Skoro już - po wielu perypetiach - dotarliśmy do Tulle, to wypadałoby dwa, trzy słowa o Tulle napisać. Choć doprawdy nie wiem czy warto. Wciśnięte w dolinę rzeki Corezze, rozłożone na siedmiu wzgórzach, dlatego nazywane miastem siedmu wzgórz, pozbawione możliwości rozwoju, pozostaje Tulle jednym z najmniejszych francuskich miast, będących siedzibą prefektury. Dlaczego siedzibą prefektury zostało 17- tysięczne Tulle, a nie odległe o 28 km, 50 - tysięczne Brive la Gaillarde, odpowiedź jest bardzo prosta. Egalite. Władze rewolucyjnej Francji tworząc departamenty uznały, że wszyscy mają mieć mniej więcej równy dystans do pokonania, gdyby ktoś miał potrzebę odwiedzić przedstawiciela władzy w osobie prefekta. Tulle leży centralnie, więc wszyscy mają egalement, czyli równo. Właściwie to jest jeden powód by o Tulle coś napisać. Ten powód to Francois Hollande, w latach 2001 - 2008, mer Tulle. Kiedyś był merem Tulle, obecnie - można rzec - jest merem Francji. Człowiek klasy prowincjonalnego mera. Hollande to polityk nowej generacji, czyli polityk bez żadnych właściwości. Ubrany w strój Stiga z Top Gear i dosiadający motorynki, by udać się w wiadome miejsce w wiadomym celu, pozostaje Stigiem, czyli tworem bezosobowym. Choć trzeba powiedzieć uczciwie, że jako polityk lekcje z historii odrobił i nie chce umrzeć jak prezydent Felix Faure w Pałacu Elizejskim, w objęciach damy biorącej 150 franków za godzinę. Dlatego woli wyjazdówki, które dla głowy państwa są bezpieczniejsze. Hollande jest ulepiony z tej samej gliny co nasze Donki i Bronki, oraz cała plejada pomniejszych krajowych Bronków i Donków oraz znakomita większość europejskiej tzw. klasy politycznej. Ludzi bez właściwości, zwanych przez nieporozumienie politykami. Ludzi, dla których pojmowanie polityki nie wychodzi poza zakres splendoru jaki daje sprawowanie władzy. Ludzi, którym wydaje się że politykę robi się sprzedając androny telewizyjnej gawiedzi.
Pomyśleć, że w takiej pipidówie, jak Tulle, urodziła się nasza dubeltowa królowa Ludwika Maria Gonzaga, żona Władysława IV i Jana Kazimierza. Obrotna kobieta, nie ma co.
My mohery nie musimy się jednak przejmować tym, że Tulle to zaniedbana pipidówa, bowiem my zawsze sobie znajdziemy to co nam miłe. Tulle słynie z wyrobu koronek i organizowanego co roku koronczarskiego festiwalu. Jednak tym co najbardziej kręci mohera jest ostatnia i jedna z najsłynniejszych francuskich wytwórni akordeonów, założona w 1919 roku przez braci Jeana, Antoine'a i Roberta Maugeinów. Wprawdzie zadłużona fabryka robi bokami, produkując zaledwie 600 akordeonów rocznie, ale wsparcie ze strony lokalnych władz daje nadzieję na uratowanie tego niezwykłego, ważnego dla francuskiej kultury miejsca. Czym byłaby Francja bez akordeonu ? Bez tego - jak kiedyś mawiano - fortepianu biedaków w beretach. Jest też Tulle siedzibą diecezji, więc jest i katedra Notre Dame, też bardzo ubożuchna i zaniedbana, choć w trakcie remontu. Ubożuchna jest dlatego, że to po prostu dawny pobenedyktyński, przyklasztorny kościół, który istniał zanim erygowano w Tulle diecezję. Tu możemy dla odmiany odbyć praktyczną lekcję historii i dowiedzieć się, że wszystkie rewolucje wyglądają tak samo i dokonują tego samego. Po wybuchu rewolucji katedrę zamknięto, by po krótkim czasie otworzyć i poświęcić katedrę nowemu bóstwu zwanemu " Rozum " jednak nie było chyba w Tulle zbyt wielu wyznawców tego nowego bóstwa, więc nabożeństw zaniechano przekształcajac katedrę w magazyn pasz. Następnie uruchomiono w katedrze odlewnię armat, więc ślady okopceń po piecach odlewniczych można obejrzeć w bocznej nawie. Ponieważ kościoły niezbyt nadają się do tego rodzaju produkcji, więc w 1796 roku część katedry runęła i to co dziś można obejrzeć to 6 z dawnych 9 naw. Wierni wrócili do katedry w 1805 roku. Broszura wyłożona w katedralnym przedsionku informuje, że katedra posiada przepiękne organy, ale to akurat darujemy sobie, bowiem autor broszury nigdy nie był - jak sądzę - w Swiętej Lipce. Warte zobaczenia są również witraże jednego z bardziej znanych francuskich witrażystów Jacquesa Grubera. Drugie polonicum w Tulle, po królowej Ludwice Marii Gonzadze, to gobeliny Romana Opałki znajdujące się w przykatedralnym muzeum. I to chyba są już wszystkie wieści z miasteczka mera Francoisa Hollande.
Inne tematy w dziale Rozmaitości