Żeby wszystko było jasne, zacznę od przypomnienia, co pisałem o Donaldzie Tusku i jego Platformie Obywatelskiej w październiku roku 2011 – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/356648,pieta-polska-rzady-tuska-i-sposob-na-pojednanie w notce pt. „Pieta polska, rządy Tuska i sposób na pojednanie”, cytuję:
„Choć kraj wypiękniał, coś się stało złego z naszą polską duszą. I coraz bardziej się boję, że nasza Ojczyzna z tej ciężkiej choroby już się nie podniesie. A jeszcze do tego dobiła nas tragedia smoleńska. Polska krwawi. Miliony rodaków czują się pod rządami Tuska intruzami we własnej Ojczyźnie. Mam na myśli „gorszą” od „lepszej” część społeczeństwa polskiego, którą pan Tusk niegdyś pogardliwie nazwał „moherowymi beretami”. Wyniszczająca kraj wojna polsko polska zdaje się nie mieć końca. Trwa polska pieta. Na naszych rękach umiera zdawało się wiekopomne dziedzictwo tysiącletniej Rzeczpospolitej. Bo jak patrzę na te wszystkie świństwa, które od czterech lat wyrządza Polsce obóz władzy Platformy Obywatelskiej, gdy widzę jak premier Tusk wyłącza kolejne hamulce moralno etyczne w parciu do przejęcia rządów absolutnych i wprowadzenia mono-partyjnego systemu zarządzania Państwem, coraz częściej myślę, że chyba nawet za komuny nie było aż tak źle. Gorzkie to stwierdzenie, ale trzeba sprawiedliwie przyznać, że czerwoni przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi. Natomiast arogancja, bezczelność i buta Platformy sprawiają, iż coraz częściej dochodzę do wniosku, iż ta partia w pomiataniu ludźmi i oszukiwaniu społeczeństwa posuwa się znacznie dalej, niż niegdyś Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Obiecano, że będzie inaczej. A co mamy, każde dziecko widzi. Co tam Polska. Co tam Bóg, honor i ojczyzna i temu podobne „banały”. Co tam narodowa pamięć i dziedzictwo kultury. Co tam przyzwoitość. Co tam dług publiczny. Dla Platformy Obywatelskiej ważne jest tylko by wygrać kolejne wybory i utrzymać władzę. A ja nie mam cienia wątpliwości, że dla Donalda Tuska Polska to tylko etap przejściowy do kariery europejskiej. Niech tylko przypomnę, jak pisał, cytuję: „Pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą, Dzikie Pola i Jasna Góra... Polskość to nienormalność... Polskość nas ogłupia, zaślepia, prowadzi w krainę mitu. Sama jest mitem...” (Donald Tusk, Polak przełamany, Znak, 11/1987)…”, koniec cytatu.
Nie cofam ani jednego słowa z tego, co wtenczas pisałem, gdyż nadal uważam, że powrót do władzy Platformy Obywatelskiej byłby dla Polski nieszczęściem.
A teraz do rzeczy.
Ogłaszam alarm dla polskiego państwa! Uwaga na Tuska! Szczwanego lisa, który moim zdaniem, w jednym z najważniejszych dla Polaków dniu Święta Konstytucji 3 maja, w perspektywie swojej długofalowej taktyki i strategii politycznej wygłosił na Uniwersytecie Warszawskim przemówienie zgodne z planem, jaki precyzyjnie uknuł wcześniej. Dlaczego tak uważam? Bo mówił spokojnym tonem, prawie bez używania nazwisk i nazw partii politycznych, a co najistotniejsze, - w jego przemówieniu nie było agresji. Słowem Donald Tusk upozował się na niosącego Europie i Światu „gołąbka pokoju” XXI-go wieku, - a rolę bezwzględnego prowokatora powierzył niejakiemu Jażdżewskiemu.
I tak, wygłaszane obecnie na prawicy opinie, że wyjątkowo brutalnie atakujące polski Kościół Katolicki wystąpienie redaktora naczelnego czasopisma „Liberte” Leszka Jażdżewskiego skradło Tuskowi show, - są moim zdaniem naiwne i nieroztropne, gdyż uważam, że była to dogadana wcześniej między Tuskiem i Jażdżewskim intencjonalna prowokacja mająca na celu rozjuszenie orędowników partii Jarosława Kaczyńskiego, co się powiedzmy to sobie otwarcie, - udało Tuskowi w całej rozciągłości.
Bo atak Jażdżewskiego na Kościół w zbitce z faryzeuszowską bezkonfliktowością Tuska był z premedytacją wycelowany w miękkie podbrzusze prawicy, czyli w najdroższą ludziom Kaczyńskiego dewizę BÓG HONOR OJCZYZNA, a więc Tusk zagrał na instrumencie dialektyki pokalania nietykalnego dla polskich narodowców kultu, - co rozjątrzyło prawą stronę polskiej sceny politycznej do tego stopnia, że w pisowskich mediach radiowych, telewizyjnych i prasowych, a także w pro-pisowskich mediach społecznościowych, nastąpił jak nigdy dotąd gremialny wysyp kompletnie nieprzemyślanych i niekontrolowanych emocjonalnie nienawistnych ataków na Tuska, zaś emocje były tak duże, iż masowo pojawiły się publiczne i nagannie nierozważne wypowiedzi z prawej strony, sprowadzające się do maksymy, że:
„ten, kto obecnie nie popiera PiS-u jest narodowym zdrajcą niemającym prawa nazywać siebie Polakiem”.
A na to właśnie w swym zamiarze stawiał przebiegły Donald Tusk i się nie przeliczył, bo znów odżyło to, co się ostatnio udało Jarosławowi Kaczyńskiemu naprawić, - czyli zła opinia o Prawie i Sprawiedliwości, jako nieprzyjaznej ludziom partii nienawistnej.
I choć wiem, że za chwilę zostanę przez pisowskich ortodoksów ukamienowany powiem, że w trzeciomajowej bitwie rozpatrywanej w aspekcie długofalowym, - Tusk wyszedł na swoje, zaś Kaczyński sporo stracił.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka