Właśnie trwa podsumowanie kampanii wyborczej, trwa prezentacja jej efektów na wszystkich poziomach (szczeblach) "samorządności", napływają, za pośrednictwem mediów, komunikaty o tym, kto, co, ile, kto więcej, kto - mniej, kto wygrany, kto - przegrany, czego jeszcze nie wiadomo, co z tego wynika, jakie z tego płyną wnioski, jedni tryumfują, inni się martwią, większość przygotowuje się do dalszych decyzji i działań...
A naszym zadaniem, obserwatorów i niedawnych uczestników tej gry, raczej marginalnych, jest i powinna być refleksja nad jej mechanizmami, zasadami, regułami, procedurami, efektami - zamierzonymi i nieoczekiwanymi, pożądanymi i niepożądanymi, korzystnymi i szkodliwymi... Refleksja nad tym, aby w przyszłości, najbliższej i dalszej, to czy owo należałoby zmienić, to czy owo - należałoby poprawić, uzupełnić, wyeliminować, usprawnić...
Mnie dzisiaj nad ranem przyszła, w związku z wyborami, jedna myśl - myśl o konieczności przełamania podziałów polityczno-partyjnych, które są tak istotne w każdych wyborach, nie tylko w Polsce, i nie tylko w klasycznych wyborach parlamentarnych. Irytująca jest szczególnie ta powyborcza licytacja, w rodzaju: my cz wy? kto - kogo? kto wygrał - kto przegrał? kto był (jest) lepszy - a żkto jest gorszy?, itp. I jako człowiek przez cały życie bezpartyjny - a nawet dość długo - antypartyjny, ponoszący konsekwencje tej anty-partyjności, myślę o SYSTEMIE PARTYJNYM i o PARTIACH jako o systemie, który JEST ZŁEM KONIECZNYM. Jak Państwo wiedzą, jest to podobna sytuacja jak z DEMOKRACJĄ, która jest systemem paskudnym ale , w pewnym sensie, BEZ ALTERNATYWNYM, jak na razie,w świecie współczesnym...
Dawno, dawno temu, chyba pod koniec wieku XIV (dokładnie w 1384 r.) Polacy wynaleźli i wykorzystali inną formę INTEGRACJI I MOBILIZACJI OBYWATELI (wówczas jeszcze raczej "poddanych") dla podjęcia działań zmierzających do załatwienia ważnych dla nich spraw: KONFEDERACJĘ. Ostatnim, nieszczęsnym przykładem jej zastosowania była konfederacja nazywana TARGOWICKĄ, ponad 400 lat później, która przyczyniła się do upadku Państwa Polskiego, dostarczając legitymacji sąsiadom I Rzplitej do Jej likwidacji, na ponad 120 lat...
W dobie obecnej kontynuacją tego niezwykłego wynalazku, wykorzystywanego przez Polaków do załatwiania swoich wspólnych spraw, jaką była INSTYTUCJA KONFEDERACJI, są, na poziomie lokalnym i terytorialnym, UGRUPOWANIA SAMORZĄDOWCÓW, prawdziwe lub też, niestety, pozorne, czyli "przemalowane", uprzednio będące ugrupowaniami PARTYJNYMI... Tak czy inaczej, zarówno na arenie CENTRALNEJ, jak i LOKALNEJ I TERYTORIALNEJ, dominują PARTYJNE lub POST-PARTYJNE formy integracji i mobilizacji obywateli.
O ile pozycję i FUNKCJE partii w procesach wyłaniania i wymiany elit politycznych można uzasadnić rozmaitymi względami pragmatycznymi, to podtrzymywanie i utrwalanie IDENTYFIKACJI I PODZIAŁÓW PARTYJNYCH w okresach normalnego, codziennego funkcjonowania SAMORZĄDÓW LOKALNYCH I TERYTORIALNYCH nie jest i nie powinno być sprawą już tak bardzo oczywistą...
Stąd bierze się MOJE PRZESŁANIE z tytułu mojej dzisiejszej notki, dedykowane wszystkim WYBRANYM DO LOKALNYCH I TERYTORIALNYCH ELIT.
Dopóki nie wysłucha go i nie posłucha świeżo wybrany PREZYDENT STOLICY, w której mieszkam, i w której pracowałem przez 48 lat - NIE UZNAM Go za MEGO PREZYDENTA, gdyż należy On do partii, której liderzy nieźle "upaprali" sobie ręce zarządzając jej majątkiem przez ostatnie 12 lat!!!