Trasa Wujskie-Orli Kamień-Sanok Skansen
Wycieczkę rozpoczynamy w Sanoku wsiadając w autobus linii 3. Tylko kilka kursów dojeżdża aż do miejscowości Wujskie, dlatego jedyną możliwością sensowną jest odjazd o godzinie 12:09 z pętli na Wójtostwie. Autobus jedzie 40 minut, przejeżdżając przez cały Sanok i kilka miejscowości po drodze. Może jeszcze jakaś inna linia tam dojeżdża? Komunikacja autobusowa w Sanoku ma skomplikowany układ, z kursami wariantowymi, jakimiś dziwnymi liniami jeżdżącymi dwa razy dziennie itp. Trzeba tu uważać. Taryfa jest podobnie skomplikowana, wydaje się że właściwy będzie tu bilet w strefie drugiej. Dodatkowo przy zakupie trzeba wybrać gminę, a ja wiem do jakiej gminy jadę? Nie wiem.
W każdym bądź razie dojeżdżamy na pętlę w Wujskiem, gdzie rozpoczynamy wycieczkę. Wujskie to miejscowość otoczona z trzech stron górami. Nie ma przejazdu przez przełęcz gdzieś dalej, więc jest zacisznie i swojsko: tylko lokalsi się poruszają. Coś jak Stryszawa, Zawoja Wełcza, czy nawet Koninki. Świetne miejsca do relaksu.
Było zatem tak:
Wyruszyłem z pętli idąc w górę do końca asfaltu. Potem drogą gruntowo-płytową w lewo, przez łąkę, drzewa do zielonego szlaku.
Szlak ten jest wymalowany katastrofalnie, nie ma co się kierować brakiem znaków, bo nie ma ich. Nie to jest jednak najgorsze: w pewnym momencie jest on nieprzejezdny. Wchodzimy do takiego wąwozu, z jednej strony stromo, z drugiej chaszcze. Środkiem idzie droga rozjeżdżona przez maszyny leśne, błoto nie do przejścia. Po lewej idzie potok, po prawej jakiś ciek leśny ma ujście. U nas w takich miejscach są wydeptane ścieżki bokiem, tam nic nie ma, bo nikt nie przechodzi. A nie przechodzi bo się nie da. Można co najwyżej ciąć chaszcze maczetą. Albo gumiaki ubrać to przejdziesz, chyba że utkniesz. W środku tego wszystkiego jest drzewo ze znakiem, żebyś wiedział, że nie zabłądziłeś i w dobrym miejscu utknąłeś.
Następnie droga nieco się osusza i idziemy nią aż do polany roboczej leśnej, gdzie ściągają drzewo, stoi maszyneria pochowana po krzakach itp. Dalej druga jest utwardzona i idzie nieco w dół. Dochodzimy nią do asfaltu – drogi z Sanoka do Lisznej,
gdzie skręcamy w prawo i idziemy do góry (nie ma oznakowania). Jest tu jakiś ruch aut. W każdym razie docieramy do Lisznej, gdzie jednocześnie jest grań i czerwony szlak. Skręcamy w lewo, mknąć do Orlego Kamienia. Łagodna trasa. Ponieważ szła burza więc tu ruszyłem żółtym szlakiem na dół umykając jej. Tu jest trochę stromo. Po zejściu do drogi skręcaj w prawo, aby dotrzeć do skansenu. A jak nie chcesz to idź dalej żółtym szlakiem do Sanoka.
W proponowanym wariancie nie ma stromych podejść, zacienienie jest ale momentami słońce dogrzewa, szczególnie na asfalcie i drodze leśnej. Jedyny mankament to że jest nie do przejścia, przez błocko. Błocko to jest potworne już przy bezdeszczowej pogodzie, a co się tam dzieje jak popada parę dni? Grupa typu rodzina z dziećmi może tu mieć problem. Po co rysować szlak skoro nie da się nim przejść? Pewnie zatonęli w tym błocie i dlatego tak beznadziejnie to wygląda. Jakiegoś GPSa używajcie bo nie da się iść za znakami. Myślałem, że przeoczyłem odbicie szlaku i zeszłem z niego.
Widoki są słabe, drzewa zasłaniają, ale cień za to jest. W upały cień jest fajniejszy niż widoki. Wchodzisz rano do lasu i nie odczuwasz gorąca, a wieczorkiem wychodzisz. I tak to działa.
Orientacyjny czas przejścia: ok 3 godzin na dół nie licząc dojścia do skansenu.
Koty: w skansenie.
Ogólnie OK.