Sprawę korupcji w KNF prowadzą Minister Sprawiedliwości, jednocześnie Prokurator Generalny, być może znajomy jednego z podejrzanych (telefon od żony to nie jest żadne wyjaśnienie ewentualnych zarzutów) i minister od służb, którego syn jest protegowanym szefa NBP, tego samego, który protegował podejrzanego na stanowisko szefa KNF.
Jeśli udział obu ministrów w wyjaśnianiu najpoważniejszej afery ostatnich lat, która zachwiała polskim systemem bankowym nie jest przykładem stronniczości, to nic już nią nie jest.