Głównym argumentem obwiniania Polski za wybuch II wojny światowej (sic!) przez postsowiecką Rosję podpułkownika KGB Putina jest pretensja, że w obliczu narastającego konfliktu nasza Ojczyzna nie przyjęła sowieckich propozycji antyniemieckiego sojuszu wojskowego.
Zamilczana jest oczywiście "drobnostka" , że podstawowym warunkiem takiego antyniemieckiego sojuszu w sytuacji gdy ZSRR nie miał granicy z III Rzeszą było dobrowolne wpuszczenie 130 dywizji Armii Czerwonej na terytorium Polski. Dla porównania Polska miała wtedy około 45 dywizji i brygad. A do prawie połowy ziem ówczesnej Polski rościł sobie prawo (w imieniu swoich republik) Związek Radziecki.
Nie okazywał tego publicznie, podobnie jak prezydent (i premier) Putin nigdy nie wypowiadał pretensjach terytorialnych co do ukraińskiego Krymu i Donbasu, ale gdy tylko nadarzyła się okazja, zabrał to co było słabo (nie)ochraniane - podobnie we wrześniu 1939 roku, jak i 5 lat temu.
O skutkach takiego "dobrowolnego" wpuszczenia na swoje terytorium wojsk sowieckich przekonały się nadbałtyckie państwa Litwa, Łotwa i Estonia w kilka miesięcy po założeniu u siebie baz Armii Czerwonej - szybko stały się republikami Sojuza, a ich ludność została wywieziona na Syberię i na inną "nieludzką ziemię".
Powyższy sowiecki warunek antyniemieckiego sojuszu jest najczęściej podawaną przyczyną polskiej odmowy. Oczywiście gdzie takie wyjaśnienie może paść, bo przecież nie może zaistnieć w putinowskich propagandowych i ogłupiających naród publikatorach.
Jest moim zdaniem jeszcze bardziej przekonywujący argument - 2 lata przed tą propozycją ZSRR rozpoczęło się i trwało nadal największe sowieckie ludobójstwo wymierzone konkretnie przeciw jednemu narodowi (a nie według kryteriów klasowych - wbrew ogólnym stwierdzeniom, że hitlerowcy mordowali wg rasowych, a Sowieci wg klasowych zasad) : operacja polska NKWD 1937-38.
Podczas jej trwania sowiecki NKWD rozstrzelał 111 tysięcy 91 Polaków - ze 143 tysięcy aresztowanych i poddanych jeżowskiemu śledztwu 140 tysięcy uznano za winnych. Dodatkowo ponad 100 tysięcy członków ich rodzin i innych obywateli ZSRR mających polsko brzmiące nazwiska zostało wywiezionych do syberyjskiej tajgi i kazachskiego stepu, gdzie ponad połowa zmarła z głodu i mrozów.
Czy świeżo po zamordowaniu 200 tysięcy swoich rodaków (fakt, że nie będących formalnie obywatelami Rzeczypospolitej) Polska mogła zawrzeć z ich katem wojskowy sojusz?
Wpuszczając na swoje terytorium, do swoich miast i wiosek, między swoich obywateli, w większości Polaków, siły zbrojne i specjalne tego samego ludobójczego kata? Już nawet pomijając Sowietów stosunek do moralności, higieny i własności prywatnej...
Ja tylko dziwię się bardzo, że kierownictwo narodu, któremu tylko co wymordowano 200 tysięcy rodaków, odrzucało jakiekolwiek rozmowy dotyczące wojskowego sojuszu przeciwko temu ludobójcy...
Na ten temat napisałem 10 lat temu rozsądny tekst, choć niedokończony, powstała z tego głośna książka, ale nieprzekonanych nie przekonała ani Historia, ani nowo odkrywane dokumenty archiwalne.
Komentarze