Życie możnaby przeżyć jeszcze radośniej i ciekawiej gdybyśmy mieli wpływ na sekwencje życiowych zdarzeń. Gdybyśmy sami decydowali o tym co ma nas w życiu spotkać, by nie decydował za nas ślepy los. By nigdy nie zdarzyła się sytuacja, w której mamy potencjał, ale nie mamy możliwości i sytuacja, w której mamy już możliwości, a nie mamy potencjału, co zdarza się w większości życiowych przypadków.
Z dzieciństwa zapamiętałem następujący obrazek. Szykuję się po raz drugi do ukończenia VIII klasy, matka spruła wiskozowy beret ojca i z pozyskanej włóczki robi dla mnie i dla brata beret na zakończenie VIII klasy, tej swoistej immatrykulacji a rebours, kiedy to dyrektor szkoły będzie mógł nas wreszcie skreślić z listy uczniów. To, że kończyłem VIII klasę razem z bratem wcale nie oznacza, że mam brata bliźniaka, brat jest starszy ode mnie o rok i dogonił mnie w VIII klasie. Taka rywalizacja w rodzinie nie jest zła, mobilizuje. Ja dogoniłem brata w klasie IV, potem spocząłem trochę na laurach i brat dopadł mnie w VIII. Beret na zakończenie VIII klasy to była uświęcona tradycja naszej moherowej, społecznej kasty. Matka nie bacząc na zmęczenie po powrocie z pracy, często bardzo późno, siadała do beretu i te 4 - 5 rządków musiała przerobić. Nieraz było mi jej żal, że musi się tak dla nas męczyć z tymi beretami.
- Wiesz mamo - powiedziałem pewnego razu. Ja nigdy nie będę tak cieżko pracował jak ty z ojcem. Wyrwę się z tego zaklętego kręgu naszej klasy społecznej. Nie będę chodził w berecie, zapiszę się do partii, kupię sobie kapelusz jak prezes Gminnej Spółdzielni w naszym miasteczku i do tego Warszawę 224 oraz telefon z Radomia.
Matka jedynie pokiwała głową i powiedziała :
- Daj ci Boże synu, ale nigdy nie przestaniesz być moherem, niezależnie co zrobisz.
Miała rację. Minęło tyle lat, tyle się zmieniło w naszym życiu, a ja dalej jestem moherem i wcale mi nie zależy by zerwać z moim moherowym matecznikiem. Może dlatego, że ci melioranci z Czerskiej ulicy, specjalizujący się w kanalizowaniu nastrojów społecznych, nieustannie wmawiają mi że jestem ciemnogrodem i moherem, choć oni sami chodzą w walonkach. To jednak nie jest najgorsze, najgorsze jest to, że nie produkują już Warszaw 224 ani telefonów w Radomiu, co nie pozwala mi na realizacje marzeń z dzieciństwa. Nawet partii już nie ma, choć kapelusze utrzymały się na rynku. To jest właśnie sytuacja, w której mając możliwości nie możemy zrealizować życiowych planów. Nie wiem nawet czy jazda Warszawą 224 sprawiłaby mi frajdę, nie mam potencjału, wszystko wydarzyło się w odwrotnej kolejności.
Inna sytuacja :
Każdy mężczyzna, który kiedykolwiek ze snu podnosił skroń pamięta słowa wypowiadane przez żonę. To konstans po każdej imprezie :
- Jakżesz ty nisko upadłeś, niżej już chyba nie można. Szkoda, że nie możesz zobaczyć jak wczoraj wyglądałeś i jak się zachowywałeś.
My dysponując jedynie fragmentami filmu z dnia poprzedniego nie możemy sobie pozwolić na żadna ripostę, nie możemy w żaden sposób bronić swojej męskiej godności. Teraz kiedy znalazłem miejsce na Ziemi gdzie niżej upaść nie można nie jest mi to do niczego potrzebne, bowiem jestem w trakcie odnowy moralnej i żyję według suchych zakonów. Wszystko wydarzyło się w odwrotnej kolejności. Gdybyśmy upadli w miejscu, które odkryłem, żadna żona nie mogłaby nam powiedzieć, że upadliśmy tak nisko, że niżej już chyba nie można. Bo nie można: niżej jest tylko piekło, jeśli istnieje. Ale przecież porządnych ludzi, ludzi bawiących się życiem, nikt do piekła zaganiał nie będzie. Miejscem gdzie niżej upaść nie można jest bar położony 418 metrów poniżej poziomu morza, nad Morzem Martwym. Niżej naprawdę upaść się nie da, chyba że ktoś jest twardziel i potrafi pić w Rowie Mariańskim, ja nie potrafię.
O jednym jednak musimy pamiętać. Jeśli już upadniemy nisko w największej depresji na Ziemi i wturlamy się do Morza Martwego, starajmy się utrzymać pozycję na plecach, na pewno nie utoniemy, a rano rzeźcy i wypoczęci wyjdziemy na brzeg. Pozycja na brzuchu może sprawić, że Izraelskie lub Jordańskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe wyłowi nas w postaci solidnie zasolonego, świątecznego śledzia. Każdy kto ma problem z niskim upadaniem w czasie balu sylwestrowego, powinien Sylwestra spędzać na plaży w kibucu Kaliya. Autobusy z dworca autobusowego w Jerozolimie średnio co godzinę. Zjazd w największą dziurę na Ziemi emocjonujący, wraz z mijaniem znaków : minus 100 m; minus 200m; minus 300m wzrasta ciśnienie poprawia się samopoczucie i wzrasta nasz potencjał. Wypić można naprawdę sporo.
Inne tematy w dziale Rozmaitości