Kibic reprezentacji Polski przed drugim meczem grupy E piłkarskich mistrzostw Europy z Hiszpanią, na stadionie "La Cartuja". Fot. PAP/Adam Warżawa
Kibic reprezentacji Polski przed drugim meczem grupy E piłkarskich mistrzostw Europy z Hiszpanią, na stadionie "La Cartuja". Fot. PAP/Adam Warżawa

Pokażcie, że macie jaja!

Redakcja Redakcja Euro 2020 Obserwuj temat Obserwuj notkę 85
Żeby odzyskać szacunek kibiców, nasi reprezentanci muszą pokazać, że mają jaja. Że się nie boją, że gwiżdżą na bajeczną technikę Hiszpanów, której przeciwstawią ambicję i serce do walki - pisze Piotr Dobrowolski.

Obie drużyny dzieli przepaść

Tylko fantaści i niepoprawni optymiści mogą żądać, żeby reprezentacja Polski pokonała dziś Hiszpanię. Oczywiście, piłka jest nieprzewidywalna, wszystko, może się zdarzyć i tak dalej. Tyle, że to truizmy. Pięknie brzmiące w teorii, wygłaszane, ku pokrzepieniu serc. Z rzeczywistością mają niewiele wspólnego. 

Prawda jest bowiem taka, że obie drużyny dzieli przepaść. W umiejętnościach technicznych, boiskowym obyciu, zgraniu, kulturze gry. Nie łudźmy się – po katastrofalnie słabym występie przeciwko Słowacji, NIE MOŻNA od Biało-czerwonych oczekiwać cudu. A właśnie w kategoriach cudu należałoby postrzegać ewentualną wygraną Polaków w Sewilli.

Polecamy:

Muszą pokazać, że mają jaja

Dlatego, ja na cud nie czekam. Nie czekam ani na sensacyjną wygraną, ani na wymęczony remis. Oczywiście, jeśli się uda, będzie super, ale nie zamierzam sobie robić płonnych i mocno naiwnych nadziei. Ja chciałbym tylko, żeby nasi piłkarze nie wyszli na boisko, jak stado baranów zmierzające na rzeź. Niech wyjdą jak gladiatorzy, którzy idą na śmierć, ale z podniesioną głową i z honorem. Muszą walczyć, jak będzie trzeba to gryźć Hiszpanów po kostkach, nie odpuszczać. Ta drużyna musi być jak zaciśnięta pięść. Szansa na korzystny wynik będzie tylko wtedy, gdy Polacy rzucą się rywalom do gardeł, nie zostawią im nawet metra wolnej przestrzeni na boisku. Przegrać można zawsze i z każdym. Ale jest porażka i porażka. Żeby odzyskać szacunek kibiców nasi reprezentanci muszą pokazać, że mają jaja. Że się nie boją, że gwiżdżą na bajeczną technikę Hiszpanów, której przeciwstawią ambicję i serce do walki.

Polacy będą cierpieć

W rozmowie z Salonem24.pl były dwukrotny król strzelców Ekstraklasy, w przeszłości napastnik hiszpańskich klubów Meridy i Toledo, Jerzy Podbrożny powiedział, że w sobotnim meczu Polacy będą cierpieć. Miał na myśli, że nasi będą głównie biegali za piłką wymienianą między Hiszpanami. Tyle, że cierpieć też można z godnością. Niech Polacy biegają, niech oddychają rękawami. Byle tylko raz czy dwa odebrali rywalom futbolówkę i wyszli z kontrą, która narobi bałaganu w polu karnym faworytów.

Związany z PZPN kanał „Łączy Nas Piłka” opublikował filmik z odprawy przed meczem ze Słowacją, na którym trener Paulo Sousa uczulał piłkarzy na Milana Skriniara. Mówił jak obrońca Interu Mediolan ustawia się przy stałych fragmentach gry, jak należy go kryć. I ów Skriniar właśnie, strzelił nam drugiego gola.

Sousa zrobił skład drewna i papy

Co wyniosłem z tego filmiku? Że Portugalczyk to wizjoner, który przewidział sytuację na boisku, a nasi piłkarze są gamoniami, bo nie zrozumieli trenera. Tyle, że prawda nie jest tak zero jedynkowa. Po pierwsze upublicznienie materiału z odprawy może wywołać rozdźwięk pomiędzy selekcjonerem a zawodnikami, na których Sousa zrzucił odpowiedzialność za przegraną. Po drugie zaś, czekam na materiał serwisu „Łączy Nas Piłka”, w którym pokazane zostanie, jak z porządnej europejskiej drużyny, Sousa przez ciągłe mącenie w personaliach, zrobił skład drewna i papy.

Na Bońka spadają gromy

Dwa dni przed meczem z Hiszpanią Zbigniew Boniek zapowiedział, że bez względu na wynik Biało-czerwonych na Euro, nie zwolni Paulo Sousy. Zabrzmiało to śmiesznie, wszak „Zibi” od połowy sierpnia nie będzie miał już nic do powiedzenia w PZPN, a o tym, czy Sousa pozostanie na stanowisku, zdecyduje jego następca.

Skoro już o Bońku mowa, to na głowę ustępującego szefa krajowej federacji piłkarskiej spadają gromy. Bez pardonu atakują go nawet najwierniejsi dziennikarscy akolici, którzy przez osiem lat bez krępacji się do niego łasili. Bońka można lubić lub nie, ale tylko ktoś totalnie pozbawiony wyobraźni mógłby sądzić, że zatrudniając Sousę świadomie dokonał sabotażu kadry. Co by o nim nie mówić, to reprezentacja zawsze była dla pana Zbyszka niezwykle ważna. Szkoda, że dziś zapominają o tym ci, którzy przez dwie kadencje, jakie spędził na fotelu prezesa PZPN, grzali się w jego blasku.

Piotr Dobrowolski

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport