Plenus venter non studet libenter, nie wiem jaki dureń wypowiedział te słowa, ale to nie może być prawda. Gdyby to była prawda pewnie dziś komunizm triumfowałby na wszystkich frontach, oprócz Kuby i Korei Północnej, a większość cywilizacyjnych zdobyczy pochodziłoby z Kraju Rad. Jeżeli pełny brzuch nie sprzyja myśleniu i nauce, to pusty powinien sprzyjać. Tymczasem filozofowie, inżynierowie i naukowcy w czasach realnego socjalizmu zamiast dzielić włos na cztery, zamiast roztrząsać techniczne i naukowe problemy zastanawiali się jedynie jak podzielić pęto kiełbasy by najeść się dzisiaj i jednocześnie zachować kiełbasę na jutro.
O tym, że słowa te są nieprawdziwe, wiedział już sowiecki poseł w Warszawie, Antonow-Owsiejenko, który jedząc schabowego z kapustą w warszawskiej restauracji powiedział : socjalizm to dobra rzecz, schabowy to dobra rzecz, gdyby połączyć schabowego z socjalizmem, otrzymalibyśmy rzecz wyśmienitą.
W te kulinarne rozmyślania włączył się inny sowiecki gastronom, Józef Stalin, który uważał, że łączenie schabowego z socjalizmem to niewłaściwa droga, poza tym był on zwolennikiem stosowania ostrych przypraw, więc Owsiejenko został wymiksowany z branży kulinarnej. Później został zrehabilitowany, ale do pichcenia ani do Hiszpanii ( o której za chwilę ) już nie powrócił, ponieważ zmartwychwstanie udało się jak na razie jednemu tylko facetowi.
To były takie czasy, że w ówczesnej gastronomii nie utrzymałby się nawet Mikołaj Sobczak, mimo że jest kucharzem niepozbawionym talentu. Ja podzielam opinię Józefa Stalina, że schabowego z socjalizmem połączyć się nie da, dlatego rozstanie z realnym socjalizmem obyło się bez traumy i przyszło mi o wiele łatwiej niż na przykład Leszkowi, Józkowi czy Olkowi z Wilanowa.
Przed momentem zjadłem potężną porcję jaj sadzonych na sobrassadzie, jest niedziela, venter mam plenus jak się należy, mogę więc pisać notkę kulinarną. Mógłbym w dniu swiętym napisać notkę o tym jak Gaudi użerał się z ludźmi biskupa Majorki o ostateczny kształt ołtarza w majorkańskiej katedrze. Gdybym przedkładał tzw. wysoką kulturę nad kulturę talerza mógłbym napomknąć coś o zakatarzonym, kaszlącym Chopinie i o jakichś preludiach, cokolwiek to znaczy, lub gdybym był kulturalnym Niemcem, napisałbym że Mallorca jest wunderbar, a także: singen, tanzen, trinken und sex spielen. Ja się jednak uparłem na sobrassadę, choć to tylko kiełbasa i to nie najwyższych lotów, chorizo to nie jest. O ensaimadzie napiszę może innym razem bo za chwilę muszę wyjechać, by kultywować rozmaite inne tradycje.
Tak jak nie ma kontynentalnej Hiszpanii bez jamon iberico czy katalońskiego jamon serrano, tak nie ma Balearów bez sobrassady. Sobrassadę stworzył wilgotny, zimowy klimat archipelagu. O surowym, wilgotnym klimacie wiedział już wspomniany Chopin, choć on z rzemiosłem wędliniarskim niewiele miał wspólnego. Na Majorce jamon serrano po prostu nie dojrzeje, dlatego w trakcie jesiennej imprezy zwanej Sa Matança po wspólnym- rytualnym - uboju świń cała wiejska społeczność zabiera się za produkcję kiełbasy, do produkcji której używa się, oprócz wieprzowiny, sporej ilości czerwonej papryki, soli i czarnego pieprzu lub pieprzu cayenne, tak powstaje sobrassada. Wszystko co zmieści się w jelitach nazywa się sobrassadą, reszta trafia do pęcherza, to będzie nazywać się biskup.
Bardzo podobają mi się te wieśniacze europejskie tradycje, kultywowane we Francji, Hiszpanii, Anglii czy we Włoszech. Nikt się tego nie wstydzi i żadnej, naznaczonej piętnem nowoczesności, gazecie nie przyjdzie do głowy by drwić z tych tradycji czy wmawiać ludziom, że są passé. Kupując sobrassadę należy pamiętać o jednej ważnej sprawie. Na Majorce żyje na wolności specjalny gatunek czarnej świni, sobrassada wyprodukowana z takiej świni jest najlepsza, musimy zwrócić uwagę na metryczkę, powinno być napisane " porc negre " dla pewności, sobrassada z czarnej świni sprzedawana jest w czarnej osłonce. Sobrassada czerwona - gorszej jakości - nie jest wcale produkowana ze świń czerwonych tylko z normalnych białych swiń. Nie trzeba mieszkać na wsi by wiedzieć, że czerwonych świń nie ma, to jedynie taka zabawna metafora.
PS.1. Sobrassada jedzona tak jak każda inna kiełbasa nie każdego zachwyci,
przypomina troche metkę [jednakże] z charakterem, jest miękka i da się nawet rozsmarować na chlebie. Jednak duża ilość papryki sprawia, że ma cudny, czerwony kolor. Prawdziwie smaczne są jaja sadzone na sobrassadzie, wspomniana papryka zabarwia również białko i upieczona jajecznica ma niezwykły kolor, ja wprawdzie jestem daltonistą, żona zapewnia jednak, że kolor jest prześliczny. Oczywiście tę smakowitą potrawę piecze się w piekarniku, bo to nie są klasyczne jaja sadzone, tylko jaja na niedzielę.
PS.2. Jak widać notka jest ponadstandardowa, ponieważ przyszły tydzień upłynie u nas pod znakiem Świętego Jerzego, jestem w trakcie odnowy moralnej i chciałbym zaliczyć wszystkie festyny, nie będę miał czasu by tu zaglądać. Nie udało mi się jedynie kupić pompowanego smoka do przedziurawienia, ekspedient proponował dmuchaną lalkę, ale to chyba nie byłoby zgodne z legendą o Św. Jerzym, tak sądzę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości