W związku z debiutem książkowym naszego salonowego Kolegi Strofa (vide: https://www.salon24.pl/u/intuicja/1235951,drogi-s24-masz-szanse) zamieszczam jeden ze świetnych Jego wierszy wraz z komentarzami z czasów, gdy Salon był jeszcze...
Duch Salonu niech na chwilę zagości pośród wrzasku i wściekłości...
Wypisy z ksiąg istot łajdackich
Tak słodkie tego roku są maliny.
Ich liście – patrzcie – nieco szorstkie, ale
takie przyjemne w dotyku jak pióra
rajskiego ptaka lub królicza łapka.
Wieszajmy, żeby nie wisieć samemu.
Wieszają tylko ci, co twardo stoją
na ziemi, zatem to jest nasza rola,
będziemy tymi, których stopy depczą,
tymi będziemy, których ręce niszczą,
nasze milczenie będzie czyjąś zgubą.
Ja także lubię tutaj wschody słońca!
Tak słodkie tego roku są maliny…
I ta muzyka! Skąd tu wiolonczela,
która nas wznosi nad igły topoli,
i która czyni z nas zwiniętą kulkę
sierści i puchu, skąd ta wiolonczela?
Gdy skosztujemy wszystkiego i wszystko
będzie udziałem naszym, zażądamy
sami wyroku i wydamy wyrok.
Wszystko zależy od naszego chcenia,
jedno skinienie czyni prawdę z fałszu,
drugie odwraca kierunek zamiany.
Ach, myśli pani, że śpiewak ton zmylił?
Maliny słodkie… (Skąd ta wiolonczela?).
Wierzyć się nie chce, że tak umiem zadbać
o szczegół stroju – wszak nigdy nie byłem
zbytnim pedantem. Jednak moje palce
biec mogą płótnem jak stopy doliną,
malować pomruk burzy i płacz matki,
losy herosów przedstawiać i jeszcze
ciszę, co rośnie. Mamy w dłoniach wszystkie
sznury i nogi ruch wytrenowany.
Łańcuchem są zaś nikczemność z głupotą:
kto raz się zakuł, pełzał będzie zawsze
wzdłuż ogniw kutych we wstydzie i lęku.
Nikt się nie przyzna, że zbłądził, a choćby,
wielu przystąpić chce tu do wieczerzy.
Jestem od zawsze przyjacielem wszystkich.
Gdy psa na ręce biorę, szczeniak ufnie
wtula się we mnie, a potem zasypia.
Idę jak pasterz z owcą na ramionach,
gdy wraca wieczór z kolczastych gór; stado
radośnie wita i zgubę, i pana.
Wieszajmy, żeby samemu nie wisieć,
poszczujmy psami i zaszczujmy krzykiem.
Żywych wytraćmy, a na wszystkich świętych
tęgi wytnijmy osinowy kołek.
Ta noc miłości trwać ma nieprzerwanie.
Proszę serdeczne przyjąć gratulacje.
Ach, jakie słodkie tutaj są maliny!
Rad jestem, że to pana niszczyć mogłem
Jestem od zawsze przyjacielem wszystkich.
mową, uczynkiem, myślą, zaniedbaniem.
Trochę tu smutno. Lato bywa cierpkie.
Nie ma pan żalu? Zechce więc skosztować
Dziś na dziedzińcu ma być przedstawienie!
malin. Są słodkie. Jak słowa. Krew. Życie.
Czemu tak nagle cichnie wiolonczela?
Dziś na dziedzińcu… Smutno… Cierpkie lato…
Wiatr drzwi otwiera na przestrzał w milczeniu.
https://www.salon24.pl/u/strof/398937,wypisy-z-ksiag-istot-lajdackich
Opublikowano: 12 marca 2012, 21:00
================================================
KOMENTARZE
A pytanie (to zadane wprost) przecież wyjątkowo dziś łatwe.
Mnie wszakże jak magnes ścignęły igły topoli.
Bo inter arma...?
A istot łajdackich już się mniej boję... bo coraz lepiej umiem je w porę dostrzegać(fakt, patrząc ze wstrętem)...
A wystraszył mnie (naprawdę:)) dźwięk pękających skorupek (znowu spaliłam garnek, ale tym razem z dobrego powodu - zaniemówiłam i znieruchomiałam, zapominając o palenisku, zaczytana w Strofie:)
I trochę też wspominając przy tym Borgesa, i jego zbiór istot fantastycznych - no, ale tamte przyjemniejsze były...
Chaplin przed wejściem na ring wysmarował się zajęczą łapką - nie było to dobre posunięcie :) :) :)
A dziś istotnie łatwo - przez igły topoli nawleczone zostały grube nici :) :) :)
Wizja?
Znakomita w obu wcieleniach.
I jeszcze ten Balladyny cień... i malin słodycz:)))
(ale to chyba nie te z mojej recepty???)
Trudno się na to uśmiechnąć, ale...
:)
Bo się cieszę z tego Twojego wiersza, Strofie, bardzo!!!
Twoja recepta, Navigo, czeka na realizację - nie podjęła się tego żadna tutejsza apteka :) :) :) :) Coś Ty mi przepisała? :) :)
Bardzo się cieszę, że się cieszysz :) :)
...silent commentatores?
Zbrodnia to niesłychana - z jednej strony jakby plus, żeś się sama przyznała, no ale... spalić garnek!?!?!
Ale odniósł moralne zwycięstwo.
Nici babiego lata? Nie takie znów grube.
Przyznałam się, bo zaczepiłeś "comentatores" pytaniem va banque - o wystraszenie:)
A ja akurat trwałam jeszcze w grozie, bo myślałam, że ktoś mi wlazł do domu przez okno... a to tylko skorupki po wody wyparowaniu zaszalały:), a garnek dzięki nim ocalał - robiąc złowrogi hałas, skorupki ocaliły go, jak niegdyś dzięki gęsiom - Urbs nie przepadł:)
A przeciwnika brał klinczem :) :)
No tak, nici babiego lata są raczej wątławe... :)