Tydzień temu w Wielkiej Brytanii opublikowany został tzw Raport Chilcota, komisji zajmującej się od 2009 roku oceną brytyjskiego udzaiłu w wojnie w Iraku. Raport jest druzgocący dla byłego pemiera, Tonyego Blaira, który zadecydował o współuczestnictwie w wojnie u boku USA.
nie wyczerpano możliwości dokonywania inspekcji i poszukiwania broni masowej zagłady, będącej rzekomo w produkcji lub w posiadaniu armii irackiej
skutki wojny w Iraku to ofiary wśród ludności cywilnej idące w miliony, to rozbicie struktur państwowoych (demokratyzacja, ich mać) i społecznych, niesłychane cierpienia ludności cywilnej w wiele lat po wojnie (a pośrednio również obecna sytuacja w regionie i powstanie IS)
Najważniejszym zarzutem pod adresem Tonyego Blaira jest świadome wprowadzenie w błąd opinii publicznej. Raport Chilcota stwierdza, że ówczesny premier kłamał społeczeństwu. To jest bardzo poważne oskarżenie, dobrze udokumentowane:
Informacje o brytyjskim raporcie przemknęły chybko przez polskie media, nie zauważyłem natomiast zalewu komentarzy, w zasadzie nie zauważyłem żądnych komentarzy.
A przecież Polska brała udział w wojnie irackiej na tych samych zasadach, co Wielka Brytania, kampania propagandowa opierała się na tych samych manipulacjach i kłamstwach. Jeszcze kilka lat temu jeden z prominentnych polityków oskarżał Donalda Tuska o przedwczesne wycofanie się z Iraku.
Nie jestem komisją ani Johnem Chilcotem, moje możliwości i środki są ograniczone, nie mam dostępu do dokumentów więc mogę tylko apelować - i zapewne nie zostanę wysłuchany.
Jedyne co mogę zrobić, to ponownie wkleić mój wpis sprzed dziesięciu miesięcy. Nie zmienię w nim ani jednego znaku, nie poprawię żadnej literówki, nic nie dodam ani nie ujmę:
Migranci? Przyczyny? To proste - my ich zaprosiliśmy
Ponieważ MY tam byliśmy, więc teraz ONI będą tu. Wpierdzieliliśmy się w awanturę, zniszczyliśmy wątły system równowagi w Iraku i jeszcze wątlejszy w Afganistanie, otwierając drzwi dla wszelkich plag wojennych, przy okazji umożliwiając w miejsce zniesionych przez nas struktur społecznych, które okazały sie pod naporem czołgów, samolotów, helikopterów i piechoty morskiej wątłe niczym pajęczyna, zagnieżdżenie się strukturom państwa islamskiego. Spowodowaliśmy niesłychane cierpienia, rozpaliliśmy ogniska wojen domowych, których nie będziemy już gasić, bo sobie poszliśmy, zostawiliśmy za sobą setki tysięcy zabitych, rannych, okaleczone i rozbite więzi rodzinne - a w braku funkcji państwowych to rodzina daje bezpieczeństwo i opiekę, zdewastowane gospodarki.
Tak, my, my, którzy daliśmy się wkręcić w awanturę afgańską, a następnie, jakby tego było mało, w awanturę iracką, na podstawie, jak już wówczas było wiadomo, wątpliwych, a jak potem się okazało dętych i fałszywych, brak mi wystarczająco silnych słów, dowodów na broń masowego niszczenia, jakieś fabryki gazów bojowych, jakieś rakiety, jakieś bomby atomowe. Oh, gówno, niczego takiego tam nie było, był dyktator, prymityw ale przebiegły i z wielką gębą.
Pamiętacie zdjęcia naszych dzielnych chłopców w Bagdadzie. Zresztą, jeśli nie pamiętacie idźcie sobie na film "Karbala", to odświeżycie sobie pamięć. Tylko pamiętajcie, że w tej Karbali, tej prawdziwej, to nie jakieś cienie ginęły w walce po drugiej stronie, tylko ludzie.
Nie, większość z krajów "tam" to nie były demokracje, choć niektóre próbowały wprowadzić jakie takie standardy. Ale to nie była dzicz, jak nadwiślańska ludożerka pisze. Zresztą, to nie ma znaczenia. Ważne, że zostały tam po naszym krótkim pobycie, żeby sięgnąć do klasyki "ruiny i zgliszcza". Nie w przenośni, tylko rzeczywiste i widoczne blizny ruin i wypalone domy. I ludzie pozbawieni nadziei, szans odbudowy egzystencji, bo udało nam sie wypuścić z butelki wszystkie okrutne dżiny tamtego świata.
Do tego nałożyły się popierane przez nas rewolucje. Nim się jednak zorientowaliśmy okazało się, że rewolucje doprowadziły do kolejnego załamania, do katastrofy jeszcze głębszej.
No, nasza chata z kraja, a teraz wzorem Piłata wszyscy chcieliby umyć ręce unurzane we krwi arabskiej, afgańskiej i jakiej jeszcze.. Nie ma w Polsce nikogo, kto przyznałby - tak, byłem za udziałem Polski w tych operacjach wojennych, tak, czuję się odpowiedzialny za skutki i za katastrofę humanitarną, do której się przyczyniłem, tak, jestem winny.
To jest n i e d o p o j ę c i a - nie ma nikogo, kto te wojska wysłał. Nie ma nikogo, kto by pilnował, by tam były, nie ma nikogo kto by dosyłał wciąż nowe kontyngenty - przez lata. Widać pojechały tam same, w tajemnicy przed rządem i opinią publiczną, na własną rękę, a w ogóle, to nie było tam żadnych wojsk, to tylko inscenizacja, telewizyjna w dawnych halach Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu.
Na moim koncie na fesjbuku są przyjaciele i bliscy znajomi Chińczycy, Mongołowie, Persowie, Szwedzi, Polacy, Żydzi, Latynosi, Bośniacy, Turcy, Kurdowie, Rumuni. Multikulti jak cholera, no, nagromadziło się znajomości przez lata. Ale teraz mam ochotę wywalić z połowę polskich znajomości. To, co piszą i ściągają z różnych latryn internetu budzi moja odrazę. Tę samą odrazę czuję, gdy widzę tytuły i zajawki wpisów niektórych autorów S24. Również tych ze strony głównych, dobieranych i promowanych. Ja tego śmiecia przeważnie już nie czytam, bo mnie odrzuca ta duszna atmosfera ksenofobii, rasizmu różnych odmian i, ja wiem, homoerotyzmu? Homo w znaczeniu nie wspólnoty płci, ale wspólnoty najgłębszych uprzedzeń, które przed sobą nawzajem z lubością i rozkoszą obnażacie.
Ja tego nie potrafię zrozumieć, tej zaciekłości, nienawiści, pogardy, arogancji, bezdennej ignorancji. Tej infantylnej, okrutnej niewinności. Tej śmieciowatej pewności, że my, biali, chrześcijanie jesteśmy w czymkolwiek lepsi. Nie, nie jesteśmy, bo rozpierdzielilśmy świat milionom ludzi, a teraz pogardzamy nimi bo są w nieszczęściu i desperacji.
Dzicz? Spójrz w lustro, zobaczysz przerażające oblicze bezdusznej dziczy