Kiedy dzisiaj przeczytałem artykuł w "Rzepie", to omal nie spadłem z krzesła. Po raz kolejny narzędziem w rękach prokuratury jest dziennikarz.
Wypowiedź płk. Macieja Przybyła, szefa pionu przestępczości zorganizowanej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, jeżeli odpowiada prawdzie, chyba kończy karierę Macieja Dudy (obecnie TVN 24.pl) jako dziennikarza, nie tylko śledczego.
– Jako zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zostały potraktowane pytania dziennikarza TVN24.pl Macieja Dudy po jednej z publikacji „Rz" – powiedział płk Przybył. Duda zasugerował, iż powinno się przejrzeć akta nadzoru prowadzone przez prokuratora Marka Pasionka oraz gen. Zbigniewa Woźniaka – zastępcę naczelnego prokuratora wojskowego, pod kątem ujawnienia tajemnicy postępowania.
Przykre. Z Dudą pracowałem kiedyś w "Rz", Pasionka poznałem, w czasach gdy był prokuratorem w Katowicach i oskarżał m.in. w procesie "Krakowiaka". Dobre zdanie zawsze miałem o Pasionku.
Teraz czas na oświadczenie Dudy, który powinien odnieść się do wersji prokuratury wojskowej. Nie rozumiem tylko, dlaczego Duda zadawał na tej konferencji "pytania naprowadzające" śledczych na domniemanego autora przecieków ze śledztwa? Cezary Gmyz zasugerował dzisiaj na Twitterze, że motywem Dudy była złość, że "ktoś go wyprzedził z newsem".
W świetle tych faktów zupełnie inaczej można interpretować niektóre wypowiedzi ze stenogramu przesłuchania Macieja Dudy przed komisją ds. nacisków. Mnie zaszokowała też niefrasobliwość (?) dziennikarza, o której pisze GW:
"Trzeba skończyć z przeciekami w Warszawie" - miał powiedzieć Ziobro Kaczmarkowi. Na jego polecenie Małgorzata Wierchowicz z policyjnej grupy "Generał" (zajmującej się śledztwem w sprawie Papały) kilka razy spotkała się dziennikarzem "Rz" Maciejem Dudą, współautorem irytujących ministra artykułów. Policjantka miała ustalić, kto może być informatorem Dudy. Wierchowicz przed prokuratorem potwierdziła, że tak było. "Możliwe, że zasugerowano mi sprawdzenie billingów, natomiast zaprzeczam, by było polecenie wyciągnięcia informacji przy alkoholu. Przyznaję, że nie raz spotykałam się z Dudą. Celem tego było ustalenie, kto jest jego informatorem.Raz byłam bardzo blisko, bo Duda podał pewien szczegół ze śledztwa w sprawie Papały i wykonał telefon, by potwierdzić tę informację. Rozmowa trwała blisko pół minuty. Po tym spotkaniu zażądałam w trybie operacyjnym billingów Dudy, by ustalić, z kim się kontaktował".
Potwierdzenie tego wydarzenia jest na blogu Sylwestra Latowskiego. Nasuwa mi się pytanie: jaki dziennikarz śledczy, chwalący się tym, że korzysta z kilku telefonów na kartę, podczas spotkania z Wierchowicz dzwoni do swego informatora ?! Co za brak wyobraźni...
Inne tematy w dziale Polityka