Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
92
BLOG

Politycy o polityce w różnych epokach ...

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Słyszymy o potencjalnych zmianach personalnych w rządzie. Teraz to się ładnie nazywa: rekonstrukcja. Sam byłem dwukrotnie ministrem konstytucyjnym, zatem doskonale rozumiem niepewność, która towarzyszy członkom Rady Ministrów. To rzecz znana pod każdą szerokością geograficzną i w każdej epoce. Już Francuz Monteskiusz słusznie zauważał w wieku XVIII: „Rzecz, która powinna wprawić w drżenie ministrów większości państw europejskich, to łatwość, z jaką można ich zastąpić”.

„Błogosławieni, którzy nic nie robią, jeśli niczego nie umieją wykonać dobrze"

Sceny w Kabulu, a także na granicy Białorusi z Polską uświadomiły zapewne wielu, że to, co dziś mamy: wolność i bezpieczeństwo nie zostały nam dane raz na zawsze. Mogą nadejść czasy trudne, a na pewno trudniejsze niż obecne. Myślę o tym, czytając słowa zamordowanego prezydenta USA – Johna Fitzgeralda Kennedy’ego: „Każdy rząd będzie dawać sobie radę, kiedy wszystko idzie dobrze. Jednak dopiero przewodzenie w przeciwnościach i nieszczęściach staje się sprawdzianem dobrego rządu”. Skądinąd tenże Kennedy kiedyś zauważył, iż: „Żaden rząd nie jest lepszy niż ludzie, którzy go tworzą”. Czyżby to była specyfika amerykańska czy raczej globalna zasada? Natomiast doskonale rozumiem inną sentencję tegoż J. F. Kennedy’ego, 35. prezydenta w dziejach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, który powiedział kiedyś: „Moje doświadczenie w kierowaniu rządem nauczyło mnie, że jeżeli wszystko jest w porządku, nie ma spraw spornych, koordynacja jest doskonała, to oznacza, że tak naprawdę niewiele się dzieje”.

Czasem zarzuca się politykom i polityce, że polityka to jeden wielki teatr, a politycy to lepsi czy gorsi aktorzy - skądinąd prawdziwi aktorzy zostawali niekiedy prezydentami w swoim kraju, jak Ronald Reagan w USA czy Wołodymyr Zełenski na Ukrainie. Tymczasem już starożytni mówili o pewnej teatralności rządzenia: w antycznym Rzymie znana była maksyma: „Kto nie umie udawać, ten nie umie rządzić”. Minęło dwadzieścia parę wieków i te słowa zadziwiają aktualnością.

Istota polityki pozostaje ta sama ...

Polski pisarz i aforysta Feliks Chwalibóg zauważył kiedyś mądrze, że: „Żeby móc rządzić, trzeba mieć czym straszyć i mieć co obiecywać”. Dodajmy, ze oczywiście to nie mogą być „strachy na Lachy”, ani też puste obietnice (skrót: PO...). Tenże Chwalibóg skądinąd był autem błyskotliwej myśli, jakże ponadczasowej: „Błogosławieni, którzy nic nie robią, jeśli niczego nie umieją wykonać dobrze”. To jego najbardziej znany aforyzm, choć również podoba mi się bardzo inny: „Chętnie zapominamy o sobie, kiedy ...szukamy winowajcy”.

A nawiedzonej opozycji, która wiesza psy na rządzie przy każdej okazji i nie zważając na prawdę chciałby zadedykować ciekawą dewizę, której autorem był Thomas Carlyle, XIX - wieczny szkocki pisarz, filozof i historyk, autor „Filozofii heroicznej”, do którego odwoływało się wielu prawicowych polityków i myślicieli. Ten autor „Kultu herosów” i apologeta bohaterów i bohaterstwa stwierdził kiedyś, chyba zasadnie, iż: „Na dłuższą metę każdy rząd jest dokładnym portretem społeczeństwa, z jego małością i wielkością”. Tak, ten Szkot miał rację!

Cytowałem już tutaj Johna Kennedy’ego i to nawet trzykrotnie. Jeden z jego poprzedników, Harry Truman powiedział kiedyś bardzo szczerze coś, czego dzisiaj na pewno żaden amerykański prezydent nie powie, nawet jeśli to pomyśli. Oto słowa prezydenta Trumana: „Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z bardzo sprawnym rządem, okazuje się, że jest to dyktatura”.

Cytowałem już tu Monteskiusza – bo warto. Przed 300 laty pisał rzeczy, które dziś brzmią jakby nawiązywały do współczesności. Może dlatego, że istota polityki jest niezmienna. Ten francuski filozof, prawnik i pisarz z czasów Oświecenia, który urodził się jako Charles Louis de Secondat napisał niegdyś, że: „Kto chce rządzić ludźmi, nie powinien ich gnać przed sobą, lecz sprawić, by podążali za nim”.

Baron Monteskiusz uważał też, że -uwaga: „Niechęć do inteligencji i nadmierne przywiązywanie do niej wagi – oto dwie rzeczy, których książę powinien się wystrzegać”. Rolę księcia pełni dziś już demokratycznie wybrany prezydent czy wyłoniony w demokratycznych wyborach rząd. Dlatego też nie traktujemy jako historycznej glossy, lecz raczej uważamy za dość współczesna maksymę Monteskiusza, który twierdził, że: „Książęta nie powinni się nigdy usprawiedliwiać. Silni są gdy wydają postanowienia, słabi – gdy wdają się w dysputy”.

Bronić człowieka

Cytowałem wcześniej dwóch amerykańskich prezydentów: J. F. Kennedy’ego i H. Trumana, ale wszak, jak mówią Rosjanie: „Boh trojcu lubit”. Zatem zacytuję tego trzeciego i to akurat takiego , który z tej trójki najbardziej się Polsce zasłużył. Mowa o Woodrowie Wilsonie, patronie placu na warszawskim Żoliborzu (nazwano go jego imieniem w II Rzeczypospolitej, w okresie PRL-u był placem Komuny Paryskiej, ale po upadku komunizmu powrócono do pierwotnej nazwy). Ten 28. prezydent w dziejach USA , namówiony przez Ignacego Paderewskiego, który, jak wiadomo, „wygrał Polskę na fortepianie” – był autorem słynnej Deklaracji Niepodległości, będącej jednym z istotnych wektorów sytuacji międzynarodowej, a która ułatwiła odzyskanie przez nas własnej państwowości. Jego myśl dedykuję rządowi i formacji, która w nazwie ma przecież, poza „Prawem”, także „Sprawiedliwość”. Oto słowa W. Wilsona: „Prawdziwą podstawą każdego rządu powinna być sprawiedliwość, a nie współczucie”.

Skoro jesteśmy przy rządzie Rzeczypospolitej, to może warto wrócić do idei rekonstrukcji gabinetu, od której rozpocząłem niniejszy artykuł. Czyżby planowanym zmianom (pytanie: kiedy nastąpią?) będzie przyświecała dewiza cesarza Napoleona I Bonaparte, która brzmi: „Jednym z elementów sztuki rządzenia jest to, by nie pozwolić ludziom zestarzeć się na zajmowanych stanowiskach”.

A teraz szybka podróż przez kontynenty i strefy czasowe. Przenieśmy się do Ameryki rządzonej przez Demokratów. Gdy widzę to, co dzieje się w Afganistanie opuszczonym przez Amerykanów, to w sposób naturalny przypomina się jakże okrutne stwierdzenie Willa Rogersa, amerykańskiego dziennikarza i aktora (1879-1935). W kontekście amerykańskich władz, choć w zupełnie innym czasie pisał: „Ja nie staram się opowiadać dowcipów, ja po prostu przyglądam się działaniom rządu i przedstawiam suche fakty”. Stanowczo tak , zjadliwa ironia to bardzo skuteczna broń w polityce.

Ten tekst zacząłem cytatem z francuskiego filozofa, ale zakończę go słowami pisarza, który był rodakiem wspomnianych tu J. F. Kennedy’ego. H. Trumana i W. Wilsona – jednego z moich ulubionych ludzi pióra – Marka Twaina. Jako dzieciak zaczytywałem się jego książkami, a szczególnie „Księciem i żebrakiem” oraz „Przygodami Tomka Sawyera”. Błyskotliwy amerykański pisarz, obdarzony zmysłem obserwacji i ciekawym poczuciem humoru, napisał rzecz, nad którą warto się zastanowić – bo chyba nie dla wszystkich jest ona oczywista i bezdyskusyjna. Oto słowa Twaina: „Nie ten rząd jest najlepszy, który najlepiej stoi na straży życia i własności, ale ten, który najskuteczniej broni człowieczeństwa”. I ten cytat finalnie wpisuję rządowi Rzeczpospolitej do sztambucha. Z życzliwością, ku rozwadze…

*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"  (30.08.2021)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka