Siukum Balala Siukum Balala
3549
BLOG

Gruzja 2018. Spotkanie z Saakaszwilim. Wywiad - rzeka ( Exclusive salon 24 )

Siukum Balala Siukum Balala Humor Obserwuj temat Obserwuj notkę 74

 image

- Grigorij ? Eto wy ? 

- Da, odkuda ty mienia znajesz ? 

- Nu, ja znam nie tylko wasze imię, ale i familju

- Wy Saakaszwili ? Da ? 

- Da, a wy kto ? naczelnik poczty, czy sam listonosz, że wszystkich po nazwisku znacie ? - patrzył nieufnie 

- Nie naczelnik poczty i nawet nie listonosz, ja Poljak. Staruszkowi zaświeciły oczy.

Objąłem go, a może nawet obłapałem, serdecznie obłapałem. 

- Grigorij ! Grigorij ! Grześ, kuminiorz spod Sandomierza. Ja, my wszyscy wychowaliśmy się na was. Ot skąd ja ciebie znam Grigorij. " Czterej Pancerni i pies " 

czołg " Rudy " mówi ci to coś ? Staruszek był wyraźnie zmieszany, ale chyba zaczynał tajać, powoli stawał się tym samym, znanym mi Grigorijem Saakaszwilim, kierowcą - mechanikiem czołgu o numerze taktycznym " 102 " 

- No jak nie mówi. Mówi, mówi, ale to stare dzieje, wojenne jeszcze. Mało kto pamięta. 

- Ja pamiętam, wielu pamięta, moi bracia pamiętają, koledzy pamiętają, sąsiedzi. Na salonie24 jak sądzę od rocznika 55 do 65 wszyscy pamiętają. Pierwszy rzut Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte. Grigorij był wyraźnie uradowany tym co usłyszał. 

- Wszyscy pamiętacie ? a salon24, to czto takoje, kakoj czort ? 

- Potem ci Grigorij objaśnie. 

- Nie przypuszczałem, skoro ja o tych sprawach wojennych prawie zapomniałem. 

- No może Grzesiu nie wszyscy pamiętają. Jest u nas w Krakowie taki jeden doktor filozofii, który zażądał by wszystkie kasety VHS z waszymi przygodami trafiły do zbioru zastrzeżonego IPN, on troche z wami " Pancerniakami " walczy. 

- Ubije gada, kindżał wezmę, pojadę do Krakowa i ubiję. Wiem gdzie Kraków, byłem z Gustlikiem, to koło Ustronia jest. Niedalieko. 

image

- Daj spokój Grigorij, dziś czasy takie, że z kindżałem nie wejdziesz na lotnisko, zaraz ciebie do karaula zagonią. To nie te czasy, że T-34 mogłeś wjechać do metra na stacji Tiergarten i sobie metrem jeździć jak po swoim. Zawsze kiedy jestem w Berlinie, jadę na stacje Tiergarten i nadziwić się nie mogę jak ty tam wjechałeś. Raz to nawet byłem z metrówką pomierzyłem schody, i za cholerę T-34 tam się nie mieści, a ty dałeś radę. Gieroj. 

- Może Niemcy przebudowali zejścia do metra, może znowu się boją, że im " Rudym " wjedziemy do U-bahnu -  Grigorij z miejsca rozwiał moje watpliwości

 - Tym z Krakowa się nie przejmuj, ja nad nim pracuję. On jeszcze będzie chciał pożyczyć moje kasety VHS i odtwarzacz " Otake " który kupiłem z rekomendacji Wałęsy. Nie martw się Grzesiu, obrobię go, doszlifuje jak cylindry w T-34. Polubi i on was, musi tylko dorosnąć, musi zrozumieć, że wojna to nie żarty, a już z załogą czołgu " Rudy " to żartów nie ma. 

- A czort z nim, ważne, że się spotkaliśmy i że wino masz. 

- Wybacz Grigorij, zapomniałem o winie. Nie mam stakańczyków, wachtanguri pić nie musimy, znamy się od dziecka. Pij z gwinta, frontowo jest, atmosfera jest. Pij. Cztery łyki ty, cztery łyki ja. Jak czterej pancerni. Pij brat ty moj, pij. Pijom za wasz moguczij tank " 102 " 

- Grigorij pociągnął cztery gule, sprawiedliwie. Nie oszukuje, prawy jest. 

Oczy mu lśniły, rozradowany był, pobudzony i mocno wzruszony naszym spotkaniem. 

Trochę tylko zdenerwowany był na Sowińca, ale widać było, że po winie mu przechodzi. Bo wino łagodzi obyczaje, w takim samym stopniu jak kobiety. Pociągnąłem i ja cztery gule. Sprawiedliwie. Nie musiałem już oddychać Kaukazem, oddychałem atmosferą filmu mojego dzieciństwa. 

- Powiem ci Grigorij, że ja tu trochę dla ciebie przyjechałem, z twojego powodu. Choć po prawdzie nie liczyłem, że się spotkamy. Chciałem jedynie zweryfikować to wszystko co mówiłeś o górach, o gruzińskim winie, o gruzińskich bojowych pieśniach. 

Prawdę mówiłeś. Cały czas myślałem, że po ślubie z Lidką zostałeś w Polsce, a ty jednak wróciłeś. 

- Może bym i u was został, bo choć góry u was nie takie jak nasze i powietrze inne, to ludzie dobrzy. Tylko, że u was takiej mechanizacji jak u nas w kołchozach, nie było. Mnie zawsze ciągnęło do pojazdów gąsienicowych, a " Detów " stalingradzkich u was jeszcze nie było. Nie tot progriess.

image

Powiem ci jak ja nalałem karasiny do motorka rozruchowego w DT - 54, jak diztopliwa do baku pod korek wlałem, jak szarpnąłem za sznurek, jak on zagadał. Łza się w oku kręci. Ja mogłem dla tego chrzęstu gąsienic orać od rana do wieczora pola kołchozowe. Czasem tylko żałowałem, że w ciągnikach gąsienicowych luf nie montują, żeby tak sobie choć raz z wieczora ze ślepaka strzelić, ale tak gruchnąć żeby aż na Kazbeku posłyszeli. Tak jak z " Rudego " Gustlik walił, nasz działonowy. 

image

- Szczęśliwie wam się tu żyje na stare lata ? Taka piękna z was para była na weselu w Ustroniu. 

- Eee ! nie ma o czym gadać. Pognałem sukę, zdradziła mnie ! ... i to z kim, z młodym Czernousowem. To było jakoś tak po 1956 roku, kiedy u nas paszporty znieśli i jeździć już można było. Przyjechał do mnie Czernousow z młodym synem, świeżo po szkole artylerii w Riazaniu. Młodszyj lejtnant Michaił Czernousow, pagony nowiutkie, mundur prosto ze szwalni, oficerki jak ze szkła. Czernousow owdowiał, nie miał z kim o wojnie pogadać, powspominać. To napisał do mnie, że przyjedzie pochwalić się synem. No i się pochwalił. Dwa dni piliśmy, na trzeci dzień stary Czernousow mówi : pal Grigorij " Deta " idziemy orać pole kołchozowe. Ja będę robił przodem " rozwietke " a ty za mną będziesz orał, znowu będzie jak na " Czterech pancernych " Cały dzień chodził przed ciągnikiem, a ja za nim skiba, za skibą. On " rozwietczyk " wyborny, czujny, zna się na swojej robocie.

image

Wracamy z wieczora do domu, a tu widzę młodszyj lejtnant Lidkę mi na pagony bierze. Żeby nie stary Czernousow to zabiłbym i ją i młodego artylerzystę. Pognałem sukę - idź za psem - splunąłem i więcej jej nie widziałem. 

A młody Czernousow jak to oficer, obowiązkowy był i zwyczajem żołnierskim pić zaczął i tłukł ją niemiłosiernie, bo mu się zestarzała i zbrzydła. Wot tiebia liubov. Tak i ona zostawiła go i wycieczkę z Inturistem do Warszawy wykupiła, a że naszego grażdaństwa nie miała to i została w Warszawie, bo ona była z Warszawy. Suka jedna, z takim młokosem i to na pagony polecieć. Pisała do mnie, prosiła o wybaczenie, ale ja Gruzin, u nas takich rzeczy się nie wybacza. I tak miała szczęście, że z życiem z Gruzji uszła. 

- Ejjj ! Grigorij ! brat ty moj. Smutna historia, w życiu bym Lidki o to nie podejrzewał, choć już na filmie było widać, że kleista z niej dziewczyna. Bo i do Olgierda się przystawiała i do chorążego Zenka, za Jankiem też maślanymi oczami strzelała. Wreszcie padło na ciebie Grigorij, a jak pięknie na ślubie mówiła - Pojadę z tobą, nawet do Gruzji, pojadę.

image

- Nic to - pij. Cztery łyki ty, cztery ja. Jak załoga to załoga, sprawiedliwie. Pociągnęliśmy zdrowo. Czułem się coraz lepiej, apetyt wrócił, ból głowy ustąpił. 

- Masz jakiś kontakt z załogą ? Piszecie do siebie, teraz to łatwiejsze niż za Sojuza. 

E-maile są, skype, whatappy. To już nie czasy Lidki - radiotelegrafistki i radiostacji R-113 z zasięgiem 20 km, teraz Grigorij wszystko jest globalne.

- Nie piszemy, nie rozmawiamy, po wyjeździe z Ustronia wszystko się rozleciało, każdy poszedł w swoją stronę. Nie odezwali się do mnie. Trochę żal mam. 

- No, u nich też różnie po wojnie się układało. Raz lepiej raz gorzej, nie miej żalu Grigorij. 

- A wiesz może kak u nich, kak im powiełoś ? 

- Bardzo różnie Grigorij, jak to się w wojskach pancernych mówi - raz na czołgu raz pod czołgiem. Olgierda zostawiliście pod Lęborkiem ? 

- Da

- Po wojnie biznesem zanimałsia. Miał jakiś dagawor z niejakim Kunikiem i coś tam kombinowali ze zbożem. Ale wiesz jaki Olgierd pies na baby. Wpadła mu w oko pani Nina, hrabianka Ponimirska, piękna kobieta, żona tego Kunika. Nie znasz Grzesiu polskich aktorek, ale ona bardzo podobna była do Grażyny Barszczewskiej. Wyślizgał Olgierd tego Kunika na jakieś weksle i już miał iść wyżej, ale niestety brat tej Niny hrabia Żorżyk z Brutusem sprzedali Olgierda, że on nigdy nie był w Anglii. No pewnie, że nie był. Może jeszcze u Maczka ? Wtedy Olgierd dał nogę do Pułtuska i najął się jako kierownik wydziału kultury, bo miał cechy dowódcze. Kiedy jednak w Warszawie zaczęli budować nowe osiedla, to on niby, że awans do stolicy i najął się z kolei na ciecia przy ulicy Alternatywy 4. Też się nadał, bo jak wiesz miał cechy przywódcze. W tym czasie Janek miał od cholery kłopotów. Z Marusią mu się posypało, bo do Marusi przystawił się Linda, aktor taki. Marusia była wówczas na topie, więc mu trochę pomogła. Aktor dobry, tylko niepotrzebnie powtarza w kółko - co wy qurwa możecie wiedzieć o zabijaniu. No powiedz Grigorij, na wojnie nie był, tak jak wy, a takie teksty sprzedaje. Akurat wtedy ruszał handel z Turcją, kożuchy, buty, tkaniny te rzeczy. Janek myślał, że to dobry deal, więc zmienił mazwisko na Turecki i już miał zacząć jeździć po towar. Niestety znów nic z tego nie wyszło. Ale od czego ma się kolegę, w tym czasie Olgierd załatwił mu lokal na Alternatywy 4 na fikcyjne nazwisko Winnicki, członek KC i to dopiero Janka ustawiło. W tej chwili doszedł już do godności arcybiskupa i nie uwierzysz jak się nazywa. 

- Jak ? 

- Mordowicz, rozumiesz ! Mordowicz ! 

- Niestety, Olgierd na tych Alternatywach nie posiedział za długo. Wiesz jak jest na stanowisku, wódeczki, imprezki, proszone spotkania i organy odpowiedzialne za to jemu wysiadły. Ostatni raz widziałem go w Wilanowie w 1990 roku, ale słaby już był. 

Odszedł na wieczną służbę w wojskach pancernych. Twardziel z niego był niepospolity. 

- A działonowy Jeleń ? jak jemu się przędzie ? 

- Gustlik wylądował najgorzej. Honoratka dała nogę do Niemiec i zostawiła go. Załatwiła papiery na pochodzenie, że niby Koniaków był austriacki przed I wojną, a między wojnami był anszluss, no to ona Niemka na pochodzenie jako wypędzona pojechała. Do tego załatwiła dodatek emerytalny za pracę w trudnych warunkach w czasie niemieckiej okupacji. Wiesz, że ona służyła u niemieckiego generała ? 

- Da, ja pomniu 

- No właśnie, a wiesz jaka atmosfera była w domach niemieckich generałów po 1942 roku, a po lipcu 44 to już katastrofa, pełne gacie. No niby trudne warunki pracy miała Honorata, ciągłe pranie generalskich gaci, ale tak się nie robi. Gustlikowi po rozwodzie kompletnie odwaliło. Uwierzył, że jest święty, może leczyć ludzi, więc zmienił nazwisko na Jańcio Wodnik, ale jak co do czego doszło to nawet syna własnego uleczyć nie mógł i syn dalej po wsi z ogonem latał. 

- To Gustlik miała syna ? z Honoratką ? 

- Nie, z Weronką, ale syn nie był udany, bo się z ogonem urodził. 

- Czort ? 

- Chyba tak, może to od prochu się Gustlikowi poprzestawiały geny. Proch to diabelski wynalazek. 

- Ale żyje jeszcze ? 

- Żyje, żyje. Podobnie jak Janek też poszedł blisko stanu duchownego, tylko inaczej. Poślubił gospodynię księdza i jakoś się odnalazł, pije bardzo mało i niskoprocentowe, bo co to jest 8% " Mamrot " tyle co nic. O Gustlika jestem spokojny. Gorzej z Szarikiem, bo już się za niego Gazeta Wyborcza zabrała, a jak oni się za kogoś zabiorą to umarł w butach. 

- Kak eto, co to za Gazeta Wyborcza ? 

- To jest Grigorij gazeta 2 w 1. Tak jak u was była " Prawda " i " Izwiestija " 

i u was się mówiło, że w " Prawdzie " nie ma izwiestij, a w " Izwiestji " nie ma prawdy. 

Tak w naszej Gazecie Wyborczej 2 w 1 nie ma ani jednego, ani drugiego. 

- Ale co z Szarikiem ? 

- No wzięli się za niego, bo on wypchany stoi w szkole policyjnej, podobno jest to niedopuszczalne i nie humanitarne, żeby psa wypychać i trzymać w gablocie. Popatrz Grigorij, pies im przeszkadza w gablocie, a wypchany Lenin w gablocie nie przeszkadza. Co za redaktorzy, co za gazeta. Pisali, że to jest to samo jakby Janka wypchać i postawić w gablocie. No sam widzisz Grigorij, krugom duraki. Porównywać dowódcę czołgu o numerze taktycznym " 102 " do zwykłego owczarka, choć obaj wiemy, że to nie był zwykły pies. 

image

- Może go nie ruszą z tej gabloty ? 

- Pewnie, że nie ruszą, prędzej mole Michnikowi kołdrę zjedzą. 

- Dawaj wypijom za sobaku 

- Dawaj, po cztery gule

Wypiliśmy.

- Głodniście ? Grigorij wyciągnął tuszonkę z plecaka

- Dawaj, kroj na trzy palce... i chleb też na trzy palce

Zakąsiliśmy. 

- Drug moj liubimyj, na mnie już czas. Pora wybiła moja. Iść muszę. 

- Idź brat, i mnie też zbierać się trzeba. Ekaterina Aleksandrowna pewnie się niepokoi.

Popatrz Grigorij, jak to swój ze swoim miło czas spędzić potrafi i 1,5 l manierka osuszona jak się należy. Ja hejnalista jestem dobry i z gwinta pociągnąć potrafię, ale i z ciebie niezły trębacz. 

- Spokojniejszy odejdę wiedząc, że nasze sprawy pancerne dobrze się mają, że ludzie nas pamiętają, tylko ten jeden nie pamięta, kak jego familija ? 

- Sowiniec

- Zapamiętam. 

Ruszył przed siebie tak jak przyszedł, spokojnie drobiąc kroczki, po chwili zniknął za zakrętem. Po kwadransie w jadalni u Ekateriny Aleksandrownej kończyłem obiad rozpoczęty tuszonką Grigorija. Apetyt miałem wilczy, wszystkie organa pracowały swoim stałym reżimem, czułem się wyśmienicie. Byłem gotowy do drogi. 

- Ekaterino Aleksandrowna mieszka u was we wsi Grigorij Saakaszwili, dawny kierowca - mechanik kołchozowego " DT - 45 " ? 

- Mieszkał, zmarł dwa lata przed moim, ale to był durak i pijanica, choć mechanizator dobry. Niestworzone rzeczy opowiadał, że był polskim czołgistą, że jeździł metrem w Berlinie, że on z psem i jeszcze jakichś trzech pokonali całą niemiecką dywizję " Hermann Göring " No sami widzicie, bajdy i tureckie gadanie. 

- Zaczarowane wino robicie Ekaterino Aleksandrowna, zaczarowane. Żegnać się przyszła smutna pora. Bywajcie w zdrowiu Ekaterino Aleksandrowna. 

Jeśli będę kiedykolwiek w pobliżu, odwiedzę na pewno. Dla samego wina zajrzę. 

- Bywajcie Ferdynandzie Pawłowiczu i pozdrówcie Gori. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości