Corfu z powodu swojej historii różni się nieco od innych greckich wysp i wysepek rozsianych na Morzu Jońskim i Egejskim, różni się również od Grecji kontynentalnej. Corfu jest bardziej " zachodnie " niż " wschodnie " choć w kościele św. Spirydona w Kerkyrze można dotknąć i przepychu i mistyki prawosławia ...i oczywiście nie tylko tam. Ta " inność " Corfu bierze się z tego, że wyspa było jedyną częścią obecnej Grecji, której nie podbił turecki najeźdźca, a nie podbił z powodu geografii. Rzut oka na mapę i widać, że Corfu jest " kluczem " do Adriatyku, morza które zuchwali Wenecjanie nazywali zatoką wenecką. Kto posiadłby ów " klucz " mógł łupić wybrzeże Dalmacji, mógł łupić italskiego" buta " mógł wreszcie złamac dominację Wenecji w handlu lewantyńskim.
To szczególne położenie wyspy doceniano w czasach Bizancjum, doceniali genueńscy, morscy rozbójnicy, a przede wszystkim doceniali Wenecjanie, którzy władali Corfu ponad 400 lat. Zdawano sobie sprawę czym dla Wenecji byłaby utrata Corfu, więc uczyniono z Corfu najpotężniejszy antymuzułmański bastion ówczesnej Europy, fortecę tak potężną, że ani Sulejman Wspaniały, ani jego mniej lub bardziej nieudolni następcy nie zatknęli na wyspie chorągwi Mahometa. Dzięki temu odwiedzając Wenecję możemy podziwiać bazylikę św. Marka a nie meczet, zaś w miejscu dzwonnicy św. Marka - szczęśliwie - nie stoi minaret.
Niestety jacyś pożyteczni idioci każą bić sie w piersi za ekspansywne chrześcijaństwo, za niewolnictwo, za Inków, Azteków, Winnetou oraz Pigmejów, zapominając, że w czasach dominacji w basenie Morza Śródziemnego osmańskich galer, uprowadzono z Europy i sprzedano na targach niewolników w Tunisie, Kairze i Stambule - jak się szcuje - między 4 a 5 milionów ludzi. W końcu nie tylko zacny Don Miguel Cervantes był przykuty do tureckiego wiosła.
Historia to kochanka niezwykła, potrafi obdarować szczodrze, niestety nie toleruje politycznych ignorantów, a głupoty, zaniedbań i politycznych błędów nigdy nie puszcza płazem. Pamiętajmy o tym przy podejmowaniu ważkich życiowych decyzji - na przykład wybierając sołtysa - bowiem dziś karta wyborcza to oręż równy oblężniczej bombardzie.
Dziś po weneckich rządach niewiele śladów w Kerkyrze: pozostał jedynie dawny teatr ( dziś ratusz ) wieża Kościoła Zwiastowania i kilka wiejskich kościółków, resztę puścili z dymem Kulturtragerzy z Luftwaffe podczas bombardowań Corfu w 1944 roku. No i wszechoobecna oliwka ( ok 60 % areału ) której uprawę, zapobiegliwi Wenecjanie, upowszechnili na wyspie, w trosce o swoje stoły.
Po upadku Wenecji w Kerkyrze pojawia się generał Anzelm Gentilly i przejmuje kontrolę nad Wyspami Jońskimi w imieniu cesarza Francuzów. Historia przyspiesza, na wyspę docierają nowinki rewolucji francuskiej. Pierwszą decyzją zrewoltowanych mieszkańcow wyspy jest spalenie Libro d' Oro, złotej ksiegi weneckiej arystokracji. W miejscu gdzie spłonęła księga rozentuzjazmowani mieszkańcy wyspy sadzą " drzewo wolności " Skąd my to znamy ? Na szczęście francuscy rewolucjonisci byli większymi idealistami niż bolszewicy, serio traktowali rewolucyjne ideały, więc dzięki ich staraniom powstaje na wyspie zalążek pierwszego greckiego uniwersytetu ( Akademia Jońska ) pierwsze greckie towarzystwo czytelnicze i pierwsza publiczna biblioteka. Powstaje również instytut nauki i sztuki oraz drukarnia wydająca po raz pierwszy dzieła greckich autorów. Budzi się grecki duch narodowy
Inne tematy w dziale Rozmaitości