Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
341
BLOG

Przyczyny sukcesów centroprawicy w Wielkiej Brytanii, RFN i Polsce - a słabość opozycji

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Jarosław Kaczyński, Margaret Thatcher, Helmut Kohl... 

Opozycja w Polsce jest niczym Labour Party w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, w czasach rządów Partii Konserwatywnej i premierów Margaret Thatcher i Johna Majora. Partia Pracy przegrywała wtedy wybory za wyborami, a jej przywódca Neil Kinnock (późniejszy teść premier Danii HellenThorning-Schmidt ) musiał się w końcu, po paru porażkach z rzędu podać się do dymisji. Torysi (czyli konserwatyści właśnie ) wygrywali wybory dzięki charyzmatycznej „Iron Lady” - „Żelaznej Damie” ,premier Jej Królewskiej Mości Pani Thatcher, córce skromnego sklepikarza, która potrafiła wygrać z Argentyną wojnę o Falklandy (przez Latynoamerykanów zwanych „Malwinami”). Thatcher odwoływała się do dumy narodowej i patriotyzmu oraz miała też, tak samo, jak jej następca, olbrzymie sukcesy gospodarcze. W sumie Partia Konserwatywna rządziła Brytania 18 lat. Nie zaszkodziło wcale rządzącej partii ani pierwszej kobiecie na stanowisku lokatora 10, Downing Street, czyli szefa brytyjskiego rządu, twarde stłumienie strajków w przemyśle górniczym. Przestrzegałbym jednak tutaj przed tanimi analogiami. Bardzo wielu komentatorów podkreśla, że to Thatcher zamknęła kopalnie i zrobiła porządek z prokomunistycznymi, a czasem wręcz prosowieckimi przywódcami związków zawodowych w swojej ojczyźnie. To drugie-pełna zgoda. To pierwsze jednak jest po prostu nieprawdą : kolejne brytyjskie rządy w latach 1950-ch i 1960-ch zlikwidowały przeszło sto kopalni węgla kamiennego w samej tylko północno -wschodniej Anglii ! Premier Thatcher ogłosiła plan zlikwidowania kolejnych 90, w tym 20 od razu .Mało kto wie o tym, że Wielka Brytania była w Europie, gdy chodzi o wydobycie węgla „numerem 1”, a na świecie „numerem 2” po USA. Przed I wojną światową w górnictwie pracowało do miliona dwustu tysięcy Brytyjczyków, gdy całe państwo liczyło 40 milionów obywateli, łącznie z dziećmi i emerytami.

Partia Konserwatywna rządziła Zjednoczonym Królestwem niemal dwie dekady a więc dłużej niż CDU Helmuta Kohla a potem Angeli Merkel w Niemczech (4 pełne kadencje poczynając od roku 1982 do roku 1998).

Wartości patriotyczne i narodowe -podstawa sukcesu prawicy i centroprawicy

Ta polityczna „długowieczność” torysów w Wielkiej Brytanii oraz chadeków w RFN nie brała się z powietrza : charyzma Margaret Thatcher i Helmuta Kohla, odwoływanie się do uczuć patriotycznych (Falklandy na Wyspach Brytyjskich, zjednoczenie Niemiec u naszego zachodniego sąsiada) ,ciężka praca i dobre relacje z mediami zagwarantowały wieloletnie sukcesy. Był jeszcze jeden czynnik w obu tych krajach: słabość opozycji…

Oba te państwa, rządzone przez centroprawicę możemy w jakiejś mierze porównywać do Polski, rządzonej przez Jarosława Kaczyńskiego i Prawo i Sprawiedliwość.

Podobieństwa są liczne, na pewno należy wśród nich wymienić niewątpliwą charyzmę Jarosława Kaczyńskiego, który skupia cały, szeroko rozumiany, obóz patriotyczny i dość twardą ręką wymusza dyscyplinę w środowisku prawicy i centroprawicy, które tradycyjnie miało wielu-zbyt wielu- liderów i indywidualności, co było przyczyną porażek wyborczych i oddania władz lewicy w 1993 i 2001 roku.

Kolejnym podobieństwem jest bardzo mocne akcentowanie wartości patriotycznych, narodowych oraz propaństwowych. Trzecim podobieństwem jest pewne zakorzenienie w społeczeństwie, dość szerokie zaplecze i spora liczba aktywistów, którzy ze względów ideowych popierają obóz władzy . Co do relacji z mediami-tradycyjnie sprzyjającymi każdej władzy w Niemczech i szanującymi rząd oraz posiadającymi „ instynkt państwowy” na Wyspach Brytyjskich- tu na pewno są między nami a naszymi zachodnimi ,bliższymi i dalszymi, sąsiadami znaczące różnice . Stąd po ostatnich wyborach prezydenckich nasilają się postulaty ,aby dokonać zmian na mapie mediów w Polsce i wprowadzić „ład medialny” w miejsce obecnego „nieładu medialnego”, który w bezprzykładny sposób, nieporównywalny z żadnym większym państwem w Europie, faworyzuje kapitał obcy. Czy to nazwiemy „westernizacją” mediów (zastrzegam sobie prawa autorskie do tego określenia – chodzi o wprowadzenia standardów zachodnich, takich jak w Republice Francuskiej, czy Republice Federalnej Niemiec, odnośnie wyraźnych ograniczeń dla kapitału obcego w mediach tradycyjnych i elektronicznych), czy „renacjonalizacją” mediów, tak, jak jest to często używane, skądinąd głównie przez zwolenników obecnego „status quo”, czyli de facto przeciwników jakichkolwiek zmian właścicielskich w strukturze mediów w Polsce.

„Nie, bo nie” czyli totalna opozycja

Jednak jest jeszcze jedna rzecz, która łączy formację Jarosława Kaczyńskiego z konserwatystami brytyjskimi w latach 1979 -1997 i niemiecką chadecją w latach 1982-1998. Tym „wspólnym mianownikiem” mówiąc językiem matematyki, jest słabość opozycji . W Polsce opozycji w niemałej mierze wręcz sekciarskiej. Spektakularnym przykładem owej słabości obozu „anty-PiS” jest fakt zbojkotowania przez Koalicję Obywatelską (PO + przystawki) uroczystości zaprzysiężenia nowego-starego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Platforma podejmując taką decyzję zapewne dobrze się z tym czuje, pokazuje pewną „konsekwencję” w odmawianiu legitymizacji obozowi rządowemu i prezydentowi Andrzejowi Dudzie osobiście, co niesłychanie podoba się jej „twardemu elektoratowi”, najbardziej zagorzałym wyborcom. Jednak już po raz siódmy, ten twardy i nawet dość szeroki elektorat nie zagwarantował opozycji, a zwłaszcza jej „przewodniej sile” czyli PO wyborczego zwycięstwa. Oznacza to tylko jedno: skrajna negacja, platformerskie przysłowiowe „nie, bo nie”, owa „totalna opozycyjność” odstrasza od opozycji (a zwłaszcza PO) bardziej umiarkowanych wyborców, którzy mając różne zastrzeżenia do PiS, jednocześnie uważają, że opozycja ma, owszem, krytykować władzę, nawet dobitnie, ale nie negować państwa i nie odwracać się plecami do ponadpartyjnego, ponadczasowego interesu narodowego.

Rafał Trzaskowski tłumaczący, że nie przyjdzie na zaprzysiężenie, bo musi zająć się dziećmi, inni liderzy PO powtarzający, jak mantrę, że nie przyjdą, bo wybory „nie były demokratyczne”, to przykład samowpuszczenia się w polityczny kanał. Tworzenie wirtualnego świata -świata polityki w Polsce, której prezydentem nie jest Andrzej Duda tylko Rafał Trzaskowski, a rządzi nie PiS, tylko „gabinet cieni” albo „gabinet osobistości” (szyderczo określany przez krytyków, jako „gabinet osobliwości”) jest najkrótszą drogą do kolejnej, ósmej i dziewiątej z rzędu porażki wyborczej. Tak może być nawet jeśli nastąpią one dopiero za ponad trzy lata, jesienią Anno Domini 2023 roku, gdy odbędą się (czyżby jednocześnie?) wybory do Sejmu i Senatu RP, po czteroletniej kadencji tych organów państwa i wybory samorządowe, po pierwszej w historii polskiego samorządu terytorialnego kadencji pięcioletniej.

Oczywiście ta permanentna słabość opozycji w Polsce nie powinna nas, Boże broń, uśpić...

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (08.10.2020)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka