threeme-ww threeme-ww
581
BLOG

Świat bez Boga - herezja, bluźnierstwo, czy... rzeczywistość?

threeme-ww threeme-ww Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 94

Do napisania tej notki skłonił mnie komentarz pewnej blogerki, która napisała, że: "Bez Boga nie ma świata". Takie i inne sformułowania słyszę w moim otoczeniu bardzo często, za każdym też razem zastanawiam się, jak to z tym jest...

Nie zrozumcie mnie źle - nie jestem (mimo wszystko) ateista. Nigdy i nigdzie nie wojowałem z wierzącymi, no może poza okresem (lekkiego) młodzieńczego buntu, gdy spierałem się na ten temat z moja śp. babcia, czy okresem studiów, gdy moim współlokatorem był kolega określający się sam jako "ultrakatol". Pomimo odmiennego światopoglądu tych osób od mojego i często zażartych dyskusji darzę je dużym szacunkiem i jakoś udawało się nam pogodzić skrajnie odmienne poglądy. Jednak do rzeczy: w związku z przytoczonym cytatem nasuwa mi się kilka pytań. Pewnie nie są one oryginalne, pewnie wielu zadało je przede mną, nigdzie jednak nie usłyszałem godnej odpowiedzi. Po pierwsze: Skoro nie ma świata bez Boga, to czy chodzi o Boga katolików, protestantów, czy muzułmanów? Co z miliardami ludzi niewierzących, czy też wierzących w wielobóstwo? Co z Buddyzmem? Dlaczego Bóg pozwala im wszystkim "błądzić" przez dwa tysiące lat? Czy ich zbawienie dotyczy? Dlaczego przez stulecia wyznawcy TEGO samego Boga wzajemnie się zwalczają? I dlaczego Siła Wyższa na to pozwala? Jeśli przyjąć, że któraś z tych stron ma rację, to która? I dlaczego "nasza"? I dalej implikując: któraś z tych stron grzeszy, dlaczego nie przychodzi na nią pomsta? Dlaczego Bóg pozwalał i pozwala na wojny religijne, dżhady, pogromy czarownic, krucjaty, misjonarstwo i morze ludzkiego cierpienia?

Drugim często słyszanym powiedzeniem jest, że człowiek MUSI w coś wierzyć. Zwłaszcza tu, na S24 to hasło pojawia się w kontekście, że ateiści zastępują sobie jedna religię inna. Hm, czy brak wiary w Boga sam w sobie jest wiara? Ciekawe pytanie w kontekście badań naukowych naszych umysłów, udawadniajacych, że mamy wręcz wdrukowane doszukiwanie się rzeczy nadprzyrodzonych wszędzie wokół nas. Dlaczego posiadamy ten mechanizm? Czy jet on efektem ubocznym inteligencji, czy zostaliśmy nim obdarowani? Być może jest to więc prawda: człowiek niewierzący w Boga być może poszukuje zamienników, odczuwając pustkę. Jednak ważne zastrzeżenie: jakikolwiek zamiennik wiary w nadprzyrodzone nie będzie wiara sensu stricte. Powiedzmy, że dla mnie bardzo ważna jest nauka. Być może to ona zastępuje mi wiarę. Nie zgodzę się jednak, że jest to słowo równoważne, tu bardziej chodzi o rodzaj krytycznego zaufania, wszak wiara to między innymi niepodważalne dogmaty, przyjmowanie "prawdy objawionej" sercem, nie rozumem. Nauka natomiast to rozum bez serca. Owszem, zdarzają się wpadki, czasem nawet spektakularne. Jednak nowoczesna nauka, właśnie przez konieczność sceptycyzmu do wszystkiego, ostatecznie zawsze się oczyszcza.Tak wiem, co napiszecie: Lobotomia i Łysenko. Nie zastanawia Was jednak fakt, że żadne z powyższych nie przetrwało nawet stulecia? Łysenkizm podbijał też w zasadzie tylko kraje socjalistyczne - i to do śmierci Stalina. Nauka oczyszcza się z (nieuniknionych) błędów za sprawa wymaganego w niej i niezbędnego sceptycyzmu. Tego nie ma i nie może być w religii.

Nauka nie jest więc, jak wielu tu pisze, forma nowej religii. W jakimś stopniu na pewno zastępuje wiarę, nie można jednak tych dwóch spraw ze sobą porównywać. Więc tak, wierzę w naukę, czyli ściśle definiując: ufam, z doza sceptycyzmu, w jej ustalenia. Z drugiej strony wierzę też w Boga, pomimo, że naukowo to rozważając popełniam pewnie błąd poznawczy. Jednak moja "wiara" znacząco się też różni od tego, czego uczono mnie na katechizmie: nie uznaję pośredniczącej roli Kościoła i jego, jakże często, grzesznych hierarchów. Nie przekonują mnie bajkowe i często sprzeczne opisy Biblijne. Przepraszam tu wszystkich wierzących, ale tak po prostu jest: w Biblii znajdziemy np: opis potwora Lewiatana...  Mam wątpliwości, czy relacje z kart Testamentu, spisane w zupełnie innej rzeczywistości, obcej nam kulturze bliskiego wschodu i to ponad dwa tysiące lat temu, można przekładać na nasze realia. To z kolei znów implikuje pytanie: skoro Pismo powstało dzięki Duchowi Świętemu, to dlaczego nie uwzględnia tych kolosalnych zmian, jakie się dokonały przez dwa tysiące lat? W Biblii jest np. bardzo dużo odniesień do niewolników - co w (większości) jest już nieaktualne. Ma to duże przecież przełożenie na nauczanie Kościoła w sferze obyczajowej i kulturalnej...

Weźmy aborcję. Wyobrażam sobie, jak duży szok musi wywołać w obrońcach życia poczętego to, co czyniono kilka stuleci temu...

"Augustyn twierdził, że aborcji nie można nazywać morderstwem, „jeśli ma się do czynienia z czymś jeszcze nieuformowanym, będącym na etapie, jak gdyby czegoś żyjącego, lecz bezkształtnego”.

Podział na płody uformowane i nieuformowane utrzymywał się przez stulecia, choć różnie określano czas potrzebny na ukształtowanie się płodu w łonie matki. Jedni twierdzili, że proces ten trwa około 45 dni, inni natomiast sądzili, że zajmuje on do 80 dni. I pierwsi i drudzy zgadzali się, że istoty powstającej w momencie poczęcia nie można jeszcze nazwać człowiekiem."


https://histmag.org/Aborcja-to-morderstwo-Czy-zawsze-tak-twierdzono-2576

Jednak z drugiej strony, POMIMO tych wszystkich mniej lub bardziej zasadnych zastrzeżeń i dla mnie świat bez Boga jest niewyobrażalny. Tylko: jakiego? Czy surowego, mściwego starca z kart Starego Testamentu? Miłującego i wybaczającego grzesznej ludzkości z kart Nowego Testamentu? Czy w ogóle można personifikować Boga? Co, jeśli Bóg jest "tylko" (aż!) forma świadomej energii? E = mc2! Śmieszne? Może... Dla mnie ciekawe i warte rozważenia.

Uważam też, że (na gruncie tego, co napisałem wyżej) podążanie za kapłanami, którzy wiernych nazywają owieczkami (czy to nie obraźliwe? Co robią owieczki? Ślepo podążają za pasterzem) jest błędem. Nieważne, czy mowa o JPII, Benedykcie, Franciszku... Rydzyku... Oni wszyscy sa tylko ludźmi, błądzą, grzeszą... Pewnie starsze pokolenie tego nie zrozumie, dla mojego chyba nie ma już autorytetów. Z jednej strony może to i źle, pewnie autorytety są potrzebne... jednak nie dziwcie się, "trochę" za dużo wokół tych osób ostatnio jest "wątpliwości", co skutecznie osłabia ich "charyzmę". Dawniej nawet jak papież grzeszył (a było sporo takich) to i tak nikt o tym nie wiedział. Dziś wiele rzeczy wychodzi na światło dzienne...

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2019/11/01/rogaci-swieci-ktorzy-przed-kanonizacja-zdazyli-nagrzeszyc-oto-najgorsi-z-nich/

Oczywiście i na to Kościół ma odpowiedź: "ks. Jan Kracik: Święty to nie znaczy bezgrzeszny a każdy grzesznik ma szanse zostać świętym." Cóż, jeśli tak stawiają sprawę, to wielu dzisiejszych zbrodniarzy ma szansę zostać świętymi... (SIC!!!!)

Co się zresztą dziwić takiemu podejściu, skoro: https://kronikidziejow.pl/porady/10-najgorszych-papiezy-w-historii-daty-biografie-ciekawostki/

Tak, czy inaczej, w mojej skromnej opinii świat bez Boga jednak jest rzeczywistością. Gdyż nawet osoby to hasło głoszące jakże często co innego mówią a co innego robią zgodnie z powiedzeniem: "Modli się pod figura a diabła ma pod skóra".

Napisawszy to wszystko pewnie znów muszę zastrzec, że szanuję wierzących. Ultrakatol jest moim kolega. To tak tylko uprzedzając komentarze pewnych blogerów...


threeme-ww
O mnie threeme-ww

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo