Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1402089,katastrofa-w-finansach-krakowa-budzet-trzeba-radykalnie-uzdrowic informuje:
„W wielu kategoriach, jeśli chodzi o duże miasta, Kraków jest liderem, wiceliderem, najczęściej w pierwszej trójce. Niestety, jeśli chodzi o miejskie finanse, to mamy katastrofę. - mówi Prezydent Krakowa, Aleksander Miszalski, w wywiadzie dla Salon24 (…)
Mówię to jasno i wyraźnie: na nic nie ma pieniędzy. Budżet, który odziedziczyłem po prezydencie Majchrowskim nie spina się na jakieś miliard złotych. Miasto potrzebuje kroplówki, dlatego niedługo planujemy pożyczkę. Co więcej, przymiarki do następnego budżetu już pokazują, jak ciężko będzie go zbilansować (…)
Finansowo trzeba ten budżet radykalnie uzdrowić. Przedstawię plan na podstawie audytu i analizy, później go zrealizuję. Nie można inaczej, bo to oznaczałoby, że robi się nie na podstawie wiedzy, tylko na podstawie emocji albo polityki. A ja nie chcę tego tak robić (…)
Natomiast, żebyśmy mieli jasność, po pierwsze jestem wiernym kibicem Wisły, na stadionie bywam dosyć często, mam bieżący kontakt z władzami klubu. Po drugie, uważam, że sport jest bardzo ważny w budowaniu marki miasta i tworzeniu kultury sportowej. Sport trzeba budować od profesjonalnego przez amatorski. Niestety przez te ostatnie lata w Krakowie akurat tego brakowało…”
Mój komentarz:
Pytacie Państwo, co to za dziwaczny tytuł dzisiejszej notki? Już wyjaśniam.
Historia katastrofy finansowej Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa zaczęła się w roku 2006, kiedy z przyczyn, których do śmierci nie zrozumiem, Prawo i Sprawiedliwość wystawiło do walki o fotel prezydenta Krakowa posła Ryszarda Terleckiego, co jak się należało spodziewać, - zaowocowało spektakularną klęską pisowskiego kandydata, zaś po Królewskim Mieście do dziś krąży anegdota, że gdyby wtedy do walki z Majchrowskim, - zamiast Terleckiego, PiS wystawił kij od szczotki, to ten kij w cuglach wygrałby z Majchrowskim.
W efekcie tej brzemiennej w skutki katastrofy, na tronie Królewskiego Miasta Krakowa zasiadł na okres pięciu kadencji (25 lat) kompletnie nieczujący duszy Krakowa i reprezentujący element napływowy celebryta jagielloński prof. Jacek Majchrowski, którego jeśli coś emocjonalnie z Krakowem łączyło, to zamiłowanie do kręcenia lodów śmietankowych, o czym Państwa winna przekonać ta oto opowieść.
Otóż , każdorazowo krwawiło mi serce, ilekroć przechodziłem opodal sczezłych ruin niegdysiejszej perły architektonicznej mojego ukochanego miasta, czyli przedwojennego Stadionu Miejskiego nazywanego później stadionem lekkoatletycznym Cracovii, - vide: https://szlakmodernizmu.pl/wp-content/uploads/2021/02/Krakowski_Szlak_Modernizmu_Miejski_Stadion_Sportowy_Cichy_Kacik_06_NAC_1-S-72-5-1000x500.jpg .
Ten unikatowy na światową skalę kompleks rekreacyjno-sportowy zbudowali w latach trzydziestych ubiegłego wieku, w najpiękniejszej części miasta, ówcześni rajcy podwawelskiego grodu, którzy swoje funkcje mieli za służebne posłannictwo dla krakowian, którzy im zaufali.
To architektoniczne cacko zabudowy przestrzennej wkomponowane w oazę zieleni miejskiej było wierną kopią olimpijskiego kompleksu sportowego zbudowanego kilka lat wcześniej w Colombe pod Paryżem, - vide: https://m.salon24.pl/1ff2595b352b36efc36f7d419d7c884e,930,0,0,0.jpg , na letnią olimpiadę 1924, a owo przeurocze miejsce zlokalizowane w samym sercu Królewskiego Miasta, opodal Parku Jordana, - nieprzypadkowo z widokiem na historyczne klejnoty Krakowa, czyli krakowskie Błonia, Wzgórze Wawelskie, Sowiniec oraz kopce Tadeusza Kościuszki i Józefa Piłsudskiego, - nazywałem w młodości zaczarowanym ogrodem, - tak tam było dostojnie i pięknie.
Był tam, bowiem przeuroczo kameralny stadion lekkoatletyczny ze żwirową bieżnią, stylową trybuną i w każdym calu przemyślaną infrastrukturą, romantyczny amfiteatr gdzie odbywały się walki zapaśnicze, a później mecze siatkówki, korty tenisowe i przyległy kompleks basenów pływackich z olimpijską trampoliną. A wszystko udostępnione mieszkańcom.
Do dziś pamiętam ten szczęsny czas, gdy w latach 60. ubiegłego wieku, na baseny w Cichym Kąciku schodziła się licealna i studencka elita krakowskiej młodzieży. Nie zapomnę też nigdy zapachu bzów i jaśminów, gdy wieczorami umawiałem się na randki w tajemnych zakamarkach tego krakowskiego Koloseum.
Każda europejska metropolia, gdyby tylko miała taki klejnot architektury wysokiej, strzegłaby go, jak przysłowiowego oczka w głowie. Niestety, od kilkudziesięciu lat ten kompleks zawstydzająco niszczał przypominając coraz bardziej jedno wielkie gruzowisko – vide: https://m.salon24.pl/631a8908a21581846e916c47aecce725,860,0,0,0.jpg .
I choć w czasie kadencji prezydenta Majchrowskiego unijne pieniądze płynęły szerokim strumieniem do Krakowa, włodarze miejscy prezydenta Majchrowskiego przez te wszystkie lata palcem nie kiwnęli, żeby ten rajski ogród uratować. Dlaczego? Bo z zimną krwią czekali aż się wszystko do końca rozpadnie i będzie można ogłosić stan upadłościowy obiektu, - by go następnie za półdarmo opchnąć deweloperom, którzy tę zabytkową perłę w koronie Królewskiego Miasta ogrodzili wysokim płotem i zrównali z ziemią, - żeby w tym kultowym miejscu wybudować odrażająco brzydkie hotele i apartamentowce, bez żadnej architektonicznej harmonii, od Sasa do lasa, co jeden to brzydszy, - vide: https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/7d/53/62b33bc40ebc7_o_large.jpg , co na swój prywatny użytek nazwałem „Grandą Stulecia” w Królewskim Mieście Krakowie.
Ale nie dziwota, sami bowiem wybraliśmy sobie obce Krakowowi władze, które przez te wszystkie lata myślały wyłącznie o kasie, nie miejskiej bynajmniej, gdyż tego sortu zarządzający miastem „przyjezdni” nie czuli ducha tego czarownego miasta. Tak. Tak. Ja bynajmniej nie przesadzam. Bo jak się kiedyś umawiałem na spotkanie z jednym z krakowskich radych prezydenta Majchrowskiego i zaproponowałem spotkanie w kawiarence Vis-à-Vis, nie wiedział gdzie to jest, a jak mu podpowiedziałem, że obok wejścia do „Piwnicy pod Baranami”, - też nie wiedział, co to takiego. Więc skoro w Królewskim Mieście, z nieprzymuszonej woli wyborców, przez 25 lat rządził tej maści element napływowy trudno od nich wymagać, żeby mieli serce do Krakowa. Bo żeby czuć podwawelską duszę trzeba się w tym mieście wychować i od małego chłonąć wielowiekowe tradycje tego baśniowego miasta.
I tylko mi nie pitolcie Panowie Rajcy i Panie Rajczynie pana Majchrowskiego o trudnościach obiektywnych, nieuregulowanych stanach prawnych, kryteriach opłacalności i temu podobnych pierdołach. Bo jak nie potrafiliście najcenniejszego w mieście klejnotu zrewitalizować to znaczy, - że nowi miejscowi rajcy powinni, czym prędzej zająć Wasze miejsce w Magistracie Królewskiego Miasta.
Na koniec powiem jeszcze, iż żywię być może naiwną nadzieję, że nowy prezydent Krakowa Aleksander Miszalski przeprowadzi sumiennie i wyczerpująco zapowiedziany audyt zastanego stanu finansowego Krakowa, - i sprawiedliwie rozliczy Hunów, którzy zniszczyli najpiękniejszą część naszego Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka