2 czerwca o poranku budzimy się w zmienionej rzeczywistości politycznej. Wynik wyborów, a jeszcze bardziej frekwencja, przy której został ustalony, nie pozwala udawać, że nic się nie stało.
Pierwszy, optymistyczny. Tak, zależy mam. Przytłaczającej większości dorosłych mieszkańców Polski nie jest wszystko jedno, i wierzą oni, że ich decyzja coś znaczy.
Drugi, także. Nie o wszystkim mogą zdecydować pieniądze, trzymanie władzy i większości mediów. Strona rządząca, mimo zaangażowania w kampanię swojego kandydata całego, poza granice nie tylko przyzwoitości, ale i śmiesznoci jaką była policyjna zgraja skierowana do łapania gdańskiego Batmana, aparatu administracji państwowej, mimo zaangażowania w kampanię na bogato wielkich środków z legalnych i nielegalnych źródeł, przy bezprawnym zablokowaniu kasy największej partii opozycyjnej - przegrywa.
Trzeci, jeszcze bardziej. Nie zgłupieliśmy, jako społeczeństwo do tego stopnia, by dać się w oczy okłamać. Wyborcza opowieść koalicji rządzącej o tym, że byczo jest, a co złe to tylko poprzednicy, a my to biało-czerwoni patrioci gospodarczy w Maszu Niepodległości idący dla większosci brzmiało dysonansem. Prawdziwe dokonania rządu Donalda Tuska jednak przekonały. Wstrzymanie i kaleczenie CPK, Adam Bodnar, Barbara Nowacka i Barbara Engelking. Niemiecka flaga przy lokalu wyborczym w Raciborzu. Gigantyczne łgarstwo nie przykryło zagrożeń, pięknie wypunktowanych anonimowymi banerami w Warszawie w ostatnich dniach maja - prezydent Trzaskowski to Zielony Ład w twoim domu, migranci na twoim utrzymaniu w twojej gminie, promocja LGBT w każdej szkole, polskie wojsko tam, gdzie Bruksela każe.
Czwarty, tym razem do przemyślenia dla PiS. Uradowani wynikami drugiej tury, nie zapominajcie o pierwszej. Skuteczność wymaga realizmu. Wczoraj bardziej przegrał Rafał Trzaskowski i wizja tego, co za nim stoi, niż wygrała wasza opowieść o tym, jak dobrzy byliście i Karol Nawrocki.
Rząd Donalda Tuska rzucił na szalę tych wyborów wszystkie swoje argumenty, i otrzymał odpowiedź. Teraz zostaje mu trwać mać do terminu, bo do zasadniczej korekty ani honorowego odejścia nie jest zdolny. Trochę szkoda czasu, który jeszcze zmarnuje.
Inne tematy w dziale Polityka