echo24 echo24
2403
BLOG

BŁĘDNE KOŁO

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 128

       Dedykowane wszystkim bez wyjątku Polakom, którym zależy na Polsce

W styczniu 2011, mając na myśli Adama Michnika, rządzącą wtenczas Platformę Obywatelską oraz rozpanoszone „elity” III RP opublikowałem notkę pt. „Nabrani przez redaktora” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271686,nabrani-przez-redaktora, w której pisałem między innymi:

Jak starsi pamiętają, a młodsi niestety już nie, gdyż nie mieli się skąd o tym dowiedzieć, w latach powojennych (lata 40/50) komuniści dokonali bardzo sprytnej socjotechnicznej sztuczki. Z zacofanej i zabiedzonej prowincji, piszę prowincji, a nie ze wsi, by prawdziwych polskich chłopów nie urazić, przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i niewykształconych ludzi. 

W miastach, zazwyczaj w pobliżu zakładów przemysłowych, pobudowano dla nich nowe dzielnice, a w nich bloki, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny. Ci właśnie ludzie, z grubsza okrzesani w hotelach robotniczych i temu podobnych ośrodkach krzewienia kultury masowej, przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra. Jednocześnie komunistyczna propaganda przypominała im bezustannie, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich świadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla władzy.

W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji „starej” wywodzącej się z czasów przedwojennych. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu”, która choć nieźle wykształcona zawodowo, nie miała świadomości, bądź jej nie dopuszczała, iż jest genetycznie skażona piętnem służalczej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom społeczny awans.

Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie prawdziwych polskich elit. Otóż nic bardziej złudnego, gdyż proces ten skutecznie storpedowali zbałamuceni przez Adama Michnika wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast. W tym przypadku, ten genetycznie służalczy materiał ludzki został wykorzystany, trzeba przyznać genialnie, przez owego redaktora Gazety Wyborczej. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu społecznego awansu.

Mechanizm psychologiczny tej chytrej sztuczki jest następujący. Otóż, jeśli garbatemu powiedzieć, że się prosto trzyma, to, choć wie, że tak nie jest, chętnie w to uwierzy. Podobnych przykładów można mnożyć wiele.

O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (tata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i niewykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim próżność, pychę i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.

Bezsprzecznie inteligentny redaktor Gazety Wyborczej doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do krajowej elity. Pan redaktor wiedział, że jak takiemu powie, że przynależy do crême de la crême III Rzeczypospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił do ostatniej kropli krwi. Gorzej, w obawie przed utratą nowego statusu wyróżniającego go ponad obywateli „gorszego sortu”, taki delikwent zrobi dosłownie wszystko, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę. I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań obecnie rządzącej partii, popieranej w znakomitej większości przez takich właśnie ludzi. Popierających ją bezkrytycznie, w obawie, że ewentualny upadek tej partii grozi weryfikacją elit, co dla nich oznaczałoby możliwość utraty ich awansu społecznego (bis).

Tu jednak pragnę dobitnie zaznaczyć, że tych ludzi nie należy, broń Boże, społecznie dyskryminować. Jest to grupa niekwestionowanej inteligencji. Trzeba im tylko uświadomić, jak im zawrócono w głowach. Że dali się nabrać Michnikowi, iż przynależą do grupy społecznej, która jest lepsza niż reszta społeczeństwa.

Tu ważną rolą dziennikarzy jest wytłumaczenie tym obywatelom, że choć w większości przypadków obyci i całkiem nieźle wykształceni, stanowią jednakże grupę inteligencji szeregowej, której daleko do prawdziwych elit. Więcej, trzeba ich przekonać, że utrata bądź wyrzeczenie się ich nieuprawnionego statusu to nie żadna klęska, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im przynależny szczebel w hierarchii społecznej. Że jeśli się z tym pogodzą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą musieli już się bać o utratę nienależnego im statusu. Że nie będą już musieli brnąć w zakłamanie. No i co najważniejsze, będzie im wtedy łatwiej się porozumieć z resztą społeczeństwa, że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty. Może to właśnie tędy wiedzie droga do pojednania Polaków?...”. Tyle cytatu.

Notka ta cieszyła się ogromnym powodzeniem (blisko 11 tysięcy odsłon) i ku mojemu zdumieniu przeczytał ją sam Jarosław Kaczyński, który w skierowanych do mnie listach urzędowych zaproponował mi przed wyborami 2011 kandydowanie do Sejmu z krakowskiej listy PiS-u, jako znanemu blogerowi Salonu24 – patrz galeria fotografii. Byłem tą propozycją wielce zaszczycony i przejęty, bo nie codziennie dostaje się takie listy. Jednakże po krótkich rozmowach z ówczesnymi posłami PiS-u Ryszardem Terleckim w Krakowie oraz Adamem Lipińskim w Warszawie podziękowałem panu Jarosławowi Kaczyńskiemu tłumacząc moją decyzję między innymi tym, że nie nadaję się do polityki, gdyż jestem na to zbyt prostolinijny i szczery.

Od tamtego czasu minęło prawie 8 lat, skompromitowana Platforma padła, a władzę w Polsce przejęło znów Prawo i Sprawiedliwość.

A teraz mam do Państwa prośbę o przeczytanie zacytowanego wyżej tekstu patrząc przez pryzmat dzisiejszej rzeczywistości i podmieniając w tekście: Adama Michnika na Jarosława Kaczyńskiego; Platformę Obywatelską na Prawo i Sprawiedliwość; komunistów na, - no właśnie, na kogo?; „elity” Platformy Obywatelskiej na „elity” Prawa i Sprawiedliwości; „Gazetę Wyborczą” na „Gazetę Polską”; ... i tak dalej.

Czy teraz Państwo rozumiecie, dlaczego od dłuższego czasu piszę, że trzeba, czym prędzej zatrzymać to błędne koło zamieniania się władzą przez PiS i PO w systemie wahadłowym, następnie zakończyć dzielącą Polaków oraz hamującą rozwój kraju „Wojnę Trzydziestoletnią” między partiami Tuska i Kaczyńskiego, po czym podziękować od lat tym samym i po prawdzie siebie wartym liderom duopolu PO - PiS, - i w trybie pilnym rozejrzeć się za wolną od post-okrągłostołowych zaszłości całkowicie nową jakością polityczną?

W oczekiwaniu na komentarze serdecznie wszystkich pozdrawiam,

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Lektura uzupełniająca: K. Pasierbiewicz (2018), „Naród zrobiony w konia” – czytaj: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/913119,narod-zrobiony-w-konia

Post Scriptum
Kątem oka podglądam w TVP INFO program pt. „Młodzież Kontra”. Dziś bohaterem programu jest mój skądinąd sympatyczny koleżka Jurek Meysztowicz, z którym piłem wódeczkę do roku 1989, kiedy nasze drogi się rozeszły z powodów politycznych. Więc mam słowo do dzisiejszego posła Nowoczesnej Jerzego Meysztowicza. Jurek! Podziwiam twoją odwagę, mam na myśli wystąpienie na wizji w czasie, kiedy zdycha Nowoczesna. Ale jak słucham, że w czasie stanu wojennego byłeś walczącym o wolną Polskę dysydentem, to wybacz, ale scyzoryk mi się w kieszeni otwiera i przypomina mi się słynne w Krakowie i nie tylko zawołanie z lat 50. „Mazurkiewicz! Bój się Boga!”.

Przełączyłem się tedy na TVP Info i co ja widzę? Premiera Morawieckiego, który na konferencji pod hasłem "Praca dla Polski" opowiada takie farmazony, że ich Państwu nie powtórzę, bo się wstydzę. Powiem tylko, że Edward Gierek niegdyś zadał suwerenowi pytanie nie do odrzucenia, czy pomoże Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej? A dziś premier Mateusz Morawiecki w tej samej manierze spytał suwerena, czy jest w dobrym humorze?

Przeskakuję na TVN24, gdzie pokazują reportaż ośmieszający raport komisji Macierewicza o zamachu na Tupolewa pod Smoleńskiem.

A Paryż żywym ogniem płonie!

Ja zaś czuję się jak ten pacjent, którego Jack Nicholson grał w kultowym filmie pt. "Lot nad kukułczym gniazdem".

Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka