Powiedzieć, że kryzys walutowy nad Bosforem się rozkręcił, to jak nic nie powiedzieć. W tym momencie należy sobie raczej zadać pytanie, dlaczego on w ogóle wybuch, co poszło nie tak, jak z niego wyjść i czego mają się wystrzegać inne kraje (w tym Polska), żeby podobnej sytuacji uniknąć. Krótko mówiąc, to dobry moment, by obecny krach zrozumieć.
Prezydent Erdogan oczywiście mówi "co złego to nie ja" i zrzuca całą winę na Stany Zjednoczone, z którymi Turcja ma ostatnio napięte relacje. Nie można mu się dziwić, bo przecież nie przyzna się przed wyborcami do własnych błędów. A tych w ostatnich latach popełnił sporo.
Tym, za co obecnie Turcja płaci w największym stopniu, jest jej model gospodarczy, który polegał na oparciu wzrostu na rozdmuchanej konsumpcji finansowanej zagranicznymi kredytami. Właśnie się przekonujemy, że nie jest to zbyt trwały fundament dla gospodarki, choć w krótkim okresie pozwalał osiągać fenomenalne wyniki.
Donald Trump nie spowodował tureckiego kryzysu w pojedynkę. On po prostu wiedział, gdzie Turcja ma czuły punkt -- i sama go uczyniła czułym.
