Być może w ogóle nie byłoby skandalicznego wyroku sądu, rujnującego Jana Rokitę, gdyby nie włączenie do kręgów rządowych PiS ludzi, którzy powinny znajdować się na politycznym marginesie. Ludzi o dziwnej, tajemniczej przeszłości i nieciekawych powiązaniach. To nie tylko Kornatowski, ale Kaczmarek, Netzel, a w CBA doradca Mariusza Kamińskiego, Tomasz Warykiewicz, bojówkarz milicji, który robił karierę w strukturach policyjnych lat 90. - by wymienić wszystkie mętne nazwiska, kojarzone z rządami PiS. Jeśli Kaczyński odzyska władzę i nie będzie chciał jej szybko oddawać, musi wystrzegać się tak osobliwych życiorysów we własnych szeregach.
Paradoksalnie, działanie komornika wobec Rokity, zabranie mu majątku, to skutek nieudanego rozliczenia z komunizmem. Gdyby dekomunizacja, równolegle z lustracją, została przeprowadzona w latach 90., komunistyczny prokurator mógłby robić karierę, ale co najwyżej jako woźny w prokuraturze w jakimś Pcimiu Dolnym. Tymczasem, samo nazwanie tego człowieka po imieniu, skutkuje bardzo wysokim wyrokiem, praktycznie ruiną finansową. Rokita mówi dziś, że system się na niego "uwziął". Przy całym szacunku dla inteligentnego polityka - on ten system jednak współtworzył. I to on był raczej przeciwnikiem dekomunizacji i lustracji, choć nie bezrefleksyjnym, jak jego polityczni partnerzy.
W wywiadzie-rzece, przeprowadzonym przez Michała Karnowskiego i Piotra Zarembę, wyznał, że taka postawa była błędem, która wynikała z nagabywania śp. Krzysztofa Kozłowskiego. Były szef MSW miał straszyć swoich przyjaciół w prywatnych rozmowach, że teczki były masowo fałszowane a ich ujawnienie spowoduje falę samobójstw. Rokita w to uwierzył - skoro system komunistyczny był jednym wielkim kłamstwem, toteż tajna policja nie mogła być wiarygodna. Zatem i dekomunizacja, bez podjęcia lustracji, była skazana na porażkę. Były poseł PO z Krakowa nie robił nic, aby do oczyszczenia elit państwowych doszło. Trzeba mu przy tym oddać mozolną pracę na rzecz wyjaśnienia zbrodni PRL-owskiego systemu w komisji, pod nadzorem MSW, na początku lat 90. I już tam Rokita spotkał się z niechęcią organów ścigania, butą i bezczelnością ludzi poprzedniego systemu, którzy w III RP przywdziali maski, udając rzetelnych prokuratorów i sędziów.
Żal mi Jana Rokity. Chyba nie jestem odosobniony w poglądzie, że brakuje go w polskiej polityce. Ludzi inteligentnych, z jakąś wizją państwa, zastępują zwykłe politruki, które chcą wmówić Polakom, jak mają żyć i kto jest z ciemnogrodu a kto trendy. Szkoda tylko, że tak późno zrozumiał, na własnej skórze, brak rozliczenia z komunistycznym układem wtedy, gdy miał na cokolwiek wpływ.
Przypomnienie o przegranym przez Rokitę procesie z Kornatowskim musi też uczulić Jarosława Kaczyńskiego na dobór ludzi. Jeśli nadarzy się druga okazja na sprawowanie rządów, te same błędy mogą okazać się jeszcze bardziej dotkliwe. W żadnym szanującym się rządzie i instytucjach państwowych nie powinni zasiadać komunistyczni aparatczycy, członkowie aparatu terroru i zwykli agenci.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka