Siukum Balala Siukum Balala
1583
BLOG

Jelczem do Lublina

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 130

image

Dziś - zgodnie z przyjętym parytetem - długo oczekiwana notka motoryzacyjna. Też trochę nostalgiczna jak poprzednie, z tym że nostalgia nam bliższa, bo już z naszego zasięgu i z naszych doświadczeń. Wiem, że te tematy podróżnicze wloką się, stają się powoli nudne, ale ja zrobiłem po Polsce ponad 2800 km, więc trochę się tego uzbierało, sporo widziałem i będę jeszcze musiał z tego dzbana poczerpać. Jednak póki co notka motoryzacyjna i to z samego Lublina.

image

Miasta przepięknego, z uroczą starówką. Starówką z duszą, bo nietknietą współczesnością. Starówką - w przeciwieństwie do warszawskiej - nie wydmuszką. Ja nie czuje warszawskiej starówki, brak mi tam autentyczności, to sgraffito z lat 50 - tych, estetyka ówczesnych szkół konserwacji jakoś mi nie przypada do gustu. Lubelska starówka choć bardzo warszawską przypominająca jest inna. Jak wspomniałem ma duszę.

image


image

No, ale o duszy może innym razem. Notka motoryzacyjna z Lublina nie jest przypadkowa, bowiem to jedno z najważniejszych centrów polskiej motoryzacji z czasów PRL - u. Na hasło " samochód w PRL " każdy odpowiada : Żerań, Syrena, Warszawa, a dalej FSM Bielsko i Tychy. A o Lublinie cisza. A te ponad 0.5 miliona Żuków jeżdżących po polskich drogach to co ? Nie tylko po polskich, bo na Żuka mogliśmy natknąć się i pod piramidami, mógł nasz Żuk wieźć nawet samego Fidela Castro na " zafrę " gdzieś na podhawańską plantację trzciny cukrowej, bo i na Kubę trafiały produkty z Lublina. O Wietnamie to już nie wspomnę. Wprawdzie w tamtym klimacie zużywał tyle oleju co dwusuw, bo miał rewelacyjny simering wykonany ze sznurka, ale nie od razu Kraków zbudowano. To był wszak PRL i motoryzacja rodem z PRL. Czas archaiczny, czas zastoju, stagnacji w każdej dziedzinie.

image

Jednak rekompensował nam to wszystko Żuk, który był wszystkim. Mógł w wersji osobowej Towos zawieźć na wycieczkę, mógł w wersji pożarniczej przyjechać do pożaru, przywieźć chleb do sklepu osiedlowego, w wersji chłodnia przywiózł nam ryby z dalekiego Władysławowa, wprost z kutra. Świeżutkie. A na koniec kariery zrobiono z Żuka brata syjamskiego i próbowano zrobić szynobus, korzystając z doświadczeń Żuka - drezyny. Na szczęście do tego nie doszło, bo 4 czerwca skończył się komunizm. Widzimy, że Żuk był wszystkim, nie było na zachodzie auta bardziej uniwersalnego. 

image


image

Innym autem, a raczej autobusem, które było wszystkim, był Jelcz 043. Każdy z nas był dzieckiem, każdy palił papierosy, a większość z nas jeździła na wycieczki szkolne. Cóż to było za przeżycie ! Oczekiwanie przed szkołą na przyjazd niebieskiego Jelcza. Podniecenie, wręcz mistyka. Wreszcie jest !


image

Jaśnie pan szofer każe wsiadać, pani sadowi się na fotelu obok kierowcy, na szczęście parę rozdziela potężna maska silnika, a w razie czego to wajhą retardera można dodatkową barierę stworzyć. Można opóźnić budowanie relacji między naszą panią wychowawczynią, a panem szoferem.

image


image

Oni mają nas bezpiecznie zawieźć i cało przywieźć, a nie flirtować. My stłoczeni, podkręceni, czekamy na przerwę w podróży, na hasło : chłopcy na prawo, dziewczynki na lewo. Uff, można wreszcie zapalić. 

image

Dzieci robią wszystko na max, na full. Jak się bawią to się bawią, to jest autentyk. Jak palą to palą i jak przyjdzie pora palenia to zapalić muszą. Dlatego w szkołach były przerwy na papierosa. Jedna długa o 10:30, na " calaka " a reszta krótsze na dzielone " machy " 

Wycieczki były fajne, choć był to czas dla palaczy trudniejszy, bowiem nadzór był niemal całkowity i te przerwy w czasie wycieczki należało wykorzystywać na maxa. Każdy to zna, więc rozpisywać się nie ma o czym. 

Jelcz 043 i San H 100 to trzon polskiego taboru w transporcie publicznym. Jelcz w wersji miejskiej, z drzwiami otwieranymi automatycznie obsługiwał również komunikację miejską, w miejskiej  jeździły także wersje przgubowe.

image

San H100 i wersje wcześniejsze był produkcją rodzimą, bardziej toporną z użyciem wszystkiego co oferowała ówczesna polska motoryzacja, czyli znana wszystkim unifikacja. Wszystko od samochodu Warszawa : zegary, przełączniki, cięgła, lampy, kierunkowskazy. Układ jezdny to oczywiście ciężarowy Star. Jednak Jelcz " ogórek " bo tak nazywał się w żargonie kierowców był inny. Choć ten pojazd był bardzo mocno w pejzażu PRL osadzony, to nie był jednak konstrukcją rodzimą. Jelcza produkowano na czeskiej licencji, w Czechosłowacji identyczne Jelcze nazywały się Karosa i również powstały na bazie samochodu ciężarowego, tyle że była to Skoda, a nie Star. Oczywiście nie jeździły w PKS tylko w ČSAD ( Československá státní automobilová doprava ) i w przeciwieństwie do naszych Jelczy, Karosy nie zatrzymywały się na przystankach tylko na " zastavkach " Wszystko inne było w tych autobusach wspólne. Jelcz dotknięty znamieniem czeskiej motoryzacji był autem solidnym, solidnie wykonanym. 

Nie czuło się tam prowizorki typowej dla autobusu San. Oczywiście w wersji miejskiej Jelcza pasażerowie z tylnych foteli nie musieli oddychać spalinami, jak w Sanie H100. Natknie się człowiek pod Bramą Krakowską w Lublinie na Jelcza w wersji MEX i zaraz tyle wspomnień. No i nie pojedź tu człowieku do Lublina ?

image

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi swoje karczmy mają. Restauracja w w miejscu dawnje kamienicy, zajmowanej przez Mikołaja Reja. 

image

W katedrze lubelskiej. Epitafium Sebastiana Klonowica i Wincentego Pola. To dzięki temu mogła powstać notka o flisakach ? 


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (130)

Inne tematy w dziale Rozmaitości