W lutym ma dojść na Śląsku do największego od 1981 roku, strajku. Do tej pory uczestnictwo w strajku potwierdzili hutnicy, koksownicy, kolejarze oraz pracownicy zbrojeniówki. Wkrótce o przystąpieniu do strajku mają zadecydować strategiczne sektory naszej gospodarki – górnictwo i energetyka. Szczególnie górnicy mają powody do strajku, ponieważ nowy wicepremier i minister gospodarki – Janusz Piechociński
„opowiada się za siedmiodniowym tygodniem pracy kopalń, a poza tym cały czas niewyjaśniona jest sprawa górniczych emerytur”
– przypomina Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.
W październiku powstał Międzyzakładowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy, skupiający śląskie oddziały największych central związkowych w kraju.
„Komitet domaga się stworzenia ulg dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w kryzysie (zwolnienia zapowiedziały 534 polskie firmy), wsparcia tych, które odczują skutki pakietu klimatycznego, ograniczenia umów śmieciowych, likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia i utrzymania przywilejów emerytalnych dla zatrudnionych w szczególnych warunkach”
Na list wystosowany w grudniu do wicepremiera, związkowcy odpowiedzi nie otrzymali. Jeżeli nie dojdzie do dialogu w komisji trójstronnej, ludzie będą walczyć o swoje prawa na ulicy. Zanosi się na powtórkę z lat osiemdziesiątych. Co prawda sytuacja jest nieporównywalna, chociażby z tego względu, że wiele strategicznych dla naszej gospodarki firm już nie istnieje, to jednak protest tych, które się organizują w MKP-S może i tak doprowadzić do nieprzewidywalnych skutków - zarówno wymiernych strat gospodarczych, jak i przesunięć na scenie politycznej. Kto wie, czy zapowiadane strajki nie będą gwoździem do trumny dla słabnącego Tuska i jego rządu.
http://archiwum.rp.pl/artykul/1175984-Slask-szykuje-najwiekszy-strajk-od-ponad-30-lat.html
Inne tematy w dziale Rozmaitości