Maska pośmiertna pisarza
Maska pośmiertna pisarza
Siukum Balala Siukum Balala
2398
BLOG

Śmierć w Wenecji / fikcja, nie kasować/

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 172

Moja własna śmierć spadła na mnie jak grom z jasnego  nieba. Spadła w Wenecji, mimo że  takiego zabawnego końca nic nie zapowiadało. Wielu ludzi pióra przyjeżdża do Wenecji by nasycić swój talent impresjami, poszukać inspiracji czy choćby spotkać kolegę po piórze:  wie o tym  każdy miłośnik twórczości  Byrona, Hemingwaya, Prousta czy Manna. Większość literatów przyjeżdża jednak do Wenecji po coś zupełnie innego. Wszyscy oni siedząc w kafejkach, pijąc kawę " Mocchiato  ", pogryzając meringho, gapiąc się na San Giorgio  Maggiore marzą  o jednym: chcą wpaść razem ze stolikiem i krzesłem do kanału Świętego Marka tylko po to by swoją twórczość spiąć jakimś efektownym zakończeniem. Są w stanie  zrobić to dla głupiej notki biograficznej w Wikipedii. Pisarz polski ur. 7 kwietnia 19...w Zagaciu  k/ Zakroczymia,  zm. w Wenecji 7 maja 20....Odejść w ten sposób nie jest łatwo i niewielu pisarzom- do tej pory - ta sztuczka się udała. Napewno  udała się Tomaszowi Mannowi, choć gdyby Visconti  nie sfilmował jego śmierci w Wenecji to dziś jedynie   pies z kulawą nogą by o nim pamiętał. Film jest bowiem najważniejszą ze sztuk, zaraz po sztuce mięsa. Info dla MWZDM : Tomasz Mann nie był starszym bratem Wojciecha Manna ani tym bardziej Materny.

Normalnie my pisarze padamy tam gdzie  nas życie o glebę rzuci. Nie tak dawno mój kolega pisarz odszedł we własnym garażu, przywalony damką z Bydgoszczy. Znaleziono go pomiędzy pilarko-heblarko- frezarką [ dolnowrzecionową ] a spawarką trójfazową, wykonaną własnoręcznie. To był bardzo zdolny pisarz. Nie wyobrażam sobie, że Jarosław Iwaszkiewicz mógłby wykonać własnoręcznie taką spawarkę, choć pewnie teść Lilpop  byłby bardziej zadowolony z takiej spawarki, niż z twórczości  Jarosława.  Spawarka przydałaby się na budowie w Podkowie Leśnej bardziej niż poezja tego poety pochowanego w mundurze sztygara. [ to była dygresja ]

Dzień, w którym odszedłem nie różnił się wcale od dni, w których nie odszedłem. To był zwyczajny majowy dzień, za ścianą  dziecka głośny płacz, po włosku.  Przez szeroko odtwarte weneckie okna dobiegały przekleństwa gondolierów, barkami wiozących piach  do muranowskich hut szkła. Normalna wenecka proza wiosła. Przed południem zadzwoniała koleżanka, poznana przed laty pod San Sebastian, baskijska poetka pracująca dla tego samego wydawnictwa co i  ja. Spotkanie spod San Sebastian skutkuje szczerą, solidarną sztamą. Telefon sprawił mi sporą radość, uspokoił. Miałem problemy z wydawnictwem, wstrzymano mi spory przelew, odmawiano druku.

Problemy finansowe  zaczęły się od sfingowanej śmierci mojego przyjaciela pisarza, który chcąc podnieść sprzedaż swoich wyrobów i wyłudzić odszkodowanie rozpuścił wśród znajomych informacje, że wiadomość o jego śmierci nie jest wcale  przesadzona. Wcześniej zrobił to samo ze swoim samochodem, jednak pick- up z napędem na gaz nie jest autem drogim, nie cieszy się również wzięciem - niskie OC,AC - więc wypłacone odszkodowanie nie było zbyt wysokie. Widzicie Drodzy Czytelnicy do jakich metod musimy uciekać się my pisarze, by skręcić parę groszy. To wina niskich nakładów a niskie nakłady  to Wasza wina bo nas nie czytacie.

Poruszony śmiercią przyjaciela, usiadłem do sekretarzyka i machnąłem " Elegię na śmierć pisarza ", wysłałem do wydawnictwa, w nadziei że wydrukują. Potrzebowałem pieniędzy, my pisarze lubimy sobie czasem nos zatopić w zapachu korka.  Odesłali z informacją, że utwór jest tak autentyczny, tak przepojony bólem, tak poruszający, że czytelnicy uznają iż pisarz naprawdę nie żyje. Skąd wydawnictwo wiedziało, że wiadomości o śmierci pisarza  są  mocno przesadzone ? Nie wiem. Ponieważ dopadła mnie  funeralna wena  i nie chciałem by się  zmarnowała, usiadłem do sekretarzyka po raz drugi, napisałem epitafium dla samego siebie. Nie chciałem tego zostawiać żonie, która i tak będzie miała w dniu mojego pogrzebu mnóstwo papierkowej roboty, bo pracuje  w księgowości.

Nie chciałem również by moje epitafium pisał jakiś przypadkowy literat, przeraża mnie dezynwoltura z jaką Polacy, od pewnego czasu, traktuja ortografię. Nie chciałbym aby moje epitafium zaczynało się słowami " Pisaż rzył lat 55, dzierrzonc piuro obóroncz " [  mogę pisać prawą i lewa ręka ]  Epitafium, które poświęciłem sobie odesłali również,  powody podobne jak przy elegii. To było tak chwytające za serce epitafium, że moja żona, która czyta mojego bloga kiedy ja jestem w pracy, mogła uznać, że nie żyję i powtórnie wyjść za mąż. A tu ja wracam z pracy ostatnim autobusem o 21:30. By takie sytuacje się nie zdarzały i nie komplikowały  i tak dostatecznie skomplikowanego życia ludzi pióra, czuwa wydawnictwo i redaktorzy.

Pisanie własnego epitafium nie jest w naszym pisarskim światku niczym wyjatkowym. O wiele dalej idą w tej kwestii rządzący. Popularny swego czasu bloger król Hiszpanów i cesarz wszystkich pozostałych, Karol V przygotował inscenizację własnego pogrzebu- z sobą w roli głównej - odegraną w najdrobniejszych szczegółach. Następnie  umarł ze spokojem  bo wiedział jak wygląda to co następuje potem. Dziś nikogo na takie fanaberie nie stać, te zasiłki pogrzebowe takie niskie, a mają być jeszcze niższe.

Dolchstoss zadano mi  późnym popołudniem, dzwonił z Salonik mój grecki agent i jednocześnie wydawca. Teatr Miejski w Salonikach zdjął z afisza moją sztukę dla dzieci i młodzieży. To był prawdziwy cios, oznaczał katastrofę  finansową, kontrakt przewidywał  procent od sprzedanych biletów, rozwiązanie nie zawsze korzystne dla autora, jak się okazało. Poczułem silne uderzenie pod mostkiem, zbiegłem zobaczyć co się stało. To pijany gondolier przybił tak niefortunnie, że złamał pallusa. [ uwaga dla redaktora: proszę tego słowa nie wykreślać, to nie jest to co pan ma w tej chwili na myśli, choć zgodzić się muszę, że wygląda i brzmi podobnie. Pallus to palina w naszym gondolierskim żargonie. Eeeech ! wy palikotowe pokolenie ]

Wróciłem na poddasze i na wszelki wypadek wziąłem pod język nitroglicerynę, wcześniej połknąłem 2 tabletki ziemi okrzemkowej, żeby osłabić działanie nitrogliceryny. Nitrogliceryna nieźle potrafi wywalić, mnie wywala oczy, robią się jak stare 5- cio złotowe monety z rybakiem. Sąsiadka, która zna się na medycynie bo pochowała trzech mężów, zawsze w takiej sytuacji żartuje:
- Sąsiad to chyba cierpi na  Basedow_ disease, albo ja się sąsiadowi podobam, że tak oczy wybałusza, Cooo ? pyta zawsze kokieteryjnie.
- Owszem podoba mi się pani, ale kolejnego stopnia medycznej specjalizacji, robić pani na mnie nie będzie -  odcinam się zawsze kąśliwie.
Po dwóch godzinach od przyjęcia nitrogliceryny, wiedziałem, że sam sobie z tymi hercklekotami nie poradzę. Zacząłem rozglądać się za budką telefonicznną, znalezienie której w Wenecji, nie jest łatwe. Gdzie nie obrócisz głowy tam mała gastronomia sprzedająca typowe włoskie jedzenie á la Szanghaj. Nie wykluczam jednak, że naśladując uczynki dobrego człowieka z Seczuanu, polubimy taką kuchnię, ja polubiłem. Klucząc wąskimi uliczkami San Marco natrafiłem na budkę - vis à vis Teatru Goldoniego - co odczytałem jako zły znak. Do budki dotarłem, czołgając się przez ostatnie 15 yardów. Gasłem. Miałem jednak jedyną, niepowtarzalną okazję obejrzenia Wenecji z perspektywy żaby - nic ciekawego - dziesiątki tysięcy chińskich adidasów. Kiedy zatrzasnęły się za mną drzwi budki wiedziałem, że to koniec, kropka. Finito della battaglia, jak mawiali starożytni Rzymianie widząc wyłaniających się zza Alp germańskich barbarzyńców w skórach koloru feldgrau.

Zapomniałem jakiego numeru emergency używa się w Wenecji, nie wiedziałem również na jakie służby ratunkowe się zdecydować. Wykonanie emergency call na lądzie nie nastręcza problemu, radzą sobie z tym już 6- latki , o czym raz do roku informuje Teleexpress. Wybieramy 112 i wzywamy konkretną służbę ratunkową. Straż pożarna przyjeżdża szybko, czasem jednak, przysłowiowy  starszy ogniomistrz Pawlak, zapomni klucza do hydranta. Trzeba wrócić po klucz, ale przyjadą powtórnie i profesjonalnie dogaszą zgliszcza. Pogotowie ratunkowe działa o wiele sprawniej, bo nie muszą wozić klucza do hydranta. Przyjadą, zrobią co należy do ich obowiązków i zdążą jeszcze powiadomić  zaprzyjaźniony zakład pogrzebowy. Według zupełnie innych procedur działa policja. Kiedy dzwonimy z prośbą o interwencję, oficer dyżurny szczerze odpowiada:
- Nie przyjedziemy ponieważ nie mamy paliwa do radiowozu.
Tę szczerość władzy należy docenić bowiem szczerość w relacji obywatel - władza jest najlepszą podstawą do budowania społecznego zaufania.

Korzystanie z weneckich  służb ratunkowych nastręcza pewien kłopot ponieważ wszystkie służby poruszają się motorówkami, jeśli w  jakiejś stoczni lub innym zakładzie jest strajk to czymś najzupełniej normalnym jest, że przywódcy związkowi przypływają motorówkami, nikogo to nie dziwi. Nawet listonosz pływa żółtą motorówką, na razie jednak listonosz nie jest nam potrzebny, będzie potrzebny na koniec, do rozesłania telegramów. Straż pożarna płynie na sygnale czerwoną motorówką, nie potrzebują nawet klucza do hydranta, choć hydranty w Wenecji są. Gdziekolwiek wenecki strażak wyciągnie swojego węża tam natychmiast ma ssanie, bo wszędzie woda, więc wzniecone płomienie zostają  natychmiast zduszone. Nic dziwnego, że za strażackim mundurem Wenecjanki sznurem. Najszybszymi motorówkami, wyposażonymi w silniki Johnsona, pływają  Carabinieri. Karabinierów jednak nie mogłem wezwać ponieważ na poddaszu miałem jeszcze polską wódkę bez akcyzy i ruskie fajki, również bez akcyzy. Zaprosisz Karabinierów a Guardia di Finanza przypłynie już bez zaproszenia, nie mogłem ryzykować.

Straż pożarna odpadała, płynąć do szpitala będąc rozciągniętym na motopompie ? To śmierć niegodna wielkiego pisarza. Wiedza dotycząca funkcjonowania służb ratunkowych w Unii Europejskiej zaczęła mnie przytłaczać: zważywszy  niewielką kubaturę budki. Nie wiedziałem co począć, serce waliło mi jak maszyna rotacyjna na Czerskiej, wypluwająca kolejne stronice " Elementarza nowoczesnego Polaka " Zacząłem i ja wystukiwać wszystkie znane mi z przeszłości i obecne numery alarmowe. 997,995,992, zadzwoniłem nawet na enerdowski telefon 110, odpowiedzieli mi że Frau Merkel już tu nie mieszka. Potem zgłosiła się zegarynka, chyba tylko po to by obwieścić ostatnią godzinę. Bez sensu, przecież miałem zegarek pożyczony od przyjaciela, specjalnie na ten wyjazd. Nie ustawałem jednak, mając nadzieję, że usłyszę cudowne, włoskie :
- Pronto
Niestety tępy głos po drugiej stronie  powtarzał :
- Wrzuć monetę ! wrzuć monetę ! wrzuć monetę !
Były to ostatnie słowa jakie słyszałem.
                                                                

                                                                              Koniec

PS. Ostatni odcinek przygód znanego pisarza Siukum Balali powstał na wysokości 30 tysięcy stóp, na takiej wysokości pisze się lekko, łatwo i przyjemnie, mam nadzieję że i czytanie będzie takie samo. Widzicie Drodzy Czytelnicy jak na dłoni, dlaczego ten wymizerowany Słowacki gramolił  się razem z tym swoim Kordianem na Mont Blanc, prawdziwa literatura powstaje albo w chmurch, albo wysoko nad chmurami. Taplanie się w błocie generuje literaturę klasy B, a bywa  czasem  że i  literaturę porno.

Zobacz galerię zdjęć:

Autoportret artysty bez ucha na tle kolorowych domków Burano/impresjonizm/
Autoportret artysty bez ucha na tle kolorowych domków Burano/impresjonizm/ Strażacy ochotnicy z wężami Pogotowie ratunkowe w Wenecji Carabinieri Most Rialto Canal Grande Canal Grande Canal Grande i Santa Maria della Salute Giudecca.Bazylika Najświętszego Zbawiciela Stocznia przy San Trovaso.Produkcja gondoli Pałac Dożów Most Westchnień Bazylika Świętego Marka O sole mio Cmentarz Świętego Michała Wyrób szklanych gondoli na Murano Canal Grande na Murano ...chuliganeria wszystko zniszczy Szklana gwiazda.Murano Murano Huta szkła.Murano Latarnia.Murano Bazylika San Giorgio Maggiore Cannaregio.Dzielnica żydowska Nad Alpami Słoneczne Treviso Deszczowe Leeds

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (172)

Inne tematy w dziale Rozmaitości