Jak nam w roku 1952 bezpieka wykończyła Ojca, moja śp. Mama musiała pójść do pracy, żeby nas z bratem wyżywić, - a, że zarabiała grosze, dorabiała po godzinach, mnie zaś, jak to wtenczas się mówiło „wychowywała ulica”.
Zostaliśmy tedy z Mamą i starszym Bratem w wielkim mieszkaniu przy maleńkiej uliczce Zamkowej, vis a vis Wawelu, ale na drugim brzegu Wisły, gdzie zaczynały się Dębniki, bodaj najbardziej w tamtych czasach kinderska dzielnica Krakowa.
Tak więc, do mojej klasy w podstawówce chodziły największe agary Królewskiego Miasta tamtych lat, oraz dwóch odmieńców, na których nasza pragnąca się przypodobać komunistom wychowawczyni mówiła pogardliwie: paniczyk Pasierbiewicz i hrabiątko Komornicki. Nietrudno tedy zgadnąć, że nie miałem w podstawówce łatwego życia i już wtenczas doświadczyłem na własnej skórze, czym są różnice klasowe i jaką zawiść mogą rodzić społeczne kompleksy.
Najzajadlej tępiły mnie dwa wiodące klasowe chachary Żelazko i Miąsko, którzy nadali mi ksywę „laluś”, bo nie umiałem kląć tak jak oni i nie miałem dębnickiego akcentu. Po czasie zrozumiałem, że z nimi nie wygram i postanowiłem wejść z rzeczonymi baciarami w stosunki przyjacielskie, co zaowocowało tym, że w niezwyczajnie krótkim czasie opanowałem do perfekcji dębnicką gwarę andrusowską, gwizdanie na palcach i przebogatą paletą wyszukanych przekleństw, jakich niejeden szewc mógłby mi pozazdrościć, - co moją kochaną Mamę przyprawiało o palpitacje serca z uderzeniami krwi do mózgu włącznie.
Aż nadszedł rok 1953, kiedy nasza klasa miała przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej, do której przygotowywał nas uwielbiany przez chłopaków ksiądz Socha, uczący nas oprócz religii miłości do Polski. I nigdy nie zapomnę, jak z epidiaskopu zdającego się nam wtedy cudem techniki wyświetlał nam na ścianie przemiennie obrazki przedstawiające mękę Chrystusa i polskie godło z białym orłem bez korony, z której odarli go komuniści, - tłumacząc nam, kto i w jakim celu to zrobił.
Zaczęły się tedy przygotowania do komunijnych uroczystości, a tym samym jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć mojego dzieciństwa.
Bowiem po śmierci taty w naszym domu zagościła bieda, gdyż zanim ubecja wykończyła Ojca, Mama wyprzedała z domu wszystko i zostaliśmy w pustych ścianach, żyjąc skromnie od miesiąca do miesiąca. Zrodził się tedy poważny problem komunijnego ubranka.
Na moje nieszczęście przedwojenni przyjaciele Taty, których losy wojenne rzuciły do RAF-u przysłali nam akurat paczkę z Anglii, w której między innymi był jedwabny spadochron i damskie gabardynowe bolerko, - a moja kochana Mamusia wpadła na szatański pomysł, że krawiec Mączka z naprzeciwka przerzuci w rzeczonym bolerku guziki z damskiej strony na męską, zaś z białego spadochronowego jedwabiu uszyje mi do kompletu bluzkę z żabotem, - a za wzorzec posłużył panu Mączce antyczny portret mojej prababci. I zaczęło się prawdziwe nieszczęście!
Dlaczego nieszczęście?
Bo wszyscy koledzy z klasy oprócz mnie, - szli do komunii w marynarkach!
I na nic się zdały moje błagalne łzy, że kumple będą mi dokuczać.
Ale to dopiero początek mojego dramatu, bowiem do komunia była w maju, zaś w Boże Ciało nasza klasa miała iść w szpicy procesji, - bezpośrednio za księdzem Sochą niosącym Monstrancję.
I do ostatnich dni będzie mi się śniła scena, gdy nasza klasa mijała szpaler stojących na trotuarze wzruszonych matek skąd dobiegł naszych uszu entuzjastyczny okrzyk jakiejś pani: „Popatrzcie tylko na Krzysia! Toż to istne książątko!”.
Najcięższa obelga nie ugodziłaby mnie w samo serce bardziej boleśnie niż to „książątko”!
A z tyłu zaś, dobiegł mnie zjadliwy chichot kolegów i żmijowaty syk Żelazka i Miąski: „laluś!”, „laluś!”, „laluś!”.
Ja zaś, z komunijnym różańcem w ręku odmawiałem mrukliwie pod nosem litanię najcięższych przekleństw znanych w dębnickiej parafii pod wezwaniem św. Stanisława Kostki.
I już na koniec słowo do młodych rodziców.
Pamiętajcie kochani o tym, że wasze marzenia nie zawsze bywają marzeniami Waszych dzieci!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Post Scriptum
UWAGA! Przez wzgląd na dostojeństwo dzisiejszego Święta praz intelektualną higienę dyskusji pod notką uprzejmie informuję, że upierdliwe, bądź hejterskie komentarze autorstwa mściwych pisowskich oszołomów będę konsekwentnie kasował, i vice versa, - będę również kasował hejterskie komentarze oszołomów platformerskich.
Inne tematy w dziale Rozmaitości