Zacznę od tego, iż moim zdaniem główną rolą mediów społecznościowych jest informowanie obywateli o tym, czego ludzie się nie dowiedzą, ani z upolitycznionych mediów „rządowych”, ani równie upolitycznionych mediów „opozycyjnych”, - a także możliwość wymiany przez Internautów informacji i opinii niejako poza kontrolą polityków i innych działaczy społecznych, którzy działalność społeczną mają tylko w nazwie, jak choćby wszelkiego rodzaju związki zawodowe, pośród których prym wiedzie obecna „Solidarność” mająca wspólne interesy z partią rządzącą.
A teraz do rzeczy.
Prawda jest taka, że jak napłynęły do Polski pierwsze informacje o epidemii koronawirusa, zajęte kampanią wyborczą prezydenta Dudy władze polskie ewidentnie ten problem zbagatelizowały, czego najlepszym dowodem było zwołanie przez prezydenta Rady Bezpieczeństwa Narodowego z około miesięcznym opóźnieniem.
Kolejnym świadectwem tego, że dla dwóch najważniejszych osób w państwie, czyli prezesa Kaczyńskiego i prezydenta Dudy, walka o Jacka Kurskiego była ważniejsza od niebezpieczeństwa wkraczającej do Polski epidemii. Bo o pomstę do Nieba woła dominująca nad bezpieczeństwem sanitarnym Polaków zawstydzająca draka z odwołaniem Kurskiego z funkcji telewizji publicznej, żeby wczoraj ogłosić, że Kurski jednak w telewizji publicznej zostaje. A więc, koronawirus zagraża zdrowiu obywateli, a Kaczyński chcąc pokazać kto tu rządzi, pokazuje prezydentowi Dudzie palec Lichockiej, czym zdradził niechcący, gdzie ma bezpieczeństwo zdrowotne rodaków. I nie pomogą konferencje prasowe premiera reprezentującego de facto wolę Kaczyńskiego, oraz walczącego o reelekcję nadęte orędzia prezydenta, bo każdy w miarę rozwinięty Polak czuje przez skórę, że dla nich ponad wszystko liczą się: władza i ambicjonalne gierki polityczne. Tak. Tak. W obliczu apokaliptycznego zagrożenia zdrowia i życia narodu PiS pokazał swą prawdziwą twarz.
O tym, że w tym samym czasie rząd Morawieckiego sypnął dwa miliardy na telewizję publiczną, a jak koronawirus do nas zawitał, nasz czarodziejski premier wyciągnął (skąd?) dodatkowe trzy miliardy na służbę zdrowia nie będę się rozpisywał, bo pisowscy ortodoksi powiedzą, że znów jątrzę.
Sorry. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie powiedział głośno, że dla PiS-u, nawet w obecnej dramatycznej sytuacji liczy się tylko władza, a po nich choćby potop!
Oczywiście opozycja nie jest ani trochę lepsza, - ale to PiS rządzi.
Dlaczego tak uważam?
Bo jak w telewizji występuje premier to ja czuję, że dla niego najważniejszym jest to, by wszczepić w podświadomość Polaków zakłamaną informację, że to tylko dzięki władzy dobrej zmiany koronawirus tak późno dotarł do Polski, a dopiero w drugiej kolejności poinformowanie rodaków o istniejącym zagrożeniu sanitarnym i sposobem walki z epidemią. To samo tyczy się prezydenta, który robi sobie kampanię wykorzystując należny mu czas antenowy do uczenia Polaków, jak należy myć ręce, - choć wszystkie telewizje od rana do nocy informowały już o tym wcześniej w setkach stosownych komunikatów.
I dopiero, jak już koronawirus zaczął się na dobre szerzyć w Polsce, pisowska władza dobrej zmiany raptem się obudziła. I dobrze, - lepiej późni niż wcale.
Ale dla mnie osobiście, przerażające jest to, że jedynym politykiem partii rządzącej, który rzeczywiście wie, o czym mówi i rozumie na czym polega grożące nam niebezpieczeństwo jest minister zdrowia Łukasz Szumowski. A reszta rządowych ministrów, przepraszam za wyrażenie pitoli, bardziej, lub mniej upolitycznione androny i każdy kumaty obywatel wyczuje, że ci ludzie nie do końca wiedzą, o czym mówią, a tak naprawdę to myślą jak uratować swoje stanowiska.
Ale oprócz bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków, które jest bezdyskusyjnie nadrzędnie ważne, - o naszym losie w czasie i po epidemii zadecyduje także bezpieczeństwo gospodarcze naszego kraju.
Do napisania tej notki usiadłem po wysłuchaniu dzisiejszej rannej audycji ekonomicznej w radiu TOK FM, którą prowadził pan Arendarski z dwoma wysokiej klasy ekspertami ekonomicznymi, których nazwisk nie zdążyłem zapisać.
I bez cienia przesady powiem, że włosy mi się zjeżyły na głowie! Nie przytoczę Państwu szczegółów tej dyskusji, bo nie znam się na tyle na ekonomi. Powiem tylko tyle, że wszyscy ci eksperci wyrazili zatrwożenie indolencją pani minister Jadwigi Emilewicz, która ich zdaniem nadal hołduje polityce gospodarczej dobrej na okres koniunktury, nie mając zielonego pojęcia jak działać w warunkach kryzysowych. Rzeczeni ekonomiści przedstawili iście apokaliptyczną wizję czekającej nas gospodarczej katastrofy pod rządami rzeczonej ministry, z kompletnym załamaniem polityki ekonomicznej państwa, masowymi plajtami firm i powrotem narastającego bezrobocia włącznie, - więcej tutaj: https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykul-prasowy/6454918,rzad-kryzys-rezerwy-brak-pieniadze.html?fbclid=IwAR0m4boCZkUSFpjRh8Zypu_yA5ow5smFOMCGH2p58hXGvqGWC6dU57pAirs .
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Otóż uważam, że w obecnej dramatycznej sytuacji zarządzanie naszym państwem powinno się oddać w ręce profesjonalistów medycznych oraz ekonomicznych zawodowców, - zaś polityków należy trzymać jak najdalej od wpływu na zarządzanie rozwijającą się sytuacją kryzysową związaną z epidemią koronawirusa. Bo jeśli tego nie zrobimy czeka nas nieszczęście! Sytuacja jest zbyt poważna, żeby nią zarządzali ignoranci.
Jak to zrobić? Kto ma to zrobić? Nie wiem.
Lecz uważam, że poinformowanie Państwa zwyczajnie i po ludzku o tym, co może nas spotkać było moim blogerskim obowiązkiem.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki i niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka