echo24 echo24
1149
BLOG

Vivat Akademia!

echo24 echo24 Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

Motto filozoficzne: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy” (Jan Paweł II, Encyklika Fides et ratio)

Motto muzyczne: https://www.youtube.com/watch?v=obvizJRnezA

Dziś rano, w krakowskiej Kolegiacie św. Anny, uczestniczyłem w uroczystej Mszy Świętej, którą z okazji 100-lecia mojej Almae Matris Akademii Górniczo-Hutniczej celebrował abp Marek Jędraszewski, który wygłosił homilię na kanwie słów św. Jana Pawła II, które zacytowałem w poprzedzającym notkę motcie.

Msza rozpoczęła się wejściem do Kolegiaty metropolity krakowskiego abpa Marka Jędraszewskiego w asyście krakowskich dostojników kościelnych. Za nimi majestatyczne kroczył pochód profesorski, który zamykał Jego Magnificencja Rektor Akademii Górniczo-Hutniczej pan profesor Tadeusz Słomka. Chór akademicki odśpiewał Gaude Mater Polonia, a w Kościele było tak podniośle i uroczyście, że trudno się było od łez powstrzymać.

Zaś, gdy wpadające do kościoła promienie porannego jesiennego słońca rozświetliły ołtarz w barwach złoto bursztynowych, jak w jakimś zaczarowanym fotoplastykonie wyświetlił mi się przed oczami ów szczęsny czas mojej blisko 50 letniej przygody z Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie, gdzie zostawiłem młodość i najlepsze lata wieku dojrzałego.

Wszystko się zaczęło w roku 1962-gim, kiedy na egzaminie wstępnym z bożą pomocą przeszedłem przez matmę i zostałem przyjęty na pierwszy rok, moich przeuroczych studiów na Wydziale Geologiczno-Poszukiwawczym AGH.

Jako pierwsze, zapadły mi w pamięć ćwiczenia z geologii ogólnej, z kochaną i nie odżałowaną śp. Hanką Ostrowicką, pięknie mówiącą po polsku szlachcianką, która swoim nieodpartym wdziękiem, a także zaraźliwym umiłowaniem skał i minerałów zdołała mnie przekonać, żebym został na tych studiach. Tu muszę także wspomnieć, już wtenczas Europejczyka, śp. profesora Henryka Świdzińskiego, jak napisałem w jednej z moich książek: „ostatniego przedwojennego pana profesora na mojej uczelni, który oprócz geologii, uczył nas także jak nosić tweedowe marynarki, a także jak do nich dobierać koszulę i krawat”. Z pierwszego roku studiów muszę także wspomnieć pewnego niefarbowanego komunistę, ówczesnego sekretarza partii na naszym wydziale, herbowego barona śp. Tadeusza Rokossowskiego, który jako opiekun naszej grupy otoczył mnie troskliwą opieką, gdy mi na praktyce robotniczej kopalniany kombajn zmasakrował stopę. W tym miejscu warto dodać, że choć bardzo zabiegał, żebym wstąpił do PZPR-u, - potrafił uszanować moje stanowisko, kiedy dostał ode mnie stanowczą rekuzę. Z tego okresu zapadł mi także w pamięci profesor Reubenbauer, który na wykładach z geometrii wykreślnej nauczył mnie widzieć przestrzeń, bez czego moja wyobraźnia nie nabrałaby nigdy głębszego wymiaru. W tamtym czasie traumatycznym przeżyciem była też dla mnie niezapomniana postać pułkownika Winka, który na Szkoleniu Wojskowym usiłował nas nauczyć, jak mamy przy pomocy armaty obronić ojczyznę przed piątą kolumną Stanów Zjednoczonych. Pierwszy rok studiów zwieńczyła geologiczna praktyka terenowa w Krościenku nad Dunajcem, cudowna, romantyczna przygoda, - mimo piętrowych łóżek, porannego mycia w lodowatym potoku i wielokilometrowych pomiędzy szczytami Gorców i Pienin. Tam się zawiązywały nasze studenckie przyjaźnie, a niektórych właśnie tam, na całe życie, połączyła miłość.

Następnym kamieniem milowym była praktyka kartograficzna w Woli Jasienickiej. Oj twarda to była szkoła! Tam, bowiem przyszło mi się nadziać na dwóch świeżo upieczonych doktorów, pełnokrwistych terenowców, a także, niebezpiecznie nawiedzonych geologów. Pierwszy nazywał się Jucha, a drugi Kotlarczyk. Tych dwu dżentelmenów nie dość, że sprawdzało w środku nocy czystość na kwaterach, to jeszcze do tego, przeczołgało mnie na czworaka po wszystkich okolicznych potokach, od ujścia do źródeł. A jednak, czego do dzisiaj nie umiem zrozumieć, ci dwaj nieżyjący już zapaleńcy skutecznie mnie zarazili pasją naukową.

Wybrałem specjalizację hydrogeologii, gdzie swoją arcybogatą wiedzę przekazywały mi takie sławy, jak śp. profesorowie Wilk, Krajewski i Kleczkowski, a ich wychowanek, ówczesny doktor Nieć, geolog natchniony naukową pasją, jako promotor mojej pracy magisterskiej dał mi niebywały wycisk, ale wyszedł z tego całkiem niezły dyplom.

No i zacząłem pracę na uczelni. Pierwsze lata kojarzą mi się nieodparcie z praktykami w Krościenku, w kultowym, uczelnianym domu pracy twórczej „Granit”, gdzie czerstwe góralki podawały w wazach boskie zupy, zatrzepane prawdziwą śmietaną, że aż łyżka stała. A na deser, panie kucharki wyczarowywały rozpływające się w ustach szarlotki, rożki z francuskiego ciasta, i coś, czego do śmierci nie zapomnę, wyborne gruszki w waniliowym kremie skropione wiśniowym sokiem. W jadalni pachniało cynamonem i rodzinnym domem. Opodal zaś, na Kopiej Górce – młody Karol Wojtyła ruch oazowy zakładał – patrz słynna powtórka z geografii, którą zrobił nowosądeczanom już jako polski papież: https://www.youtube.com/watch?v=6-BzRsMMqfM , - a potem wymyślił i wprowadził w życie tam właśnie zrodzoną ideę Światowych Dni Młodzieży.

Geologii Pienin uczyłem się od ówczesnego docenta Aleksandrowicza, doktor Ostrowickiej, a także magistrów: Chrząstowskiego, Węcławika i Bogacza. Ależ to byli dydaktycy! Ile mieli pasji! Ile im się chciało! Tam, niezatarte wrażenie wywarła na mnie osobowość wspomnianego profesora Aleksandrowicza, naukowca prawdziwego, bezsprzecznego guru wąskiej czołówki geologicznych salonów, niemającego sobie równych oratora, koryfeusza kąśliwego dowcipu, bawiącego się życiem i ludźmi, nieprzeciętnie inteligentnego prześmiewcy. Nigdy nie zapomnę, jak przychodził do nas do pokoju, gdzie razem z Wieśkiem Bilanem, Jackiem Rajchlem, Andrzejem Krawczykiem i jeszcze wtedy młodziutkim obecnym Rektorem AGH Tadkiem Słomką, graliśmy wieczorami w kości. Pamiętam, jak dzisiaj, nasze ówczesne Polaków rozmowy, zażarte spory naukowe, czasem nawet kłótnie, na tematy zawodowe, lecz również problemy hierarchii wartości i reguł życiowych. Ileż w tym było żaru, arcyciekawych dysput, polemik, debat, wymiany stanowisk. Mówiło się o polityce, o modnych wtenczas pisarzach, o teatrze, o światowym kinie, o muzyce... długo by można wymieniać. A wszystko przy winie patykiem pisanym, a od święta przy flaszeczce czystej i koreczkach z żółtego sera, posypanych mieloną papryką. Przy okazjach specjalnych, dzisiejszy profesor Jacek Rajchel jeździł na motorze do Łącka skąd przywoził w kanistrze płynne słońce galicyjskich sadów, albo, jak kto woli, palącą się od zapałki, pachnącą Karpatami śliwowicę. Że też nasze wątroby to wytrzymywały.

Boże! Jakież silne, bliskie i serdeczne były wtenczas więzi między nami. Czuliśmy się jak w rodzinie. I wszyscy byli szczęśliwi, choć nie było tlenu.

Potem nadeszła pora doktoratu. Tu muszę przywołać pamięć o geologu kultowym, moim promotorze i wieloletnim szefie, śp. panu profesorze Januszu Kotlarczyku. Kiedy się znalazłem na tak zwanym życiowym zakręcie, ów przebiegły strateg z premedytacją wykorzystał moment, kiedy złamane serce odebrało mi resztki zdrowego rozsądku i wpuścił mnie w temat, którego mógł się podjąć jedynie desperat. Ten szczwany lis, który dla nauki gotów był zrobić wszystko zaraził mnie wtedy podstępnie karkołomną ideą zaprojektowania od podstaw, zbudowania i uruchomienia Laboratorium Sedymentologicznego. I udało nam się. Laboratorium powstało, mimo, że uniwersyteccy mędrcy z UJ stukali się w czoło.

Zbliżała się Solidarność. Zaczęły się strajki i uliczne demonstracje. Nie mogę nie wspomnieć, jak ze śp. Wieśkiem Bilanem, ramię w ramię, biliśmy się z ZOMO w Nowej Hucie, a potem trwaliśmy na naszym uczelnianym strajku po wybuchu stanu wojennego. Niestety, życie wkrótce pokazało, co się stało z etosem, o który walczyliśmy z kolegą. Bo wtenczas, gdy jedni się bili o wolność narażając życie, cwani dekownicy tworzyli na sępa obłudne pryncypia Trzeciej Rzeczypospolitej.

No i przyszło nowe, a wraz z nim atmosfera rodzinna katedry prysła, jak bańka mydlana. Bowiem sprytni się zabrali do tego pociągu, a rzetelni i uczciwi pozostali na peronie. Zaś nowy system sprawił, że zaczęła się zabójcza dla nauki i dydaktyki, - dzieląca i waśniąca ludzi pogoń za pieniędzmi, a do głosu doszły niesnaski z politycznych powodów.

No i refleksja ogólnej natury. W moich czasach, misją szkoły wyższej była instytucja profesora, który wychowywał grono swoich uczniów. Teraz, kiedy przyszło nowe, wszystkim zaczynają rządzić wyłącznie wskaźniki, algorytmy i rankingi. Jak się to przełoży na poziom kształcenia Polaków, nie mnie już oceniać, a najlepszym weryfikatorem okaże się życie.

I już na koniec, chciałbym się podzielić swoim doświadczeniem z młodą kadrą naukową mojej Almae Matris.

Kochani, przez te wszystkie lata, jakie spędziłem na uczelni zrozumiałem, że w nauce, podobnie jak w sztuce, prócz pracowitości, trzeba mieć jeszcze talent, intuicję, wyobraźnię i odwagę. Bo znam gros przykładów, jak ludzie zajmujący się nauką, wykonywali przez lata gigantycznie mrówczą pracę kompletnie na darmo, gdyż zbrakło im wyobraźni by spostrzec, że poszli w złą stronę, a co jeszcze gorsze, nie mieli odwagi, by w stosownym momencie porzucić błędnie obrany kierunek. Widziałem, jak się męczą, grzęznąc w coraz to mniej istotnych szczegółach uznając, jakże błędnie, to, co robią, za zgłębianie wiedzy. A przecież nie ma nic bardziej szkodliwego, niż pozorowanie działań naukowych.

Nie zapominajcie również, że poza uczelnią też może być pięknie. Dlatego nie zasklepiajcie się wyłącznie do jednej sfery aktywności, bo to wyjaławia duszę i kaleczy intelekt prowadząc w prostej linii do zdziwaczenia i zrzędliwości uprzykrzającej życie waszym bliskim z znajomym. Ponieważ Was dziś w kościele nie było, życzę Wam via Internet wielu sukcesów naukowych i udanego życia rodzinnego dającego się pogodzić z pracą naukową.

A mojej Almae Matris życzę, żeby była zawsze tak młoda i piękna, jak teraz.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki AGH i niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo