Siukum Balala Siukum Balala
955
BLOG

Ośmiorniczki za śmieciarką

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

image


Ostatni tydzień sierpnia to w naszym powiecie wielkie kulinarne święto, czyli Food & Drink Festival. Dla Anglików okazja, by zjeść coś innego niż kebab, hamburger czy hot dog. I oni z tego bardzo mocno korzystają. Anglicy uwielbiają jeść, a pić chyba jeszcze bardziej.


image


Są bardzo ciekawi i otwarci na inne kuchnie i inne smaki. Nie jest też prawdą, że nie posiadają własnej kuchni, bo posiadają. Posiadają nie tylko plebejską czy proletariacką kuchnię, ale też kuchnię wysoką, czyli jak mawiają Francuzi - haute cuisine. A kto mi nie wierzy powinien zwrócić się z pytaniami do małżonki mojej Zofii, która angielską kuchnię ma przebadaną gruntownie. Kuchnię kochają, lubią o jedzeniu rozprawiać, kupują też mnóstwo książek kulinarnych. Proszę znaleźć w Europie kucharza - top chefa, który sprzedał 10 mln książek kucharskich. Niestety na kupowaniu książek kulinarnych się kończy, co nie do końca jest ich winą.


image


To wina stylu życia, tempa życia, a także zapracowania. Wszystko załatwiają fast foody i catering. Inaczej być nie może, bo to wszystko wina rewolucji przemysłowej i rozbicia tradycyjnej rodziny z tradycyjnym podziałem ról. Jak matka pracująca w przędzalni 12 godzin na dobę przez 6 dni  w tygodniu mogła upiec  dziecku ulubione mince pie, czy przygotować cheesecake lub muffiny ? Stąd wzięły się fast foody i catering. W Londynie przy budowie metra w latach 50 - tych XIX wieku funkcjonowały jadłodajnie potrafiące wydać 2500 posiłków dziennie. To już musiało być organizacyjnie dopracowane. Codziennie na ulice 3,5 milionowego wówczas Londynu wyjeżdżały setki wózków z workiem kartofli i workiem węgla drzewnego, po to by wykarmić wszystkich zaabsorbowanych ciężką pracą i małymi, a czasem bardzo malutkimi interesikami. Cóż z tego, że kartofle ? Głód, burczący brzuch zasadniczo nie grymasi i pytań nie zadaje. Za to dzięki tym wózkom mamy smakowite jacket potato, a te same jacket potato z twarożkiem i szczypiorkiem to już niebo w gębie.


image


Na festiwal żarcia na początku chodzilem chętnie, teraz chodzę mniej chętnie bo rozszyfrowałem paru wystawców, którzy okazali się Anglikami udającymi Greka i sprzedającymi oliwki i inne greckie specyjały kupione w lokalnej hurtowni. Najbardziej rozeźlił mnie jednak autentyczny Francuz, którego zaskoczyłem w Tesco z zakupionym workiem bagietek na tzw. dopiek. Przypadkowo znalazłem odpowiedź na pytanie skąd oni biorą codziennie takie pyszne, chrupiące bagietki. Z Tesco. Teraz chodzę na imprezę pod ratusz jako osoba towarzysząca małżonce mojej Zofii, która uwielbia spotykać top - chefów, telewizyjnych celebrytów, a przy okazji kupuje trzy książki kucharskie w cenie dwóch, czasem z autografem. Bo prawdziwą pasją małżonki mojej Zofii jest gotowanie i ja nigdy tej jej pasji nie tępiłem, bo moją pasją jest jedzenie. Łączenie tych dwóch, tak różnych, pasji ma bardzo głęboki sens.


image


Zbieranie znaczków bez wątpienia tępiłbym, a klasery wyniósł do sklepu filatelistycznego i sprzedał z zyskiem. W tym roku nie bardzo chciałem iść z powodu tych incydentów drogowych, o których tyle się w telewizji trąbi. Zasadniczo po każdym takim incydencie ludzie rutynowo wychodzą na ulicę i wykrzykują, że się nie boją, że nikt i nic nie zaszczepi w ich sercach nienawiści, że nic nie zawróci ich z obranej drogi. A ja się boję, widać coś jest u mnie nie w porządku z instynktem przetrwania. Choć prawdę powiedziawszy część z tych krzyczących też się boi. Jest ich dokładnie 1,5 miliona, by tylu nie przyjachało w 2016 roku do Paryża w charakterze turystów. Bo się boją. Nareszcie ktoś nas policzył, jest nas tchórzy 1,5 miliona. Na szczęście mój niepokój był nieuzasadniony.  Włodarze powiatu  zapowiedzieli w lokalnej gazecie, że nie oglądając się na Brukselę, ani rozporządzenia Home Office, sami zadbają o nasze bezpieczeństwo wynajmując wozy bojowe w firmie zajmującej się wywozem śmieci.


image


Było fajnie ciepło, bezpiecznie i smacznie. Najbardziej radowały dwa polskie stoiska z prawdziwego zdarzenia. Może ktoś czuć jakiś dyskomfort estetyczny, że biesiadujemy w cieniu śmieciarki, ale lepsze to niż La Rambla, Nicea i berliński Weihnachtmarkt. Tam zabrakło wyobraźni i choćby zwykłej śmieciarki, która jak się okazało może być całkiem skutecznym wozem bojowym. 


image


image

Nasz burmistrz trzyma z emerytami, najpewniejszy elektorat. A niezbyt udany produkt niemieckiej socjotechniki, b. premier Donald Tusk mówi - zabierz babci dowód. Polityczny idiota.


image


image


image


image


image


image


image


image


image


image


image


imageimage


image

Deutsche Ketchup und Mayo Station. Od razu widać, ze przodujący kraj Unii, największa produkcja wszystkiego, takze keczupu i majonezu

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (54)

Inne tematy w dziale Rozmaitości