Wierchuszka PiS-u bardzo jednak lubi kasę i to od pierwszych dni swojego urzędowania. Jeszcze nie zdjęto wyborczych plakatów z ulic polskich miast, a już władza zaczęła zastanawiać się nad podwyższeniem wynagrodzeń dla ministrów, posłów i senatorów. Ale społeczeństwo przyjęło to bez entuzjazmu i nawet z wrogością, i co dziwniejsze bo i wielbiciele "dobrej zmiany" też nie zapałali do tej kwestii wielką radością, by nie rzec, że tego też nie chcieli. PiS wycofał się z tego zamiaru i... dlatego dawał "pod stołem" dodatkowe wynagrodzenie swoim ministrom i wiceministrom, a nawet pani premier Szydło kilkadziesiąt tysięcy wpadło do kieszeni bo tyle wart był jej podpis, gdyż sama sobie tę kasę przyznała. Czyli prawa ręka podpisała a lewa schowała kasiorkę do kieszeni. Ale wybuchł skandal i pan Jarosław Kaczyński nakazał zwrot tych pieniędzy jakimś niewiadomym fundacjom i do końca nikt nie wie, który z tych dygnitarzy te pieniądze oddał, a kto pozostał z kasą w kieszeni? A ukarani zostali posłowie i senatorowie oraz samorządowcy, którym zmniejszono wynagrodzenia wg starej zasady: "kowal zawinił, a Cygana powiesili".
To, że pisowcy lubią kasę i lubią też pobawić się za darmochę, to już wiemy po aferze GetBacku, kiedy to za pieniądze tej spółki, która oszukała prywatne osoby na 2,5 mld, urządzano różnego rodzaju imprezy, w których duże wkłady finansowe pochodziły od tej właśnie spółki. Przy aferze Amber Gold to politycy Platformy ciągnęli samolot na lotnisku, a w przypadku afery GetBacku to politycy bawili się na różnych imprezach za darmochę i nawet nagrody fundowała ta spółka, którą dostał też najbardziej uczciwy z uczciwych pan Jarosław Kaczyński. Widocznie wśród rządzących jest zasada, że skoro ktoś daje, to bierz i się nie zastanawiaj czy warto.
A co robić jak nie chcą dawać? Wówczas należy zastosować prostą, bolszewicką zasadę; musisz dawać bo inaczej jesteś skończony i taką zasadę zastosował pan Chrzanowski w ostatnio ujawnionej przez GW aferze na samych szczytach władzy. Atrybuty potrzebne do działania: pusty pokój, sam na sam czyli bez świadków i na dodatek urządzenie zagłuszające i... można żądać kasę od bogatego. Przekonał się o tym jeden z najbogatszych Polaków pan Czarnecki, kiedy został zaproszony do takiego pokoju bez żadnych świadków, gdzie dowiedział się, że jako właściciel banku ma zatrudnić wskazanego przez szefa KNF-u prawnika z odpowiednim uposażeniem i jeśli wierzyć panu Czarneckiemu, to chodziło o kwotę w granicach 12-40 mln złotych. Kiedyś mówiono o wielkiej zachłanności jakiegoś Rywina, ale to była pestka w porównaniu z tym dilem. A ten prawnik to jak się okazało ciągle był gdzieś w zarządach umieszczany przez pana Chrzanowskiego (giełda, zarząd banku), a samego prezesa KNF-u popierał pan Glapiński i na to stanowisko wywindowała go pani premier Szydło. Czyli afera wyższych sfer i jakby powiedzieć językiem PiS-u to działa jakaś grupa trzymająca władzę. Może nawet jakaś PISOWSKA ELITA?
Ale miliony to może zbyt mało, może lepiej po bolszewicku zgarnąć miliardy od prywatnych właścicieli banków? Przecież obecna władza w tempie kosmicznym chce wprowadzić dodatkowe punkty do ustawy o bankowości i na podstawie tych dopisanych zaleceń, odbierać banki od prywatnych właścicieli i przekazywać innym bankom zarządzanym przez swoich ludzi, którzy będą mogli finansować kampanie pisowskich kandydatów w wyborach. Dziwnym zbiegiem okoliczności te zapisy pisowscy posłowie wprowadzili pod obrady Sejmu dzień po zgłoszeniu do prokuratury doniesienia pana Czarneckiego w sprawie korupcji w KNF. A zabiegał o te zmiany sam przewodniczący KNF, pan Chrzanowski. Zbieg okoliczności czy efekt zastraszenia tego miliardera? Może jakaś Komisja Śledcza, bo przecież Prokuraturą rządzi polityk związany z obecną władzą, a służbami Koordynator Służb Specjalnych pan Mariusz Kamiński i też polityk tego obozu władzy. Czy kruk krukowi oko wykole? Warto to przemyśleć. A, może posłuchać lizy Minnelli?
https://www.youtube.com/watch?v=eBtn2NQ5k58
