Rację ma Jacek Karnowski:
Nie było piosenki Kazika o Smoleńsku. Artysta nie dostrzegł dziejącego się dramatu. Nie widział szachownicy w błocie. A może dostrzegł, ale uznał, że tym razem powinni wypowiedzieć się inni? W każdym razie Kazik Smoleńska nie ośpiewał.
Nie ośpiewał Kazik Smoleńska.
Bo po prawdzie nikt nie opisał jeszcze, nie dał artystycznej formy, nie napisał książki, nie zrobił filmu o tej niepotrzebnej katastrofie lotniczej, o banalnych przyczynach - kampania prezydencka, ale prezydent zaspał, więc trzeba szybciej, nie ma czasu by odlecieć na zapasowe lotnisko, zresztą prezydent przecież może użyć prezydenckiej władzy i nakazać lądowanie we mgle na nie nadającym się, nieczynnym i zdewastowanym lotnisku. Rozumiem prezydenta, polscy humaniści za punkt honoru uznają nie znać się na prawach fizyki, nigdy nie mieli do czynienia z zadaniami praktycznymi.
Nikt nie napisał książki, nie nakręcił filmu o następującej po katastrofie dekadzie narodowego obłędu indukowanego, sterowanego i podsycanego przez brata prezydenta i przez urojeniowego paranoika u jego boku.
Ten pierwszy zapewne rozumiał z tłumaczeń ekspertów dosłownie nic, humanista, podobnie jak jego brat, z pogardą odnoszący się do działań praktycznych, nie potrafiący zadbać o swój wygląd, swoją bieliznę osobistą, pozwalający by dom, w którym mieszka zamieniał się w ruderę. To wszystko przekłada się na jego wizję państwa.
Wreszcie mesmeryzujący, hipnotyzujący autentyczny świr, uwodzący swoimi odlecianymi w kosmos teoriami, spiskami, bombami, sztuczną mgłą, helem, dobijaniem rannych, świadkami, że "3 osoby przeżyły" połowę Polaków.
I comiesięczne pogańskie orgie śmierci, rytualne Dziady, wzywanie duchów niezupełnie zmarłych ofiar katastrofy do prawie-życia, pochodnie, przemowy, lampiony, drzewka, kwiaty, śmieci, masowa histeria.
A obok, przerażona własną niemocą i cudacznym spektaklem racjonalna Polska nie potrafiąca poradzić sobie z szaleństwem, nie potrafiąca przywołać do porządku, okiełznać wyrachowanej bandy demolujących tkankę społeczną, żerujących na tragedii hien w partyjnych mass mediach, teraz umieszczonych w państwowo-partyjnie sprywatyzowanej telewizji publicznej.
Pozwalano im na to, bo daliście się szantażować bredniami o cierpieniu, żałobie, tak jak dzisiaj szantażują was tombakowym patriotyzmem.
Nikt tego nie opisał, nikt nawet nie musnął tematu, jeden Kazik się przy nim zakrzątnął próbując pokazać pogardę, fałsz i pokazową pokraczność funeralnej celebry i kiczu.
Ale to za mało. Chciałbym by, w zalewie mniej lub bardziej mądrych wyzwań, ktoś się porwał na opisanie tych 10 lat.