Ludowa psychiatria na podobne stany umysłu znajduje dziesiątki określeń. Mówi się o paranoi, natręctwach, nerwicach, szajbie, obłędzie, opętaniu, fobiach, schizach, amokach, a niektórzy używają nawet określenia pierdolec. Niektóre z tych terminów znajdziemy i w podręcznikach psychiatrii, gdzie oznaczają różne, nieraz bardzo poważne, chorobowe stany umysłu i różne problemy duszy. Ja używam określenia zajob i w dalszej częsci notki - jeśli zajdzie potrzeba - używał będę tego określenia. Chodzi o stany umysłowe kolegium redakcyjnego Gazety Wyborczej. Tego ich brania nieszczęsnego, przysłowiowego Polaka na redakcyjny skaner i zdejmowanie z niego - niczym z cebuli - warstw ksenofobii, rasizmu, nacjonalizmu, homofobii, wstecznictwa, zacofania, nijakości, braku kultury, prostactwa, obskurantyzmu itd, itd. Życie Grażyn i Januszów w czerskich kazamatach naprawdę do lekkich nie należy. Mamy schyłek sezonu urlopowego, więc tematem wiodącym w publikacjach tego redakcyjnego panopticum są oczywiście urlopowe zachowania Polaków. Czegóż tam nie ma ?
Od sławnych popisów Agaty Młynarskiej upłynęło już tyle czasu, a nauk żadnych nie pobrano i wniosków nie wyciągnięto. W srebrnych bucikach czerskich elit dalej słoma jeszcze z czasów PKWN.
Polacy na wczasach zachowują się skandalicznie. Na wyprzódki biegają do stolika, są hałaśliwi, siorbią, żrą 3 x więcej niż wynosi koszt all inclusive. Piją 6 x więcej. Osobny rozdział to zachowanie w samolotach, sławne klaskanie. Horror. A jak jest naprawdę. Polacy stali się bardzo rozpodróżowanym narodem. Z wielkim zdziwieniem napotykałem na Wyspach Kanaryjskich, w miejscach publicznych, napisy informacyjne nie tylko w angielskim, francuskim, niemieckim, ale również polskim, co mnie dość mocno zaskoczyło i sprawiło przyjemność. Zachowanie Polaków nie odbiega od zachowań innych Europejczyków, a jeśli odbiega to na plus. By sprawdzić jak zachowują się np. Anglicy to należałoby się z nimi przelecieć na jakiś turnus na Baleary. Też klaszczą, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Przecież to nie z powodu Polaków awaryjnie lądował w Bordeaux samolot brytyjski i to nie Polacy stoczyli regularną bitwę z francuskimi antyterorystami na płycie lotniska, tylko pijani Anglicy. To nie z powodu dwóch pijanych Polek lądował w Dusseldorfie brytyjski samolot, tylko z powodu dwóch pijanych Angielek, które z powodu duszności chciały otworzyć drzwi na wysokości 30 tysiecy stóp. Duszność wzięlą się z tego, że obu paniom zabroniono przeniesienia przez kontrolę bezpieczeństwa litrowej butelki whisky, więc wypiły ją duszkiem. Whisky nie piorun, nie razi od razu, ale swoją moc wywoływania duszności posiada. Czy angielskie gazety piszą o tym, że Angielki to bydło i chamstwo ? Nic podobnego. Wszystko obrócono w żart i po 10 - dniowym pobycie w niemieckim areszcie, pisano, że dwie spóźnione Angielki wróciły z niemieckiej niewoli. Przy okazji witane triumfalnie przez sobie podobnych, z jakiegoś osiedla beneficiarzy. To przecież nie Polka w obecności konsumentów robiła sex competition w pubie w Magaluf, zaliczając 17 zawodników, tylko Angielka. To nie dla Polaków brytyjska policja - w porozumieniu z hiszpańską policją - uruchamia w Palma de Mallorca sezonowy, brytyjski komisariat policji. O wczasowych zachowaniach Anglików możnaby prowadzić interesującą kronikę, tylko po co ? Nikt nie ma zajoba by to robić i nikt nie ma jakichś ukrytych, niepojętych celów by to robić.
Francuzi uwielbiają na przykład puszczać wiatry. Robią to nie tylko w filmie " Wielkie żarcie " czy " Kapuśniaczek " ale i w życiu realnym. Robią to w domu po dobrym posiłku, ale i w miejscach publicznych, na przystanku, w metrze i tym podobnych miejscach. Czy jakiś lewicujący dziennikarz z L' Humanite - wzorem naszych mentalnych sowieciarzy z GW - pisze, że Francuzi to chamy i prostaki ? W życiu tego nie napisze. Bo on jest z nich, on niesie ten sam bagaż kulturowy, hołduje tym samym zwyczajom i zachowaniom, porozumiewa się tym samym kodem. Pisząc to sponiewierałby pamięć dziadka i ojca, którzy puszczali wiatry gdy przyszła im na to ochota. O Niemcach ich zwyczajach i etymologii słowa Pumpernickel, pisał nie będę bo to nie notka gastrologiczna.
Osobnym tematem, powtarzającym się w czerskich publikacjach sezonowo od kilku już lat jest oczywiście legendarny parawan i parawaning. Jednak tegoroczne zajęcie się tematem - w związku z generalnym natarciem na PiSPolactwo - przechodzi wszelkie wyobrażenia i możliwości trawienia czerskiej publicystyki.
Czegóż tam nie ma ? Są wynajęci przez redakcję socjologowie i psycholodzy jest pogłębiona analiza parawaningu. Dlaczego ? skąd ? w jakim celu ?

Czy to plaża na gdańskich Stogach ?
Parawaning odpowiada żywotnym cechom Polaków, pokazuje ich wsobność, egoizm, sobiepaństwo, potrzebę izolowania się, pana na zagrodzie, potrzebę zawłaszczania terenu, czyli głód ziemi tak typowy dla byłych mieszkańców Kongresówki. Takie rzeczy proszę szanowych czytelników dzieją się nad Bałtykiem, a my nieczujni śpimy, zamiast walczyć z tym haniebnym zjawiskiem. Tyle, że ja mam spore doświadczenie w polegiwaniu nad Bałtykiem. Polegiwałem od Piasków na Mierzei Wiślanej po ujście Piaśnicy, od Mielna przez Trzęsacz do Międzyzdrojów, a gdyby Konferencja Poczdamska przyznała nam cały Uznam to leżałbym i w Peenemunde i na pewno tam też natknąłbym się na parawny. Bo parawany były zawsze jak sięgam pamięcią, a pamiętam jeszcze powiew wielkiego świata i eleganckie wyplatane kosze przed Grand Hotelem w Sopocie. W jakim celu i dla kogo wystawiano te kosze ? Przecież bydła 500 + jeszcze nie było.
Redakcja poszła dalej, redakcja poprzez swoich emisariuszy wysłanych w różne rejony świata ustaliła, że tam nie ma parawanów. Okazało się jednak, że dogłębne zbadania tematu, bez poniesienia niezbędnych kosztów jest niemożliwe. Darujmy to jednak redakcji, która robi bokami. Już badanie rasizmu Polaków pokazało, że nie stać ich na opłacenie normalnego Murzyna, tylko redaktor Jacek H - B musi farbować się na AfroPolaka, by unaocznić nam, że każdy z nas gotów jest zasztyletować - wbrew Szekspirowi - każdego Otella, który pojawi się w naszym polu widzenia.
Tyle, że wysłanie " parawanologów " do Tajlandii i Rio nie załatwia sprawy i niczego nie wyjaśnia. Tu niestety redakcja poszła po kosztach. Bilet do Tajlandii kosztuje poza sezonem 280 funtów, koszt 7 - dniowego pobytu w hotelu B&B w Bangkoku to około 80 funtów, hostele Rio to również taniocha, bilety last minut również. Tam nie ma parawnów bo nie wieje, a jeśliby Tajlandczyk miał materiał na parawan, to w pierwszym rzędzie uszyłby nową plandekę do swojej trójkołowej taksówki " Bajaj " Podobnie postąpiłby młody macho z Rio. On z parawnu uszyłby nowy garnitur, by jeszcze bardziej rozkochać w sobie niemieckie turystki 50 +
Temat parawaningu pod różną postacią występuje w Europie i nie tylko. I tu niestety redakcja się nie przyłożyła chyba z powodu kosztów. Rozumiemy, że bilet lotniczy " flex " do Nicei za 600 funtów to spory wydatek. Pobyt w hotelach na Lazurowym Wybrzeżu i badanie tematu parawaningów to też spory koszt i my czytelnicy to rozumiemy.

Izolowanie się francuskiej burżuazji od pospólstwa w Biarritz ( koszt 12 euro/dzień )



Kto ma w rodzinie budowlańca ten załatwia izolowanie rusztowaniowe. Każdy orze jak może.

Namioting izolacyjny
Choć nie odpowiada nam sobiepaństwo, izolowanie się i zawłaszczanie piachu na atlantyckich i śródziemnomorskich plażach, z tym redakcja musi walczyć z użyciem całego dostępnego arsenału. Formy parawaningu na europejskich plażach sa rozmaite. Od eleganckich na weneckim Lido, w Biarritz, czy Lazurowym Wybrzeżu, po cofnięcie się do czasów przedgalijskich na plażach Akwitanii.



Tam ludność miejscowa z dostępnych materiałów buduje zaawansowane forteczne obiekty służące izolowaniu się i zdatne w razie czego do długotrwałej obrony. Jeszcze trwalsze obiekty powstają na plażach kanaryjskich, gdzie jest dostateczna ilość wulkanicznego budulca. Tam mimo apeli lokalnej prasy - by tego nie robić - powstają barbakany, a czasem jeśli 14 - dniowy turnus, to i prawdziwe zamczyska z wulkanicznego kruszywa. Podobno owe zamczyska zakłócają cyrkulację powietrze na plażach i powodują powstawanie wydm nie tam gdzie trzeba, niszczą przy okazji pejzaż i roślinność powodując niedożywienie miejscowych kóz. Takie proszę państwa barbarzyństwo wypoczywa na europejskich i nie tylko europejskich plażach.

Zamki kanaryjskie

... odpieprzcie się od tego Polaka, on ten obiekt zastał. Ten fort zbudowali Niemcy
Zatem nie pozostaje mi nic innego jak przeróbka słynnych słów Nadredaktora " Odpieprzcie się od... " i powiedzenie :
- Odpieprzcie się od Polaków.
A czytelnikom rada : nie kupujmy gazety, która nami pogardza.
Inne tematy w dziale Rozmaitości