Teutonick Teutonick
366
BLOG

Pełna symbioza, jakaś forma komensalizmu czy jednak zwykłe pasożydnictwo

Teutonick Teutonick Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

   Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że rekonstrukcja w ramach rządu Zjednoczonej Prawicy mogła faktycznie stanowić warunek dla powodzenia pewnego dilu, który być może właśnie na naszych oczach zaczyna się urzeczywistniać. Płyną sygnały zza oceanu o możliwym wsparciu przeróżnych wiele mogących środowisk dla uwiarygodnienia na arenie międzynarodowej polskich roszczeń o reparacje wojenne ze strony Niemiec. Dziwnym przypadkiem czasowo zbiegły się owe sygnały z wizytą w Berlinie min. Czaputowicza, podczas której o „pracach” nad utarciem jakichś wiążących obie strony ustaleń w tym temacie zdążył się po raz pierwszy zająknąć szef zaodrzańskiej dyplomacji.

   Sprawa o tyle może wyglądać na poważną, że owo wsparcie dla polskich roszczeń miałoby przyjść ze strony prawdziwych specjalistów w dziedzinie wymuszania odszkodowań, dysponujących w tej materii wieloletnim doświadczeniem i niebagatelnymi narzędziami międzynarodowych nacisków. Nie oszukujmy się - tzw. Przedsiębiorstwo Holokaust nie narodziło się wczoraj i nie wzięło się znikąd, a jego presji ulegały dotąd nawet tak asertywne w polityce międzynarodowej kraje jak Szwajcaria.

   Środowisko żydowskie nadal dysponuje największym i potencjalnie najbardziej boleśnie oddziaływującym batem na pruski zad. Tak więc jeśli udałoby nam się podłączyć pod tą pracującą od lat w systematyczny sposób maszynerię, nasza skuteczność w dochodzeniu się z rządem Bundesrepubliki mogłaby diametralnie wzrosnąć.

   Jest  jednak pytanie o cenę tego niepisanego sojuszu. Na ten przykład, wybiegając nieco do przodu,  jeśli przy tej okazji, w przypadku sukcesu w negocjacjach z Niemcami, część reparacji miałaby trafić w niekoniecznie polskie, ale reprezentujące pewną część obywateli zamieszkujących ziemie II Rzeczpospolitej przed 1939 rokiem, ręce, pozostaje kwestia jaki procent całości odszkodowań miałaby stanowić owa część.

   Można by ją, w nieco drastyczny sposób, porównać do procenta przynależnego papudze, zatrudnionemu do wywalczenia w sądzie odszkodowania za wypadek komunikacyjny, w którym sprawca nie miał ubezpieczenia OC. Rzecz w tym aby prowizja dla takiego adwokata nie stanowiła lwiej części uzyskanego odszkodowania, nie mówiąc już o przekroczeniu jego całościowej sumy. Czyli tak jak w tytule – w tej rozgrywce do wyboru mamy trzy opcje. W gestii naszej dyplomacji będzie teraz doprowadzenie do realizacji najkorzystniejszej z nich.

   Pamiętajmy o tym, że mamy do czynienia z raczej mało romantycznymi zimnymi graczami, którzy nie kiwną palcem dla samej pięknej idei, a prócz tego potrafią liczyć jak nikt inny. Możemy jedynie ubolewać, że nasza pozycja międzynarodowa uniemożliwia nam w tego rodzaju przypadkach samodzielne reprezentowanie samych siebie, ale na taką właśnie siłę i prestiż pozycji Polski na światowych salonach pracowało przez lata całe grono naszych światłych mężów dyplomacji z niebagatelnym przecież w dominującej liczbie przypadków doświadczeniem w pracy dla służb – tych jawnych, tajnych i dwupłciowych. Ale cóż, gra się tym, co ma się w ręku.

   W tle może niepokoić dodatkowo przyjęta niedawno przez U.S. Senat uchwała w sprawie mienia bezspadkowego wraz z perspektywami do wcielenia jej zapisów w życie, a także postawa polskiego rządu wobec ewentualnych sankcjonowanych przez nią ruchów, wykonywanych przez środowiska roszczące sobie prawa do rzekomego reprezentowania całych rzesz naszych dawnych krajowych właścicieli o raczej mało polsko (nie mylić z małopolskimi) brzmiących nazwiskach. Mam nadzieję, że na szczeblu rządowym ktoś pilotuje tę sprawę bacznie się przyglądając podejmowanym działaniom niekoniecznie przyjaznych Polsce podmiotów tak, aby ostateczny bilans zysków i ewentualnych strat pozostał dla nas zdecydowanie korzystny.

   Pamiętajmy więc przy tej okazji również o tym, że tak gloryfikowany przez niektórych, a odsądzany od czci i wiary przez innych obecny #POTUS również jest przede wszystkim biznesmenem, a Stany Zjednoczone od lat w mniej lub bardziej zawoalowany sposób stają niezmiennie na straży interesów właśnie tych środowisk, z którymi być może przyjdzie nam się teraz układać. I nie mam tutaj bynajmniej na myśli Niemców, którzy w tym rozdaniu mogą okazać się – o zgrozo – drugoplanowym graczem.

   Która to dotycząca naszych sąsiadów zza Odry perspektywa, przywołująca obraz antylopy lawirującej pomiędzy stadami sytych hien i wychudzonych likaonów, być może będzie miała jeszcze w przyszłości okazję napawać niejednego Polaka, pamiętającego dotychczasowe rachunki krzywd, niekłamaną satysfakcją.

Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka