kelkeszos kelkeszos
1498
BLOG

Pandemia nieodpowiedzialności. O politykach i piarowcach.

kelkeszos kelkeszos Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 104

"Hrabia, książę, wojewoda

choć ma złota ze sto sztab

gdy się okoliczność poda,

za pieniążek chap, chap, chap!"

Proszę nie szukać, nie do znalezienia w sieci. I to jest przewaga biblioteki prawdziwej nad wirtualną. Wierszyk, a raczej zwrotka przyśpiewki pochodzi z jednoaktowej komedii Ludwika Adama Dmuszewskiego p.t. "Wezbranie Wisły". Autor był postacią o dużej skali, aktor, reżyser, dyrektor Teatru Narodowego, sprawny, choć konwencjonalny dramaturg, a także dziennikarz - faktyczny animator sukcesu najpopularniejszej przez całe dziesięciolecia stołecznej gazety, ukazującego się nieprzerwanie w latach 1821 - 1939 "Kuriera Warszawskiego". A przy tym wolnomularz wysokiego stopnia wtajemniczenia. 

I cytat i postać przywołałem nieprzypadkowo. Wierszyk podkreśla niezbywalny element ludzkiej natury, znany od zarania skoro Herodot opisując Egipt przypomniał tamtejsze starożytne przysłowie: "nie ma takiej bramy, przez którą nie przejdzie osioł obładowany złotem". Dmuszewski, działający w pierwszej połowie XIX w. też czynił podobne obserwacje i zawierał je w swoich lekkich i przyjemnych komediach i komediooperach, z których przyśpiewki stawały się ulicznymi przebojami miasta. A przy tym będąc redaktorem poczytnego pisma, miał duży wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Prasa, a wkrótce i inne media stały się bowiem potęgą.

Odbiór społeczny zawsze był istotnym elementem władzy, często o wielkiej historycznej doniosłości. Do naszych czasów ślady takich potocznych wyobrażeń przetrwały w przydomkach władców - Wielki, Mały, Gruby, Łysy, Mądry, Kłótnik, Szalony, Krzywousty, Wstydliwy, Biały, Czarny - cała masa tego typu określeń daje świadectwo odbioru społecznego monarchów. Kazimierz Jagiellończyk na przykład zawdzięcza swój przydomek ogromnemu fizycznemu podobieństwu do ojca, co miało niebagatelne znaczenie w obliczu plotek o złym prowadzeniu się jego matki, ostatniej żony wiekowego Władysława Jagiełły.

Kształtowanie opinii publicznej, wpływ na nią, to w systemach demokratycznych podstawa zdobywania i sprawowania władzy i nic teraz nie jest zostawione przypadkowi. Już nie anonimowi pamfleciści, czy bazarowe przekupki odpowiadają za wizerunek rządzących i pretendentów do władzy, ale wielka, zasobna armia świetnie wyszkolonych i bezwzględnych janczarów. Pamiętamy sceny z "Misia", gdy PR był jeszcze amatorski - instrukcje dawane milicjantowi przez telefon, po spontanicznej naradzie dwóch szemranych typków " a gdyby tu wasza matka ..." . Teraz to niemożliwe. Wprawdzie nie zawsze instruowany polityk jest łatwym przedmiotem "obróbki", o czym zaświadcza przykład poprzedniego prezydenta, ale taki okaz tym bardziej nie może być spuszczany z oka fachowców ( "przytulamy panią, przytulamy panią" ).

I oto przestajemy mieć świat prawdziwy, a zostajemy ogarnięci przez czystą i wypreparowaną fikcję. Ludzie których wybieramy, czy może właściwiej będzie stwierdzić - na których głosujemy, nie mają w sobie za grosz autentyzmu. Są tylko produktem, niezdolnym do decydowania, pozbawionym odwagi, a co najgorsze wiedzy i wizji. Widać to szczególnie w programach publicystycznych z "gadającymi głowami", których nikt normalny nie może już oglądać, bo wystarczy tylko spojrzeć kto zasiadł i z góry wiadomo co powie, jak powie i w jakie trąby zadmie.

To wielkie nieszczęście i aby sobie zdać z tego sprawę musimy sięgnąć do ukrytych korzeni naszej cywilizacji, a przy okazji przypomnieć inną zapomnianą warszawską postać. Walenty Skorochód - Majewski był sekretarzem Metryki Koronnej, bliskim współpracownikiem Stanisława Staszica, a przy tym wielki oryginałem, zajmującym się badaniami nad Sanskrytem. Cały majątek strawił na założenie drukarni z sanskryckimi czcionkami i wydawanie ksiąg, których nikt oczywiście nie czytał. Ale pozostały tabele nie pozostawiające wątpliwości co do osadzenia języków słowiańskich w Sanskrycie i odnajdujące absolutnie pierwotne pojęcia. Woda i wiedza mają ten sam źródłosłów. Prawdopodobnie wiązało się to z określaniem jednej z pierwszych ludzkich umiejętności - odnajdywaniem drogi do domu. W stepie, lesie, czy górach tak samo łatwo zabłądzić. Człowiek żyjący w stanie bliskim naturze musiał odnajdować znaki - a z tych najprostsze i najłatwiejsze do zapamiętania dawała woda. Poruszano się z biegiem rzek, czy strumieni, albo po brzegach jezior. Przewodnik stawał się tu kimś najistotniejszym w grupie. Człowiek, który ma wodę, czyli wiedzę jak się poruszać i dokąd iść. Taki, który spokojnie może krzyknąć "za mną', a ludzie z ufnością pójdą.

Teraz od krzyczenia "za mną" mamy polityków, którzy, jakżeby inaczej "biorą odpowiedzialność za państwo". Może i biorą, ale dokąd ją niosą, to obrazuje użyta w nagłówku przyśpiewka. A przy tym mają poczucie absolutnej bezkarności, bo niezależnie od tego czy nas zawiodą, czy zwiodą, czy doprowadzą do celu - ich odpowiedzialność jest żadna. Dbają o to tłumy piarowców, speców od "zarządzania kryzysem", posiadających całą gamę środków aby polityka nieudacznika, polityka zdrajcę, czy polityka łajdaka obronić nawet przed wstydem, bo przecież nie przed karą, która i tak mu nie grozi.

Jeśli zatem słyszymy, że ktoś z decydentów podejmuje decyzje " w poczuciu odpowiedzialności", w przeciwieństwie do nas, zwykłych ludzi, nie mających pojęć i wyobrażeń, to nie dajmy się zwieść. Jest odwrotnie. To my odpowiadamy za swoje decyzje, wobec siebie, bliskich, znajomych, pracowników. Im musimy spoglądać w oczy, tłumaczyć się z czynów i z pokorą znosić porażki i gryzące sumienie. Nie politycy. Oni mają zastępy ludzi gotowych wytłumaczyć wszystko i posiadających środki , aby te tłumaczenia wtłoczyć do głów milionom obywateli. Tak skutecznie, że w obronie najgorszych kanalii zawsze stają zastępy fanatycznych zwolenników.

Dopiero jeśli sobie uświadomimy, że przedstawiane nam obrazy to tylko iluzja, pozwalająca "biorącym odpowiedzialność za państwo" na " za pieniążek chap, chap, chap!", będziemy w stanie racjonalnie oceniać sytuację. Jak ktoś krzyczy "za mną", to starajmy się realnie ocenić, czy to prze - wodnik, czy ma "wedę", czy prawidłowo czyta znaki i odnajduje drogę, aby nas nią wieść we właściwym kierunku, czy tylko robi wszystko abyśmy się w labiryncie pogubili i zostali z wypatroszonymi kieszeniami, kiedy od zdezorientowanych ktoś zażąda zapłaty, za wyprowadzenie z pułapki.



kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo