
Decydując się na krótki " Spaziergang " z Sanssouci do Cecilienhofu możemy wpaść w popłoch po uznaniu, że przeniesiono nas w czasie - bądź gorzej - uznamy, że Ruskie już tu są. Kakoj czort ! Jakaś Alexandrowka wyrasta na naszej drodze. Wieś wyjęta wprost z Puszkina. Ruskie sioło, choć uporządkowane na sposób niemiecki. Nazwiska lokatorów też swojsko brzmiące : Szyszkow, Aleksiejew, Anisimow. Bez obawy. Ruskich jeszcze tu nie ma, a ostatni potomek pierwszych mieszkańców Alexandrowki zmarł w 2008 roku.

Początki rosyjskiej kolonii w Poczdamie sięgają wojen napoleońskich. Alexandrowka miała być symbolem wiecznego przymierza Hohenzollernów i Romanowych. I chyba była kiedy się w genealogię Romanowych zagłębimy. Tam już nie było żadnego Rosjanina, żadnej rosyjskiej kropli krwi. Sami Niemcy i pół - Duńczyk, car Mikołaj II. Rzućmy choćby okiem na pierwszy garnitur Romanowych i na ich mariaże : Car Paweł I - ks. Zofia Dorota Wirtemberska, oraz pierwsza żona Wilhelmina Luiza ks. Hessen - Darmstadt. Aleksander I - Luiza ks. Badeńska, Aleksander II - Maria ks. Heska, Mikołaj I - Charlotta Hohenzollern, syn Mikołaja I, Konstanty - Aleksandra ks. Sachsen - Altenburg, kolejny syn Mikołaja I, również Mikołaj - Aleksandra ks. Oldenburg, teściowa Aleksandra III - Luiza ks. Hessen - Kassel, Mikołaj II - Aleksandra ks.von Hessen - Darmstadt i tak dalej i dalej. Tak Niemcy pieczętowali swoje alianse i interesy. Rosja była Niemcom potrzebna do budowania własnej potęgi i nic w tej kwestii się tu do dziś nie zmieniło. Jeśli nie bezpośredni sojusznik, to choć przyjaźnie neutralny. Czasy się zmieniają, ludzkie potrzeby i oczekiwania też, postęp jest nieustanny, człowiek ma coraz inne możliwości, zmieniają się technologie, a ten sojusz Rosji i Prus wydaje się niezmienny, niezależny od politycznych konstelacji. Dziś Niemcy również stosują podobne mariaże, z tym że nieco zmodyfikowane zgodnie z duchem czasu. Dziś wyswatali z Rosją kanclerza Schrödera i przyjazne związki z obopólną korzyścią są kontynuowane
" Profesor " Bartoszewski powiedziałby pewnie dziś, że Schröder to - podobnie jak Polska - brzydka panna na wydaniu. Nic bardziej mylnego, kanclerz Schröder to najlepsza partia, najważniejszy mariaż, najpiękniejsza panna na wydaniu współczesnych Niemiec.
Dynastie trzęsące Europą odeszły, a przyjaźń zadzierzgnięta między Fryderykiem Wilhelmem III - a bratem męża jego córki Charlotty - Aleksandrem I trwa po dziś dzień. Choć tyle wody upłynęło i w Sprewie, i w Newie. Oczywiście ta przyjaźń narodziła się trochę wcześniej. Carskie samodzierżawie, carską Rosję - jak widać z wyliczanek tych politycznych " swat'b " - stworzyli Niemcy. Rosję radziecką jak również. To wie każdy kto nie uważał na lekcji peerelowskiej historii, tylko słuchał rodzonego dziadka. To co obserwujemy dziś, ta przyjaźń gazowa, to żadna sensacja, żadne zaskoczenie. To trwa z przerwami - będzie już - grubo ponad dwa wieki.
Alexandrowka wzięła się jak wspomniałem wyżej z wojen napoleońskich. Prusacy, alianci Napoleona podczas kampanii w Rosji przyjęli na stan ponad 1000 rosyjskich jeńców, których internowano w Poczdamie. Ponieważ Rosjanie ładnie śpiewają z jeńców utworzono chór, który bawił króla Prus i pruskich dragonów idących w bój śmiertelny. Po porażce Napoleona w kampanii rosyjskiej i odwróceniu aliansów, jeńcy z Poczdamu stali się sojusznikami i zostali wcieleni do regimentów poczdamskich. Część z nich dalej śpiewała królowi Prus. Przyjaźń między carem Aleksandrem I, a Fryderykiem Wilhelmem III rozkwitała i dobrze rokowała. Po klęsce Napoleona chór rosyjski został podarowany królowi Prus, żeby mu tam śpiewał i prorosyjsko nastrajał. Dodatkowo Aleksander I żeby wzmocnić chór sprezentował królowi Prus jeszcze dodatkowe 7 głosów ze swoich własnych dragonów. I tak sobie dalej śpiewali w tym Sanssouci. Aż umarł Aleksander I w Taganrogu w grudniu 1825 roku i uznany rosyjski poeta etiopskiego pochodzenia Aleksander Siergiejewicz Puszkin napisał : Всю жизнь свою провел в дороге, простыл и умер в Таганроге. Poruszony śmiercią cara, przyjaciela i sojusznika, Fryderyk Wilhelm III postanowił, 12 żyjącym jeszcze członkom chóru, wznieść rosyjską wioskę, która będzie przypomnieniem dozgonnej przyjaźni dwóch władców. Ruskie sioło w centrum Poczdamu, nie mogło zatem nazywać się inaczej jak Alexandrowka. Wieś zbudowano na planie krzyża św. Andrzeja, a autorem całego założenia był naczelny ogrodnik króla Prus, Francuz z pochodzenia - Peter Joseph Lennè. Na przecięciu krzyża znajdował się domek naczelnika wioski, obecnie restauracja z blinami i kawiorem.

Pozostałe 12 obiektów to domy z balkonami na poddaszu i tarasem na parterze, wszystko połączone z zabudowaniami gospodarczymi. Bowiem w czasach kiedy nikt nie słyszał jeszcze o dożywotnich uposażeniach emerytalnych, taką formą dożywotniego ubezpieczenia była krowa - żywicielka podarowana przez króla Prus, każdemu z chórzystów. Domostw nie mogli zbywać, natomiast dziedziczenie gospodarstw zarezerwowano jedynie dla męskich potomków.

Pierwszy raz odwiedziłem Alexandrowkę w 1977 przy okazji wizyty w Cecilienhofie i muzeum Nationale Volksarmee der DDR. W czasach przedinternetowych nie mogłem znaleźć żadnych informacji o Alexadrowce, a jakieś dziwne enerdowskie przewodniki mówiły o tym, że wieś wznieśli wybitni rosyjscy cieśle znad Wołgi.

Prawda jest nieco inna. Alexandrowka to wyidealizowane, mocno stylizowane na rosyjską wieś, dzieło włoskiego architekta Carlo Rossiego, ulubionego architekta Romanowych. Kilka najbardziej charakterystycznych obiektów Petersburga to jego dzieło. Podobną wieś - według jego wizji - zbudowano w Pawłowsku, w rezydencji cara Pawła I. Caryca Maria Fiodorowna de domo von Württenberg chcąc być bliżej swoich poddanych, lepiej ich rozumieć zleciła Carlo Rossiemu stworzenie w ogrodach Pawłowska wsi, ktora stała się pierwowzorem Alexandrowki.

Rosyjskość Aleksandrowki też nie jest do końca autentyczna, bowiem niestety nie zbudowano jej z bali. To co widzimy to mała zmyłka. Wewnątrz znajdują się domy z prawdziwego pruskiego muru, obłożone obladrem, czyli półokrągłą deską.

Ekonomia głupcze ! Takie rozwiązanie pozwoliło na uzyskanie z jednego bala aż czterech elementów imitujących bale z chaty nadwołżańskiego mużyka. Niemcy już w XIX wieku myśleli proekologicznie i oszczędzali tarcicę. A uzdolnionym cieślą, który wymyślał te wszystkie patenty i nadzorował budowę Alexandrowki nie był żaden nadwołżański samouk - artysta tylka kapitan poczdamskiego regimentu saperów Adolf Snethlage. Dlatego wszystko tam takie porządne, nie ruskie. Atmosfera Alexandrowki musiała bardzo Rosjanom odpowiadać, czuli się tam swojsko. Na zapleczu Aleksandrowki, w dawnej szkole dla dobrze urodzonych panien ufundowanej przez cesarzową Augustę umieścili Sowieci siedzibę kontrwywiadu wojskowego. NRD było zarządzane de facto z Alexandrowki. Czy historia powtórzy się po raz wtóry, i po Alexandrowce znowu zaczną spacerować " czubaryki " ?

Była siedziba sowieckiego kontrwywiadu
Inne tematy w dziale Społeczeństwo