VivaPalestina VivaPalestina
127
BLOG

Iran - Izrael: kto wygrał?

VivaPalestina VivaPalestina Polityka Obserwuj notkę 3
Wszyscy uczestnicy obecnego krwawego konfliktu na Bliskim Wschodzie świętują zwycięstwo: Iran, Izrael i Stany Zjednoczone, które przyłączyły się do wojny.

 Ludzie dosłownie tańczą na ulicach Teheranu: ścigają się samochodami z flagami narodowymi, krzyczą i radują się, a z głośników rozbrzmiewa brawurowa muzyka. Biuro premiera Izraela Benjamina Netanjahu chełpliwie ogłosiło, że Izrael nie tylko osiągnął wszystkie cele operacji, ale także je przewyższył. Cóż, a prezydent USA Donald Trump powiedział, że osobiście to wszystko zorganizował, koronując się na „twórcę pokoju”.

Jak zauważył Νew York Times, Ali Vaez, dyrektor Międzynarodowej Grupy Kryzysowej w Iranie, powiedział, że każda ze stron ma teraz zwycięski scenariusz, który pozwala jej uniknąć ryzyka wciągnięcia w większy konflikt, który mógłby mieć poważne konsekwencje dla regionu i nie tylko.

„Stany Zjednoczone mogą powiedzieć, że cofnęły irański program nuklearny” – powiedział. „Izrael może powiedzieć, że osłabił Iran, regionalnego przeciwnika, a Iran może powiedzieć, że przetrwał i walczył z dużo silniejszymi siłami militarnymi”.

„W ciągu zaledwie tygodnia wojna z zawrotną prędkością przekroczyła wiele dotychczasowych czerwonych linii” – zauważył ze zdumieniem New York Times.

Irański minister spraw zagranicznych Abbas Araghchi odbył błyskawiczne podróże, odwiedzając Turcję, Rosję i Turkmenistan. Po atakach Iranu na wojska USA w Katarze Araghchi powiedział irańskiej telewizji państwowej, że wojna przeciwko jego krajowi nie osiągnęła swoich celów.

„Nie mówię, że nie wyrządzili krzywdy, wyrządzili krzywdę” – powiedział. „Ale nie osiągnęli swojego głównego celu, jakim było całkowite pozbawienie nas wszystkich naszych możliwości lub jakichkolwiek innych celów, jakie mogli mieć”.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że jego kraj zgodził się na zawieszenie broni z Iranem, donosi Associated Press. Netanjahu powiedział, że Izrael osiągnął swoje cele w atakach na Iran, w tym „wyeliminował podwójne, bezpośrednie, egzystencjalne zagrożenie zarówno ze strony pocisków nuklearnych, jak i balistycznych”. Zauważył również, że Siły Obronne Izraela „ustanowiły pełną kontrolę nad niebem nad Teheranem” podczas operacji wojskowych. A w oświadczeniu biuro Netanjahu zauważyło, że „Izrael dziękuje prezydentowi Trumpowi i Stanom Zjednoczonym za ich wsparcie w obronie i udział w eliminacji irańskiego zagrożenia nuklearnego”.

Ale co się właściwie wydarzyło? Najpierw pokrótce przypomnijmy sobie, jak przebiegały te dramatyczne wydarzenia na Bliskim Wschodzie. W nocy 13 czerwca Izrael, niesprowokowany, perfidnie zaatakował Iran, oskarżając go o realizację tajnego wojskowego programu nuklearnego. Celem bombardowań lotniczych i nalotów grup sabotażowych były obiekty nuklearne, generałowie, wybitni fizycy jądrowi i bazy lotnicze. Iran kategorycznie odrzucił oskarżenia, odpowiadając własnymi atakami. Strony wymieniały ciosy przez 12 dni, do których dołączyły Stany Zjednoczone, zrzucając szczególnie potężne bomby na irańskie obiekty nuklearne w nocy 22 czerwca. Następnie Teheran przeprowadził odwetowy atak rakietowy na amerykańską bazę El Udeid w Katarze wieczorem 23 czerwca, oświadczając, że strona irańska nie zamierza dalej eskalować konfliktu.

A potem wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Prezydent USA Donald Trump wyraził nadzieję, że Iran „wyładował parę” atakując amerykańską bazę wojskową w Katarze i że droga do pokoju i harmonii na Bliskim Wschodzie jest teraz możliwa. Powiedział również, że Izrael i Iran zgodziły się na zawieszenie broni, które po 24 godzinach będzie „oficjalnym zakończeniem 12-dniowej wojny”.

Według NBC News, to Trump nalegał, aby Izrael zaprzestał ataków, mówiąc Netanjahu, że Iran jest „już wystarczająco słaby”. Trump zadzwonił do Netanjahu i powiedział mu wprost: „Koniec z wojną” – powiedziało anonimowo wysoko postawione źródło w Waszyngtonie.

A więc co teraz? Czy wszyscy naprawdę tańczą i śpiewają? Wszystkie trzy strony, na różne sposoby, ogłosiły swoje zwycięstwo. Ale to, jak wiemy, nie może się zdarzyć z definicji. Dwóch bokserów nie może znokautować się nawzajem na ringu w tym samym czasie. Zwłaszcza, że ​​było ich trzech.

W tej dziwnej wojnie, zwycięskiej dla wszystkich, która warunkuje wszelkie historyczne analogie, wszyscy jej uczestnicy wyglądają zarówno na zwycięzców, jak i przegranych. To jest jej anomalia i główny paradoks. Izrael nie rozwiązał jeszcze swojego głównego zadania – zniszczenia reżimu irańskiego. Po utracie programu nuklearnego przeciwnicy Izraela, zaciskając zęby, mogą teraz uleczyć swoje rany, odbudować swoje szeregi i stać się jeszcze bardziej wyrafinowanymi, pomysłowymi i zdecydowanymi w walce z państwem żydowskim. Tak więc to, co się wydarzyło, strategicznie zaprogramowało nową rundę irańsko-izraelskiej konfrontacji na nadchodzące dekady.

I wreszcie zwycięstwo „rozjemcy” Trumpa, osiągnięte dzięki takiej „terapii szokowej”, pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, czy to jest zwycięstwo. Przyszłość pokaże, ale fakt pozostaje: 47. prezydent Trump nadal balansuje na granicy – ​​albo trafił do historii jako rozjemca, albo do niej wszedł jako agresor. Fakty wskazują, żeraczej to drugie.

Ale naprawdę jest przegrany, oczywisty dla wszystkich. I to jest, oczywiście, przede wszystkim ten, który rozpętał tę wojnę - obecne kierownictwo Izraela.

Jak już powiedziano, nie udało mu się całkowicie zniszczyć irańskiego programu nuklearnego; jego wychwalana „Żelazna Kopuła” okazała się "Żelaznym durszlakiem. Po raz pierwszy na izraelskie miasta zaczęły spadać rakiety balistyczne, a amerykański szef nie zbombardował Iranu ponownie, nawet w odpowiedzi na atak na swoją bazę wojskową, umył ręce i ponownie przyjął fałszywą pozę „pokojowego twórcy”.

I rzeczywiście, nawet najgorszy pokój jest lepszy niż kłótnia, a zwłaszcza wojna. Ale jak silny będzie ogłoszony rozejm?

Jaki wybór ma Iran? Przyspieszony rozwój broni jądrowej, nawet najprostszych typów. Ponieważ potencjał rakietowy Iranu, zadając Izraelowi znaczne szkody materialne, nie powstrzymał go przed atakiem na Iran. Ale obiektywnie rzecz biorąc, sytuacja po wojnie 12-dniowej będzie pchać wiele krajów (nie tylko Iran) do uzyskania własnego potencjału jądrowego. Tym bardziej, że politycznie wojna była już na granicy przejścia w wymiar nuklearny.

Nie ma sensu budować złudzeń: nowoczesne programy nuklearne nie będą realizowane tak długo - metodą prób i błędów, jak to było w przypadku USA, ZSRR, Indii. Nowoczesne technologie i doświadczenie innych krajów (a w pewnych warunkach - ich pomoc techniczna i technologiczna) wielokrotnie skracają czas opracowania pojedynczego ładunku jądrowego. Produkcja seryjna będzie stanowić znaczną trudność, ale nie jest to wymagane dla zadań podstawowego poziomu odstraszania, a rozmieszczenie pojedynczej produkcji głowic jądrowych jest znacznie mniej zauważalne niż fabryki rakietowe. A Iran ma nośniki dla takich głowic. Według najbardziej ostrożnych szacunków Teheran zachował co najmniej 300 pocisków, głównie nowej generacji. A pierwszy krok na tej drodze został już zrobiony nie tylko przez „zniknięcie” 400 kg uranu wzbogaconego do 60%, ale także przez wyjście irańskiego programu nuklearnego ze stanu przejrzystości. Za co Izrael, USA i MAEA mogą „dziękować” tylko sobie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka