PKO BP Ekstraklasa w zawieszeniu do końca marca.
PKO BP Ekstraklasa w zawieszeniu do końca marca.

Kluby polskiej ekstraklasy proszą rząd o pomoc. Grozi im bankructwo przez koronawirusa

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Koronawirus odbije się finansowo na wszystkich klubach piłkarskich. Część drużyn z ekstraklasy będzie na skraju bankructwa, jeśli hipotetycznie rozgrywki zostaną wznowione za kilka tygodni. Włodarze klubów chcą poprosić rząd o pomoc w walce z kryzysem w polskiej piłce nożnej. 

W środę odbyła się wideokonferencja sztabu kryzysowego ekstraklasy, w skład którego wchodzili prezesi, ich zastępcy, prawnicy, członkowie zarządów. Włodarze klubów dyskutowali, jak zaradzić ogromnym kosztom, jakie generuje pandemia koronawirusa. Przypomnijmy, że rozgrywki przynajmniej do końca marca są zawieszone. Firmy ponoszą wyłącznie straty, nie generują zysków z praw telewizyjnych, reklam i biletów. 

Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki zaproponowali wszystkim tzw. Tarczę Antykryzysową, która ma stanowić gwarancję utrzymania obywateli na czas walki z koronawirusem. Na podobne rozwiązania liczą kluby PKO Ekstraklasy. Podczas wideokonferencji padły takie rozwiązania, jak zawieszenie składek ZUS, spłaty podatków, atrakcyjne kredyty i pożyczki, a także dofinansowanie polskiego sportu. 

- Kluby sportowe, tak jak pozostała cześć branży rozrywkowej czy turystycznej i gastronomicznej znalazła się w grupie najbardziej poszkodowanych w wyniku kryzysu spowodowanego koronawirusem. Myślę, że trzeba starać się, by sport też był tą gałęzią, która będzie mogła liczyć na wsparcie ze strony rządu - powiedział jeden z piłkarskich działaczy w rozmowie ze sport.pl. Choć i tak zasugerowany plan pomocowy to - przyznają zarządcy polskich klubów - kropla w morzu potrzeb drużyn ekstraklasy. 

Większość piłkarzy namawiała Ekstraklasę SA i PZPN do przerwania rozgrywek ze względu na sytuację epidemiologiczną w Polsce. Nie wszyscy jednak podzielali tę opinię. - Nie uważam, by była to słuszna decyzja. Sprawa nie jest do końca klarowna, bo co się zmieniło w stosunku do czwartku, kiedy PZPN i Ekstraklasa SA podejmowały decyzję, że gramy? Nie możemy żyć pod wpływem wpisów jednej osoby, nawet tak znanej jak Jakub Błaszczykowski. Z tego, co wiem, to nie jest on specjalistą od chorób zakaźnych czy wirusów. Ustalenia powinny zapaść wcześniej. My byliśmy we Wrocławiu i chcieliśmy grać ze Śląskiem - analizował sytuację w "Przeglądzie Sportowym" Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa.

Później szkoleniowiec tłumaczył, że nie chciał obrazić Jakuba Błaszczykowskiego i podkreślił, że jego słowa źle zinterpretowano. Papszun nadal twierdzi, że ekstraklasa na początku kryzysu z pandemią koronawirusa powinna grać mecze przy pustych trybunach. - Mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju szantażem. Jak inaczej nazwać sygnał, że klub X nie wyjedzie na mecz? Jak to odbierać? Obawiam się, że takie postawy mogą tworzyć w przyszłości precedensy. Jak będzie moment, że trzeba będzie grać przy wysokiej temperaturze, to jakiś klub stwierdzi, że jego zawodnicy nie chcą wystąpić, bo może być to niebezpieczne? - tłumaczył ostatnio w "Przeglądzie Sportowym". 

Argumenty Papszuna popierał Jakub Rzeźniczak. - My też tracimy, nie grając meczów. Mamy przecież różne premie, wejściówki. Więc w jakimś stopniu również będziemy stratni. To jest ciężka sytuacja. Ja nie chciałbym rezygnować z moich zarobków. Obecna sytuacja to nie jest wina piłkarzy - stwierdził obrońca Wisły Płock. 

- Ja też jestem za tym, żeby nikt nie pracował, ale wiem, że jest to niemożliwe, bo niektóre branże nie mogą się zatrzymać. My, jako piłkarze, walczymy o naszą grupę zawodową. Nie mamy wpływu na to, że ktoś musi pracować w sklepie czy w szpitalu. Piłkarze nie muszą grać. Choć gdybym ja osobiście musiał dalej trenować i grać, to nie miałbym z tym problemu - sugerował Rzeźniczak w "Kanale Sportowym". 

Zawodnik został skrytykowany w sieci za słowa o tym, że nie zamierza rezygnować ze swoich zarobków w ciężkiej sytuacji epidemicznej, która dotyka cały kraj i wszystkie zawody. Rzeźniczak wystosował oświadczenie do kibiców i przyznał się do błędu: - Pragnę serdecznie przeprosić wszystkich, którzy poczuli się dotknięci moją niefortunną wypowiedzią. W pełni rozumiem wasze pretensje i zaręczam, że absolutnie nie było to moją intencją. Doceniam pracę każdego człowieka, doskonale wiem, że dla wielu ludzi nadszedł bardzo ciężki czas - czytamy. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości