Roman Imielski, Podpalacze są nadzy, „Gazeta Wyborcza”:Dyskredytowani są wojskowi prokuratorzy, pracujący dla nich biegli i członkowie komisji Jerzego Millera. To podżeganie do podpalenia państwa PiS chce za wszelką cenę podeprzeć autorytetem ekspertów, których zadaniem jest udowodnienie, że wypadek tupolewa nie był zwykłym wypadkiem.(...) Osoby z profesorskimi tytułami twierdziły, że czują się kompetentne w sprawach katastrof lotniczych, bo sklejały w przeszłości modele i wiele razy leciały pasażerskimi odrzutowcami. (...) To pokazuje nie tylko ich niekompetencję. Pokazuje też, że w walce o władzę PiS nie liczy się z uczuciami rodzin ofiar katastrofy, dla których ostatnie trzy lata to okres wyjątkowo bolesny. Pokazuje wreszcie, że dla partii Jarosława Kaczyńskiego prawda o jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w naszej historii najnowszej nie ma żadnego znaczenia.
Chyba po raz pierwszy w tak wyrazisty sposób i bez owijania w bawełnę, środowisko skupione wokół „Gazety Wyborczej” oskarżyło Jarosława Kaczyńskiego, idąc śladem, wytyczonym przez niedojrzałego gwiazdora, lubującego wtykać narodową flagę w psie odchody, o żerowanie na tragedii swoich bliskich. Słowa o tym, że dla Kaczyńskiego nie ma znaczenia tragedia smoleńska, świadczyłyby o podważeniu uczuć lidera PiS do własnej rodziny, którą stracił, do współpracowników i przyjaciół. Nie przypominam sobie, by jakikolwiek dziennikarz wprost w debacie publicznej posłużył się tego typu oskarżeniem. Za chwilę dowiemy się, że to rozmowa telefoniczna braci Kaczyńskich była główną przyczyną tragedii, z góry ustaloną, by PiS „wypłynął” na katastrofie i wygrał wybory. Skoro bowiem, według Imielskiego, Jarosław Kaczyński ma „za nic” to, co wydarzyło się przed trzema laty, prostą drogą dedukcji można go oskarżyć o współudział w tragedii.
Patetyczny ton, ostrzeganie przed IV RP, wymowny tytuł i oskarżenia pod adresem ekspertów Macierewicza z wyjętymi z kontekstu fragmentami zeznań. Zaraz, zaraz...Czy Roman Imielski może czuć się uprawnionym do wydawania wyroków ws. Smoleńska? Przedstawię tylko próbkę jego dziennikarskich osiągnięć, z których - zapytany na Twitterze – gęsto się tłumaczył. Dodam, że pisał pod nickiem rim, potwierdzając na mikroblogu, iż to on strzelał zza węgła na stronach „GW” (podkreślenia moje):
Roman Imielski (rim) 17 lipca 2010 r. w „GW”:"To patrzcie, jak lądują debeściaki" - miał powiedzieć pilot Tu-154po tym, jak koledzy z Jaka-40, który ponad godzinę wcześniej wylądował w Smoleńsku, poinformowali go o fatalnej pogodzie. (...) Ze znanych już wcześniej stenogramów zapisów czarnej skrzynki wiemy, że gen. Błasik był w kabinie pilotów przez ostatnią fazę lotu. Jak pisała wcześniej "Gazeta", to być może on wypowiedział inne odczytane niedawno przez polskich specjalistów zdanie: "Jeśli nie wyląduję, będę miał przechlapane (przewalone)". Padło ono ok. 25 minut przed tragedią.
Omawiałem szeroko ten tekst trzy lata temu w Salonie24, ale z biegiem czasu wiele z tych informacji znalazło się na śmietniku historii. Ile za tym kłamstw czy też „nieprawdy” znajduje się w przytoczonym tylko fragmencie. Raz, dwa, trzy. Prawdziwe mistrzostwo – zawrzeć trzy bzdury w czterech tylko zdaniach, za które w normalnej redakcji powinno wylecieć się na zbity pysk lub umieścić błagające o litość sprostowanie. Ale to nie wszystko.
Roman Imielski (rim), 25 maja 2010 r., w „GW”,Naciskany gen. Błasik pomagał wlądowaniu Tu-154?:Dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik był w kabinie pilotów prezydenckiego Tu-154 aż do katastrofy - ujawnił w poniedziałek Edmund Klich, przedstawiciel Polski w komisji badającej przyczyny rozbicia się prezydenckiej maszyny w Smoleńsku. Czy zjawił się tam z własnej inicjatywy czy był naciskany przez kogoś "z zewnątrz"?
Roman Imielski w „GW” z 20 stycznia 2011 r., Niech prezydent powie, co robić:Załoga Tu-154 czekała do ostatniej chwili na decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy odlecieć na lotnisko zapasowe. I tej decyzji się nie doczekała - wynika ze słów na pokładzie tupolewa odczytanych przez polskich specjalistów.
W takim razie ile faktów, podanych przez Imielskiego w kolejnych dwóch tekstach, czy to na podstawie metody kopiuj/wklej słowa, pasujące do z góry założonej tezy, czy też „odczytów”, znalazło potwierdzenie? Zero. Od wielu miesięcy wiemy, że gen. Błasika nie było w kabinie pilotów, przypisano mu pierwotnie słowa, które wypowiadał nawigator. Potem Imielski oskarżył między wierszami Lecha Kaczyńskiego, że ten nie podjął decyzji ws. lotnisk zapasowych i na nowo rozpoczęto ostrzał ofiar katastrofy smoleńskiej i załogi.
Czy Roman Imielski ma moralne prawo do ferowania tak daleko idących wyroków po takim pokazie dziennikarskiego warsztatu, często atakując zza węgła w sprawie tragedii z 10 kwietnia? Oceńcie Państwo sami.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka