Harley Porter Harley Porter
396
BLOG

Mark Brzeziński czyli Repninek z kochanicą

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 14

Kim był Nikołaj Repnin wie każdy kto choć trochę interesuje się historią. To rosyjski ambasador w okresie panowania Stanisława Augusta, który nadzorował i zdominował politykę wewnętrzną i zewnętrzną ówczesnej Rzeczypospolitej. Ponoć w sali tronowej warszawskiego pałacu stały dwa siedziska ma podwyższeniu. Na jednym zasiadał Król, a na drugim Nikołaj Repnin.  Zagraniczne delegacje wchodzące do sali tronowej, często nie wiedziały do kogo mają się zwracać, do kochanka carycy Katarzyny, czy do jej ambasadora?! 

Niestety, historia lubi się powtarzać i ponownie pokazuje nam, że nadal jesteśmy państwem niesamodzielnym, w dużej mierze zarządzanym przez innych, a w każdym razie, bardzo na zarządzanie w Polsce wpływających. Po niegdysiejszym Repninie, już w dwudziestym wieku, przyszli sowieccy ambasadorowie nadzorujący komunistycznych, polskich pierwszych sekretarzy i wydającycy dyspozycje w iście repninowskim stylu. I kiedy sądziliśmy, że czasy sterowania Polską przez innych mamy już za sobą i że Wałęsa jest tylko Lechem, a nie Bolkiem - jebud! Znowu pojawili się nadzorcy! Dwie ambasady, jak dwie wieże, między którymi niczym Gondor, rozciagała się Rzeczpospolitą, sterowały rytmem politycznym serca Polski. Niemcy i Ameryka państwa, których ambasadorowie od samego początku III RP postanowili wypływać na politykę naszego kraju. 

Dzisiaj, interesuje nas ambasada przy Alei Ujazdowskiej 29/31 w Warszawie, czyli ta amerykańska, a w szczególności jej obecny ambasador Mark Brzeziński, syn znacznie sławniejszego i o większym polityczny znaczeniu - Zbigniewa. Chciałoby się powiedzieć, że Mark Brzeziński to nieodrodny syn swojego ojca, ale takie stwierdzenie byłoby chyba znacznym nadużyciem. Mimo, że obaj związani z partią demokratyczną i obaj wiedzę o Polsce czerpali głównie z Gazety Wyborczej, jednak za najlepszych politycznych lat starego Brzezińskiego, partia demokratyczna znacząco różniła się od tej obecnej. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nikt z partyjnych tuzów nie robił sobie fotek z wojującymi pederastami i mimo, że był demokratą nigdy nie ośmieliłby wywiesić obok flagi amerykańskiej niepełno tęczowej flagi homoseksualistów. Młody Brzeziński ani z jednym ani z drugim nie ma najmniejszych problemów, a jego poprawność polityczna idąca w parze z genderową afirmacją jest znacznie powyżej przeciętnej. To iście bajdenowski wzorzec mentalny, akceptujący każde zberezieństwo byle było ono w głównym nurcie trendów społecznych choćby owe trendy były do szpiku kości zdemoralizowane.

Owo liberalno demoralne wzmożenie, ten główny sznyt dzisiejszego,  politycznego establishmentu jest tym, co łączy młodego Brzezińskiego z obecnymi władzami Polski, a co zgrzytało za poprzednich rządów. Owa liberalna sztama z rządem Donalda Franciszka Tuska jest tak mocna, że ambasador Brzeziński nabrał wody w usta, kiedy to Tusk rękoma swoich czynowników, podczas przejmowania władzy, deptał prawo i łamał konstytucję. Nie było by w tym nic dziwnego, w końcu ambasadorom obcych państw nie wolno wtrącać się w politykę państwa, w którym przebywają, lecz Amerykanie nigdy tego nie przestrzegali, wypowiadając się i ingerując w kwestiach decyzji poprzedniego, polskiego rządu, które uznawali za niepraworządne. W kwestii łamania prawa przez bandę Tuska panuje cisza cisza jak makiem zasiał, a jeśli już coś  jest artykułowane to pełne poparcie, o którym świadczyły wspólne selfie strzelane sobie przez Brzezińskiego z pół ukraińcem Bodnarem i innymi tuskowymi czynownikami oraz przekazy płynące z amerykańskiej ambasady i ministerstwa "sprawiedliwości" mówiące o pełnym poparciu pana ambasadora dla działań rządu Tuska.

Wogóle, pan Mark Brzeziński wykazuje wyjątkową aktywność w kontaktach z obecną ekipą rządzącą, a jego oblicze, podczas spotkań z wierchuszką PO, promienieje nie mniej, jak podczas  uczestnictwa  w sodomskich paradach, na których hasał jakby był stałym uczestnikiem zabaw w "Błękitnej Ostrydze".  W działalności amerykańskiej ambasady  dochodzi nawet do takich aberracji, że kochanica Marka Brzezińskiego poprawnie politycznie zwana partnerką - Olga Leonowicz, którą ma przy sobie (dwukrotnie był żonaty) spotyka się niczym królowa matka z różnymi POwskimi czynownikami i jakby sama była ambasadorem, udziela im poparcia i zagrzewa do utrwalania liberalnej demokracji.

Symbioza amerykańskiej ambasady z obecnym polskim nierządem jest tak duża, że Markowi Brzezińskiemu nie przeszkadza nawet kiedy Tusk obsabacza republikańskich senatorów za zawetowanie pomocy dla Ukrainy. Nie przeszkadza, bowiem lewackie, amerykańskie władze pod egidą Biedna i Haris, traktują obecne, polskie władze jako sprzymierzeńców w koalicji anty republikańskiej, a przede wszystkim anty trumpowej. Wobec wywołanego przez demokratów wewnętrznego, społecznego burdelu w Ameryce, skończyło się  stawanie amerykańskich władz za całą Ameryką. Dzisiaj staje się tylko za demokratami, co doskonale wyczuł Donald Antoni Tusk, a co w pełni akceptuje i wprowadza w życie Repninek Brzeziński i jego kochanica!

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka