Siukum Balala Siukum Balala
1476
BLOG

Classic Car Show 2017

Siukum Balala Siukum Balala Motoryzacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 81


image

Tesla Model X 


Szczerze powiem, że iść na Classic Car Show specjalnej ochoty nie miałem. I wcale nie chodziło o te 15 funtów na bilet wstępu. Powód był zgoła inny. Od dwóch tygodni, franczyzowa sieć " Bargain Booze " na terenie Greater Manchester rozpoczęła promocję i sprzedaje Jacka Danielaka w cenie 19,99 za litr. A z taką pojemnością to można zrobić niezły classic szoł i bez auta. Za tyle normalnie kupuje się 0,7 l. 
Na jednej butelce oszczędza się zatem  7 - 8 funtów, na dwóch już 16 funtów, więc pieniądze na bilet miałbym z oszczędności. I co, można oszczędzać ? Jeśli się chce to można, tyle że tu musi też działać rząd na odpowiednim poziomie i prowadzić właściwą politykę w stosunku do hurtowników i detalistów, a ci już zadbają o konsumenta i dostarczą odpowiednie produkty w odpowiedniej cenie na potrzeby weekendu.


O tym, że jednak pojechałem zdecydował drobiazg. Zwykle o takich imprezach informują billboardy, jednak i bez tego wiadomo, że coś się kroi, bo na mieście napotyka się nadzwyczajną ilość old timerów. Tak było w ostatnią sobotę. Najpierw minął mnie Jeep, w wersji wóz łączności USArmy, potem jakiś Mercedes cabrio z lat 60 - tych, przemknęło mi przez głowę, że zdarzy się cud i będzie  rarytas Mercedes " Mewa "


image

To nie Mercedes, ale " mewa "


Na koniec wyprzedził mnie Citroen DS i już wiedziałem, że muszę tam być. Citroen DS - najbardziej zaawansowane  technicznie auto II połowy XX wieku. W czasie gdy byłem we Francji jeździły jeszcze po drogach jako pełnoprawne auta, żadne tam classic car. Czarował ten samochód wszystkim, nie tylko tym, że jeździł nim prezydent Charles de Gaulle.


image


Niesamowite, futurystyczne kształty, pierwsze hamulce tarczowe, niezwykłe osiągi, no i to hydrauliczne zawieszenie z regulowanym prześwitem, okna bez ramek, później pojawiły się światła sprzężone z układem kierowniczym, po to by światła nie " uciekały " w pole podczas brania zakrętów. Wreszcie ta kierownica z jedną szprychą, znak rozpoznawczy Citroena. Później ta sama kierownica będzie czarować w uboższej siostrze DS - a, w Citroenie Visa. Nie to było jednak najważniejsze, najważniejsze było to, że DS to auto Fantomasa, a Fantomasa oglądałem pasjami, w kinie byłem na każdym Fantomasie i to po kilka razy. Dla filmu o Fantomasie ten cudowny DS nauczył się nawet latać. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że nadekspresyjni Francuzi nazywali Citroena DS, boginią. Liczyłem również na spotkanie z Renaultem 4, paskudnym kwadraciakiem, którego nie lubiłem z powodu wajchy biegów w kierownicy, tej rączki od parasolki - jak nazywał ją mój patron. Podniecała mnie również wizja spotkania z moją pierwszą, nieodwzajemnioną miłością, Renaultem Espacem. Pokochałem to auto od pierwszego wejrzenia. Jechaliśmy z szefem z Tuluzy do Paryża. Szef - staruszek, ale z Cytryny wyciskał ostatnie soki, pruł 140 - 150 km/h... i nagle coś furknęło i odleciało. Było ciemno zielone i to był Reanult Espace. Espace znaczy po francusku przestrzeń, przedział, ale też i przestrzeń kosmiczną. I to było auto kosmiczne. Zdążyłem tylko zauważyć dwójkę francuskich bachorów, które drwiły ze mnie wywalając języki.


Pomyślałem sobie wówczas : w czym moje dzieci są gorsze, że nie mogą jechać takim autem i wywalać języków na jakiegoś Ruska w Zaporożcu, czy Niemca w Wartburgu. Muszę i ja mieć takie auto. W zasadzie jako mężczyzna byłem już spełniony, miałem syna, a budowę domu powierzyłem spółdzielni mieszkaniowej, bo od tego one były w realnym socjalizmie. Po trzech latach pracy w lesie drzew zasadziłem więcej niż ci, co dorabiali w wakacje i jeździli sadzić las w ramach OHP. Brakowało mi jedynie Renaulta Espace. Zacząłem od folderów. Piękna deska rozdzielcza, futurystycznie wyprofilowane, głębokie podszybie, ze sporym blatem dla pasażera. Pięć miejsc z tyłu, więc mógłbym dodatkowo mieć jeszcze trójkę dzieci. Do tego możliwość ustawienia foteli w wersji salonik, opcjonalnie stolik. Można jechać i grać w " tysiąca " albo spożywać wyroby, ale na to to ja się podczas jazdy nie zgadzam z zazdrości. Auto marzenie. Dochodzenie do celu zajęło mi równo dziesięć lat, ale dopiąłem swego... i jak szybko się zakochałem tak szybko się odkochałem. Silnik V6, nienasycony benzyną, automatyczna skrzynia, więc dodatkowe zużycie paliwa. Serwisowanie tylko w autoryzowanym serwisie Renault. Wymiana filtra i oleju hydraulicznego w skrzyni biegów 550 PLN, wymiana oleju w silniku tylko w warsztacie przez odsysanie, bo brak dostępu do korka w misce olejowej. Z każdym drobiazgiem do serwisu, a po holowaniu ciężkiej przyczepy campingowej wycieki i korektory hamowania do wymiany. Rozstaliśmy się po 1,5 roku za obopólną zgodą, na podstawie umowy kupna - sprzedaży bez orzekania winy. Okazało się, że zasada by pierwszą miłość przetestować w różnych okolicznościach drogowych, a dopiero potem decydować się na trwalszy związek, obowiązuje również w motoryzacji.


Niestety nie spotkałem mojej pierwszej miłości. Może to i lepiej, po co przeżywać kolejne rozczarowanie, tym bardziej że widziałem " Renię "  7 lat temu. Nie powalała wyglądem, obleciała, dziwiłem się sobie, że mogłem coś takiego pokochać. Nawet huta się o nią specjalnie nie upominała, bo nadwozie miała z kompozytów, jak jakiś Trabant. Nie było również Renaulta 4. W ogóle " Francuzy " nie są zbyt popularne wśród brytyjskich fanów old timerów. Brytyjscy kolekcjonerzy aut to cholerni motoryzacyjni patrioci, więc hołubią, restaurują, kolekcjonują głównie produkty brytyjskiej motoryzacji, bądź takie, które w powszechnej opinii uchodzą za brytyjskie, np. Vauxhalle. Na salonie dominowały zatem roadstery  " MG " - w różnym wieku - szalone auta angielskich dandysów.


image


Jeszcze liczniej reprezentowana była wielodzietna rodzina Austinów z egzemplarzami wszystkich klas, typów i przeznaczeń. Oczywiście sporo Vauxhalli i Mini Morrisów.


image

Austin Minor 1000


image

Kredens czy samochód ? 


image

Aistin A35 w wersji van 

image


image


image


Segment aut ekskluzywnych to oczywiście Rolls - Royce, Jaguary i produkowane w Rochdale pod Manchesterem repliki Bentleya, ulubiona marka królowej.


image


image


image


image

Koło Bentleya. Takie mocowanie koła w " Amilcarze"  zabiło Isadorę Duncan, wcześniej ofiarą motoryzacji padła dwójka jej dzieci. 


Zza oceanu mogły być tylko krążowniki szos... i były. Auta o jakich się nam w Europie nie śniło.


image


image


image


image

Auto zarejestrowane w Gotham City na nazwisko Batman 


W dziale " włoszczyzny " rej wodziło auto, które prawie w całości mieści się w bagażniku Cadillaca, czyli Fiat 500 - super gwiazda włoskiego kina lat 60 - tych XX wieku. 


image


image


image


image

Jednak pobyt w sekcji francuskiej nie był tak całkiem zmarnowany, o nie. Obejrzałem dwa dostępne DS - y i uznałem, że poczucie estetyki zmieniło mi się całkowicie. Te pół szprosu w kole kierownicy uznałem za dziwactwo.


image


image


image


image

Citroen SM 

Najważniejszym spotkaniem było jednak spotkanie z Talbotem. Cudowne auto, bardzo krótko było moim autem służbowym, dzięki niemu zrozumiałem ważną regułę, która brzmi następująco: być może socjalizm w teorii jest lepszy od kapitalizmu, ale kapitalizm jest lepszy od socjalizmu w praktyce. Przejście ze stajni Syrena - Fiat - Polonez do stajni Talbota to był przeskok o dwie epoki. Coś jak przejście Kubicy z klasy gokart do Formuły 1.


image


image


Jakie to było auto ? Ciemny błękit z połyskiem tak głębokim, o jakim nawet eksportowy Polonez mógł  marzyć. Gruba, miękka kierownica o małej średnicy, taka jakie lubię. Kierownice w autach bez serwa musiały mieć dużą  średnicę, szofer potrzebował dźwigni by przymusić końcówkę drążka do zmiany pozycji. Kto zmieniał położenie kół przednich w aucie marki Syrena stojącej na postoju, ten wie dlaczego fajera miała taką, a nie inną średnicę. Miał Talbot miłą w dotyku, pikowaną welurową tapicerkę i taką samą podsufitkę, wnętrze wyciszone absolutnie, do tego solidna gała w lewarku zmiany biegów, osadzonym w harmonijkowym, gumowym mieszku. Biegi wchodziły miękko z dołu do góry i z góry w dół. To nie Fiat 125p z wiecznie niedomagającymi synchronizatorami. Przełączniki na kolumnie kierownicy również osadzone w gumowych mieszkach. Bardzo przyjemne klik ! klak ! podczas przełączania.


To są drobiazgi, na które mało kto zwraca uwagę, ale one decydują o tym, że czasem kupujemy auto i dzięki tym drobiazgom pozostajemy wierni jednej marce przez dwie dekady, zmieniając jedynie modele na młodsze. Czasem dodatkowo zmieniamy i kobiety na młodszy model, po to by pasował do młodszego rocznika auta. Albo weźmy takie coś jak zwykłe pacnięcie drzwiami, pozornie mało istotne, a jednak bardzo ważne. Decyduje o tym czy auto polubimy od razu, czy zrezygnujemy, w zasadzie nie wiedząc dlaczego. Badania przeprowadzone wsród użytkowników aut pozwoliły stwierdzić, że najmilszym dla ucha odgłosem zamykanych drzwi jest dźwięk podobny do tego jaki generuje cegła lądująca w gęstym błocie. Takie miłe Pfluuummmpff ! A mnie to kojarzy się z czymś innym, może dlatego samochodziarzom się podoba ? Dlatego w pracowniach projektujacych auta ciągle poszukuje się nowym materiałów głuszących, konstruuje się nowe typy rygli i nowe typy zaczepów oraz odbojników. Projektuje się coraz to nowe kształty uszczelek żeby choć zbliżyć się do tego odgłosu cegły lądującej w błocie. To wszystko po to, by już nigdy nie było NRD i nigdy już nie skonstruowano samochodu, którego drzwi wydawałyby taki odgłos przy zamykaniu jak drzwi Wartburga. Gdyby nie Merkel to już dawno zapomniałbym i Wartburga i NRD. Odgłos zamykanego Wartburga bardzo przypomina dźwięk jaki wydaje chochla po walnięciu przez Feldfebla w kuchnię polową Wehrmachtu. Kto miał Wartburga ten wie.


Byłbym bardzo zawiedziony i byłoby to bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące, dla tego niezwykłego okazu kolekcjonerskiego, gdyby go nie było we francuskim boksie. Kto choć liznął historii motoryzacji już wie, że chodzi o Citroena 2 CV.


image


To dopiero legenda francuskiej motoryzacji, auto które zmotoryzowało Francję. Na początku nic takiej kariery nie zapowiadało. 2 CV, czyli deux chevaux - jak mawiają Francuzi - to dowód na to, że nie trzeba być pięknym i bogatym by być kochanym. Wystarczy być po prostu dobrym... i deux chevaux był dobry skoro wyprodukowano go w latach 1948 - 1990 ok. 9  milionów. Szef zespołu projektantów Citroena, Pierre Boulanger postawił podwładnym bardzo proste zadanie, jednak w związku z ową oczekiwaną prostotą zadanie było niezwykle skomplikowane. Chodziło o zaprojektowanie auta, które nie musiało być ładne, mogło być nawet krzyżówką parasolki z czterema kołami. Byle tylko zmieściło cztery osoby, oraz worek ziemniaków i mogło poruszać się z prędkością 50 km/h. Musiało być tak proste, by francuska wieśniaczka mogła je prowadzić i jadąc po zaoranym mogła zawieźć na targ kosz jajek, które należało sprzedać w postaci jajek, a nie jajecznicy. Zadanie nie było łatwe, zespół projektantów pracował równolegle z zespołem kosztorysantów, którzy każdy kolejny projekt opatrywali krótkim - merde ! Za drogie... i tak do skutku. W rezultacie powstał Citroen 2 CV auto tak ubogie technicznie, że gdyby nie powstało to trudno byłoby je sobie wyobrazić. Prototyp przetestowany i przygotowany do produkcji przed wojną posiadał tylko jedno światło z przodu. Nie posiadał świateł stopu. Z uwagi na koszty, dach pojazdu był kawałkiem  rolowanego brezentu, który był jednocześnie " klapą " bagażnika. Stelaż z rurek obciągnięty brezentem to fotele. Elektryczne wycieraczki ? zbytek. Wycieraczkę obsługiwał pasażer, bądź kierowca przy pomocy niewielkiej wajchy. Rozrusznik ? za drogi. Wystarczy sznurek i odpalanie jak silnika w motorówce. 

Później zastosowano rewolucyjne rozwiązanie, czyli korbę. Opuszczane boczne szyby ? Fanaberia. Wystarczą odkładane na zawiasach połówki szyb. Dziś elektryczny mechanizm opuszczania szyb bywa bardziej skomplikowany niż cały Citroen 2 CV. Takiego mniej więcej Citroena - z niewielkimi modyfikacjami  w stosunku do przedwojennego prototypu - zaprezentowano na paryskich targach samochodowych w 1948 roku. Nie było zaskoczeniem, że samochód z mety okrzyknięto najbrzydszym autem świata. Śmiano się i żartowano, że rozpędza się od 0 - 50 km/h przez cały  dzień. Mimo tego wybrzydzania i malkontenctwa " brzydkie kaczątko " zaczęło robić furorę i już wkrótce okazało się, że trzeba na auto czekać w kolejce trzy lata, mimo stale wzrastającej produkcji.


image


Stała się rzecz w kapitalizmie nie znana, że za auto z drugiej ręki płacono więcej niż w salonie. Skąd my to znamy. Tym sposobem Francuzi posmakowali realnego socjalizmu i tak im już zostało. Choć Citroen poradził sobie z popytem, zwiększając - zgodnie z regułami kapitalizmu - podaż, to oni i tak kochają socjalizm po dziś dzień i gotowi za socjalizm umierać. Tak wkrótce wygląda historia najniezwyklejszego autka na Classic Car Show w Trafford. Na koniec okazało się, że angielscy kolekcjonerzy potrafią docenić urodę i design francuskiej motoryzacji. 


image

Naliczyłem aż osiem Citroenów " Traction Avant " To kolejna legenda Citroena. Auto rewelacyjne i rewolucyjne, dzięki zastosowanym trzem nowinkom technicznym. Samonośne nadwozie, kto dziś odważyłby się produkować auto na ramie ? Niezależne zawieszenie i przedni napęd. Rozwiązania, które się sprawdziły i trudno sobie wyobrazić by wymyślono w tej materii coś innego. Citroen " Traction Avant " to piękna linia, drapieżna, wysunięta  do przodu maska. " Spływający " po przednim kole błotnik, czuć rękę i rzeźbiarza - włoskiego stylisty  i blacharza, no i ten lekko odchylony do tyłu przedział pasażerski. Jakby go pęd powietrza tak ułożył, to nie powinno dziwić. Pruć takim autem 130 km/h ? To musiał porażać. Czy mieli rację Francuzi nazywając ten model " Królową szos " ? Chyba tak.


image


Gdziekolwiek się nie pojawił od razu wzbudzał zachwyt. Wszędzie prócz Polski. Wcale nie dlatego, że my Polacy mamy tak wyśrubowane wymagania motoryzacyjne, nic z tych rzeczy. Citroen " Traction Avant " to ulubione auto funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zwane w Polsce " Demokratką " Ubowcy też wiedzieli to co ja po przejażdżce  Talbotem. Socjalizm ma i owszem przewagę teoretyczną nad kapitalizmem, jednak lepiej wrogów ludu i zaplutych karłów reakcji  ścigać autem kapitalistycznym, o wiele lepszym, szybszym i bardziej komfortowym niż radziecka  " Pobieda " Zatem " Demokratka " stojąca przed kamienicą nie zwiastowała niczego dobrego. Mieli Rosjanie swój " czornyj woron " a my swoją czarną " Demokratkę "


image


Widząc takie auto przed domem można było mieć pewność, że już wkrótce na naszej drodze życia stanie jakiś nadgorliwy sędzia Stefan i nieprędko będzie nam dane jechać znowu samochodem, o ile w ogóle będzie nam dane. W takiej sytuacji lepiej było załatwić sobie lewe papiery i zaszyć się gdzieś na Ziemiach Odzyskanych. Tak oto na pięknej motoryzacyjnej  imprezie musiało mi się przypomnieć coś tak paskudnego i złowrogiego jak ubowcy i sędzia Stefan w "Demokratce "


Rozmaitości i motoryzacyjne niezwykłości 


image

Święty i Volvo ? 


image

Heinkel Trojan, zadaszony skuter. Wersja eko ? 


image

Heinkel Trojan, młodszy brat włoskiej Isetty


image


image


image

Camper Bedford " Bedouin " 

image




Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie