Siukum Balala Siukum Balala
3587
BLOG

Obywatelka Agnieszka

Siukum Balala Siukum Balala Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 92

Obiecywałem, że do wylotu do Bordeaux nie będzie na tym blogu odgrzewania starych notek. Wszystko miało być świeżutkie, same nowalijki, jak na straganie z kapustą u posłanki Gasiuk - Pihowicz. Zaszły jednak pewne okoliczności, które sprawiły, że muszę przypomnieć notkę poświęconą tegorocznemu Berlinale.

Film " Obywatel Jones " Agnieszki Holland przeszedł na berlińskim festiwalu niezauważony. Szczerze żałowałem, bo lubię filmy osadzone w kontekście historycznym, nawet jeśli są kiepsko zrobione. Ważny jest dostęp do nowych faktów, jakaś konkretna wiedza, której film dostarcza. Ważna jest - tu sięgnę do klasyka - tak zwana prawda czasu. Na gdyńskim festiwalu " Obywatela Jonesa " potraktowano zupełnie inaczej. Bingo i Złote Lwy. Dlaczego jedne jury widzą w filmie rzeczy wielkie, a inne jury kompletnie film ignoruje ? Być może dlatego, że sztuka nie bazuje na naukach ścisłych, tu matematyczna precyzja na nic. Przychodzi młody Tuwim do Staffa i nieśmiało podsuwa swoje młodzieńcze wiersze. Staff czyta i stwierdza

- Młody człowieku, znajdź sobie jakieś konkretne zajęcie, bo z tej mąki chleba nie będzie.

Tuwim nie daje za wygraną i zostaje Julianem Tuwimem. Przy okazji podsuwa Staffowi te same wiersze. Staff mruczy, czyta z uwagą i stwierdza

- To jest bardzo dobre.

Być może z filmami jest tak samo. Tylko, że Agnieszka Holland nie była na lutowym Berlinale debiutantką. A może to jest tak, że jest na jakiś film, na jakiś temat tzw. " zamówienie " Wiem, że na festiwalach teatralnych takie niecne praktyki były stosowane. Może chodziło o to żeby Agnieszka Holland mogła wyjść na scenę z plakietką " Odwaga " By mogła wykrzyczeć te swoje " Cenzura ! No Pasaran " Rodzinnie się zrobiło, rewolucyjnie.

Inny aktor - nazwisko wyleciało mi z głowy, ale może wypłynie jak Pszoniak przysłowiową rurą - wykrzyczał : czy masz 1,5 m czy 2 m to i tak się skończysz ! 

Pomylił się o 18 cm, choć z Giertychem trafił. Ma 2 m i władza jego się skończyła, musi zatem podskakiwać na mrozie, bo do ciepłego w KPRM już nie wpuszczają.

Zastanawiam się nad stanem psychicznym tego środowiska, o jakiej cenzurze mowa, kiedy 18 z 19 filmów zaprezentowanych na festiwalu współfinansowało Ministerstwo Kultury. Dziś jedynym cenzorem jest widz, czytelnik, słuchacz. Wielki filmowy fajerwerk jakim miał być film Vegi " Polityka " zdjął z afisza widz - cenzor. Nikt inny.

Jakiej odwagi dziś potrzeba, by mówić o rzeczach dla władzy niewygodnych, jakiej odwagi potrzeba by uprawiać zawód dziennikarza, poety, pisarza ?

Na pewno brakuje temu środowisku, w tym i Agnieszce Holland, pewnego specyficznego rodzaju odwagi. Nikt nie chce porwać się na nakręcenie filmu o Henryku Hollandzie, który z wielkim osobistym zaangażowaniem, wraz z konfratrami z KC PZPR pomagał trzymać za pyski, przez niemal półwiecze, 35 - cio milionowy naród. I tu się trzeba zgodzić z aktorem, którego nazwisko wyleciało mi z głowy. Mierzyli różnie, jedni byli wysocy, inni niscy, żaden nie był jednak wielki... i ich władza się skończyła. Tylko, że ich władza pochodziła z innego nadania. Obecna władza - szcześliwie - kończy się zawsze po akcie wyborczym... i niech tak zostanie. Niech progenitura beneficjentów " byłego " nie próbuje tego zmieniać. Brakuje mi takiego rodzaju odwagi w tym środowisku, takiego scenarzysty i reżysera, który porwałby się na zrobienie filmu o młodym, ambitnym chłopaku, który pragnie zostać sędzią wojskowym. I zostaje, kończy " duraczówkę " i sądzi z wielką rewolucyjną żarliwością, karze szkodników, karły reakcji nie mogą u niego liczyć na pobłażanie, wrogowie ludu próżno szukają litości. Taki film chciałbym zobaczyć na festiwalu. Nudy ? Nie, wręcz przeciwnie, można skręcić poruszająca scenę jak młody sędzia asystuje w więzieniu mokotowskim przy egzekucji majora Andrzeja Rudolfa Czaykowskiego. A potem hapy end i przemiana surowego sędziego w uniwersyteckiego bibliotekarza. Pierdołę i safandułę w bamboszach. Takie tam błedy młodości. The End. ... jeszcze nie, jeszcze przebitka na " Łączkę " Takich filmów mi brakuje na festiwalach, czy trzeba wielkiej odwagi, by takie filmy powstawały ? Ciągłe robienie filmów o tym, że Polacy nie ratowali Żydów pachnie mi jakąś obsesją, albo " zamówieniem "

W ponad 4 milionowym Berlinie w przededniu wybuchu wojny żyło 80 tysięcy Żydów, ilu z nich uratowali sąsiedzi Niemcy ? O tym też chętnie obejrzałbym film.

A teraz odgrzewana notka. Historia Garetha Jonesa. 

image

Gareth Jones z rodziną. Lata 30 - te XX w. 

Historia Garetha Richarda Vaughana Jonesa jest tak pasjonująca i tak nieprawdopodobna, że gdyby nie wydarzyła się naprawdę, to trudno byłoby uwierzyć, że się kiedykolwiek wydarzyła. Bo trudno sobie wyobrazić, że w stalinowskiej Rosji lat trzydziestych możliwe były takie reporterskie wędrówki, jak te które przedsięwziął ten inteligentny, wrażliwy, odważny i szlachetny Walijczyk, Gareth Jones. To historia o sile inspiracji, o tych wszystkich opowieściach dziadków, babć, matek i ojców, tego co każdy nosi w sobie, tego co czasem pcha nas w nieznane, tego co często determinuje nasze życie, często sprawia że jesteśmy tymi kim jesteśmy. Matczyne inspiracje okazały się dla Garetha Jonesa tragiczne, ale życie w prawdzie, wierność prawdzie, służba ludziom krzywdzonym, prześladowanym, głodzonym to życie - choć krótkie - ma swoją wartość. Historia Garetha Jonesa zaczęła się od opowieści matki o niezwykłej, odległej krainie, gdzieś - dla Walijczyka - w innym kosmosie.

Matka Garetha Annie Gwen pracowała jako guwernantka w rodzinie walijskiego przemysłowca, magnata stalowego Arthura Hughesa. Założyciel dynastii John James Hughes to też doskonały materiał na osobny film. John James Hughes znany walijski przemysłowiec z branży hutniczej otrzymuje w roku 1868 od cara koncesję na wybudowanie huty w Rosji i dokonuje rzeczy wprost niezwykłej. Przybywa wraz z setką walijskich specjalistów - hutników, górników i murarzy i w krótkim czasie wznosi na kompletnym pustkowiu kombinat metalurgiczny istniejący do dziś pod swojską nazwą Donieck, wcześniej Stalino, a jeszcze wcześniej - na cześć założyciela - Hughesovka. Interes w Hughesovce kręci sie doskonale i wkrótce ponad 70 % rosyjskiej produkcji stali będzie pochodzić stąd. Miłośnikom osiągnięć gospodarczych carskiej Rosji, a jeszcze bardziej osiągnieć Rosji Sowieckiej wydawać, się może że oni tak wszystko sami. Niestety to był i jest dziki kraj, przemysł tworzyli ludzie Zachodu. Piece Magnitogorska stworzyli Amerykanie, słynną stalingradzką fabrykę traktorów również, osiągnięcia kosmiczne to spora zasługa teamu technicznego von Brauna. To jest ten powróz, o którym wspominał Lenin, a na którym o mały włos nie powywieszanoby zachodnich krwiopijców - fabrykantów.

 Opowieści matki o tej Hughesovce, gdzieś w dalekiej Ukrainie, zdeterminują życie Garetha Jonesa. Rozpoczyna studia w Cambridge, pilnie uczy się rosyjskiego, francuskiego i niemieckiego. Rosyjski oczywiście niezbędny do odbycia podróży do Hughesovki, niemiecki przyda się później do przeprowadzenia pierwszego wywiadu, na pokładzie samolotu " Richthofen ", z nowowybranym kanclerzem Niemiec Adolfem Hitlerem. Wywiad niezwykle proroczy z powodu stwierdzenia autora : 

- Gdyby ten samolot rozbił się teraz historia Europy potoczyłaby się inaczej. 

Studia kończy z pierwszą lokatą, więc problemu z wyborem zawodowych ścieżek nie ma. Zostaje doradcą Davida Lloyda Georga do spraw polityki zagranicznej. Bezpośrednio po studiach odbywa swoją pierwszą, krótką podróż do Hughesovki. Pracuje jednocześnie jako freelancer dla amerykańskich i brytyjskich gazet. 

Na początku lat 30 - tych zaczyna się w Europie mówić o klęsce głodu na Ukrainie. Na razie traktuje się informacje jak plotki choć dla dyplomatów sprawa jest znana. Tyle, że z Rosją Sowiecką - podobnie jak teraz - robi się świetne interesy. Zboże z Ukrainy wędruje do elewatorów w Hamburgu, Liverpoolu, Hull. Drewno z tajgi, surowce niezbędne dla przemysłu, wyprzedaje ZSRR także perły narodowej kultury. Zbiory rosyjskiej sztuki rozchodzą się na aukcjach w Paryżu i Londynie jak ciepłe bułeczki. 

Nikomu nie zależy na tym by psuć ten sielski układ, w większości europejskich krajów działa wszak bardziej lub mniej surowa cenzura. Ten obrazek popsuje dopiero bezkompromisowy Gareth Jones. Drugą podróż na Ukrainę odbył jesienią 1931 roku, relacje z podróży publikowane są na razie anonimowo. Trzecią i ostatnią podróż odbędzie Jones na początku marca 1933, po tej podróży, po relacjach o klęsce głodu w Rosji Sowieckiej otrzyma dożywotni zakaz wjazdu do ZSRR. Publikacje w prasie amerykańskiej i angielskiej wywołują szok. Rzecz wydaje się nieprawdopodobna, by na ukraińskich czarnoziemiach, najżyźniejszych glebach w Europie doszło do klęski głodu, by w XX wieku, w kraju najbardziej postępowym na świecie rejestrowano przypadki kanibalizmu. Takie rzeczy potrafi tylko komunizm. Na takie oskarżenia Kreml pozwolić sobie nie może, więc angażuje pożytecznych idiotów, oraz prasę tradycyjnie wspierającą komunizm. Jednak asem w rękawie Kremla okaże się inny angielski dziennikarz, korespondent New York Timesa w Moskwie, Walter Duranty. Karmiony kawiorem i langustami przez Litwinowa, pobierający sowite honoraria z NKWD, był de facto sowieckim agentem na specjalnych prawach. Łotr spod ciemnej gwiazdy, jednak zdolny dziennikarz, dobre pióro, laureat nagrody Pulitzera będzie do samego końca, wbrew faktom dyskredytować relacje Garetha Jonesa. Sam Jones zwarcie z systemem komunistycznym przepłaci życiem. Porwany dla okupu, podczas reporterskiej podróży po Mandżurii, zostanie zamordowany 12 sierpnia 1935 roku, w przeddzień swoich 30- tych urodzin. Towarzysza niedoli, obywatela niemieckiego, bandycu uwolnili, co bardzo uprawdopodobnia przypuszczenie, że egzekucję opłaciło NKWD. 

Agnieszka Holland zastrzega, że film zaprezentowany na Berlinale nie jest filmem historycznym. W filmie podobno dużo odniesień do współczesności. Tylko, że ja mam obawy czy analiza tych odniesień nie doprowadzi mnie do wniosku, że odpowiedzialnym za głód na Ukrainie jest Jarosław Kaczyński. Bo jakich innych odniesień można oczekiwać od Agnieszki Holland AD 2019, kiedy z filmu " Ostani pokot " wiem, że za strzelanie do dzikich zwierzą odpowiedzialne są kazania księży katolickich. Ale, że ten były prezydent Komorowski taki rozmodlony bigot był, z tym swoim sztucerem ? 

Film " Gareth Jones " jest podobno oskarżeniem współczesnych mediów, ich zblatowania z polityką, ich nieprawdopodobnej w dzisiejszych czasach manipulacji, kłamstw jakie nam serwują każdego dnia, ich sprzedajności. Jest też oskarżeniem wszelkich totalitaryzmów. A może to tylko rozliczenie z ojcem, Henrykiem Hollandem ? 

Służył totalitaryzmowi z żarliwością jakiej próżno szukać. Zaliczył wszak służbę jako politruk. Epizod dziennikarski i pisarski też chwały nie przyniósł. Obrzydliwe publikacje o polskim podziemiu niepodległościowym, o AK, o ludziach którzy umierali broniąc wolności, podobnie jak Gareth Jones. Haniebne relacje z węgierskich stalinowskich procesów. Przy tym wszystkim jakieś tam donosy na środowisko akademickie, jakiś donos na prof. Tatarkiewicza to pikuś. A, że niektórzy chcą w nim widzieć ofiarę komunizmu, cóż wojna gangów w łonie KC PZPR, nieuchronnie do takich zdarzeń musiała prowadzić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura