnej pozycji i widziałem fabrykę trolli na własne oczy. Nie taką o jakiej rozmawiamy przy okazji zalewu internetowego śmiecia, wygenerowanego przez jakichś demiurgów mniejszego czy większego płazu. Widziałem realne procesy zamieniania człowiek w sprzedawcę, z całym systemem szkoleń, bodźców i ideologicznego wsparcia. Gdy słyszymy w słuchawce miłego człowieka, usiłującego nam coś sprzedać, miejmy pewność, że gdy odmówimy, to natychmiast po skończeniu rozmowy zostaniemy obrzuceni gradem wyzwisk, a jeśli tylko damy jakikolwiek sygnał, uchylimy szparę, to w drzwiach do naszej integralności od razu pojawi się bucior korporacyjnego trolla, który już tak łatwo zbyć się nie da. To automat.

Tyle, że to automat świetnie skonstruowany, a przy tym muszący odczuwać satysfakcję z bycia mechanizmem. Nad tym czuwają różnej maści eksperci, od trenerów, szkoleniowców, motywatorów po organizatorów imprez. A te to potrafią mieć rozmach. Owsiak nawet wymięka. 

Z taką religią musimy się mierzyć, a jej siła rekrutacyjna jest znacznie potężniejsza niż każda inna. Bo co Kościół Chrystusowy może jej przeciwstawić? Szanuj bliźniego swego? Jeśli jesteś dobry tylko dla tego, który jest dobry dla ciebie, to jaką masz w tym zasługę...? Dla kogo to?

Synallagma genetyczna. To jest istota korporacji. Do ut des. Daję abyś dał. A jeszcze częściej udaję, że daję. Tu nie ma mowy o bezinteresowności i poświęceniu. I to jest prawdziwe odejście od cywilizacji, bo ta zaczęła się rozwijać dopiero wtedy, gdy pojęcie interesu zostało zdominowane przez pojęcie wspólnoty, a tej nie ma bez poświęcenia.

Wieże z krzyżem przegrywają zatem ze szklanymi, a te obrazki, które widzimy na naszych ulicach w przeddzień Święta przeszłości, to tylko skutek. Dziś niczym - jutro wszystkim, a wczoraj zaorać.

 

kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo