Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
4945
BLOG

Media społecznościowe toną w hejcie po zamachu na Pawła Adamowicza

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Internet Obserwuj temat Obserwuj notkę 173

Przed śmiercią Pawła Adamowicza w sieci rozpętał się konkurs na najbardziej ohydne oskarżenia. Kto jest winien brutalnego ataku na prezydenta Gdańska, czy atak nożownika był inscenizacją i czy Stefan W. dobrze wykonał „robotę”. Media społecznościowe, które tak fantastycznie informują o wydarzeniach, wzmagają też bijatyki i niezdrowe emocje.

Za każdym razem sytuacja się powtarza. Nie ma znaczenia, czy chodziło o mord w łódzkim biurze PiS, o kolejne kolizje z udziałem VIP-ów, o katastrofę smoleńską czy przypadki, gdy znani politycy trafiają do szpitala. Mechanizm jest ten sam: trzeba podnieść temperaturę sporu do niewyobrażalnych granic. Chamstwo w sieci, jakie rozlało się po zamachu na prezydenta Pawła Adamowicza, przekroczyło wszelkie granice. I nie ma tak naprawdę barw politycznych.

Brednie z obu stron barykady


Narodowcy w dyskusji pod linkami o ataku nożownika podczas gdańskiego finału WOŚP licytują się w obelgach i wyzwiskach pod adresem bardzo ciężko rannego człowieka. Jednocześnie wykazują zrozumienie dla sprawcy, niektórzy nawet deklarują chęć zrzutki na prawnika dla Stefana W. Przecież „dobrze zrobił”, „śmierć wrogom Ojczyzny”, „chciał sprowadzić imigrantów” – piszą. Część prawicowców z kolei sugerowała na Twitterze, że atak na Adamowicza ma drugie dno i chodzi o zwycięstwo w najbliższych wyborach. Niektórzy zwolennicy opozycji gremialnie o tragedię oskarżyli PiS, media publiczne wręcz nie ukrywają satysfakcji, że nastąpił dramatyczny remis: w 2010 r. zaatakował Cyba, teraz plemienni przeciwnicy mają „swojego” Stefana W. Jarosław Kurski – wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, a więc ktoś o niebo bardziej wpływowy niż dziesiątki zajadłych internautów – nim lekarze zdążyli zoperować rannego Adamowicza – zasugerował, że mamy do czynienia z jakimś mitem założycielskim strony antypisowskiej, a jego tekst nie pozostawia złudzeń, kto tak naprawdę miał pchnąć nożem prezydenta Gdańska.

„Wczoraj w Gdańsku doszło do politycznej zbrodni, do wyrachowanej i zaplanowanej próby zabójstwa polityka wybranego w powszechnych wyborach, polityka o niedawno odnowionym wielkim demokratycznym i politycznym mandacie” – napisał Kurski. W tym samym czasie inni dziennikarze „Wyborczej” nawoływali do opanowania i nierzucania bezpodstawnych oskarżeń. Próżne były te wołania, bo zignorował je sam przełożony publicystów. Tekst Kurskiego jak wisiał, tak nadal jest dostępny na stronach internetowych gazety. Żadnej samokrytyki, refleksji nad tym, co się stało.

Poszukiwanie winnych


Dalej we wskazywaniu winnych gdańskiej tragedii poszedł wiceprezydent Warszawy. „Bo to ich wina. To oni zniszczyli reputację sądów. Doprowadzili do tego, że każdy może bezkarnie zakwestionować wyrok w imieniu Rzeczypospolitej. I zaatakować – jak widać też fizycznie – każdego: sędziego czy urzędnika. Kimkolwiek jest napastnik, jest ich dzieckiem: dzieckiem ich uprzedzeń i nienawiści” – napisał pod adresem PiS Paweł Rabiej.

Nie ma żadnych dowodów na związki napastnika z jakąkolwiek partią. Nie pozostawił on żadnego listu, po prostu uznał Adamowicza za symbol swojej odsiadki. Dla Rabieja to za mało, więc należy dorobić ideologię na czyimś nieszczęściu.

Jeszcze inna teza rozsiewana na Twitterze głosi, że krew na rękach mają pracownicy mediów publicznych. Od kilku lat bardzo często „Wiadomości” poświęcały czas Pawłowi Adamowiczowi, nie trzeba przypominać w jakim kontekście. O ile rzeczywiście TVP była nieprzychylna dla prezydenta Gdańska, o tyle ta teza jest nonsensowna już w swoim założeniu. Przecież Stefan W. od 2014 r. siedział w więzieniu za napady na banki. Wyszedł dopiero pod koniec 2018 r. Czy autorzy tego typu analiz sugerują, że w zakładzie karnym 27-latek oglądał „Wiadomości” i w swojej nienawiści kierował się materiałami dziennikarskimi albo miał dostęp do internetu i śledził wojnę polską-polską? W ciągu dwóch tygodni niebezpieczny dres, który parał się kradzieżami, nadrobił wieloletnie zaległości w wiedzy na temat problemów Adamowicza z CBA i oświadczeniami majątkowymi? Wiadomo, że zamachowiec z Gdańska miał problemy psychiczne, a jego stan znacząco się pogorszył w więzieniu. Stefan W. okradał w brutalnych napadach SKOK-i i bank Credit Agricole, bo, jak wyznał przed sądem, nie mógł zarobić godnych pieniędzy. Łącznie ukradł kilkanaście tysięcy złotych. Po udanych skokach wyjeżdżał na wakacje do ciepłych krajów. Chwalił się swoimi wojażami na Facebooku.

Czy nastąpi otrzeźwienie?


W sytuacji fizycznego ataku na polityka, bez względu na poglądy polityczne i różnice, powinno się zachować spokój. Opanować niezdrowe emocje, być może odejść od komputera i komórki – wszystko po to, by nie przenosić dalej nienawiści. Pomodlić się, otoczyć dobrą myślą rodzinę i ofiarę. Potrafią zrobić to nawet zwaśnieni politycy, co prawda dopiero po szkodzie. Ta zasada nie obowiązuje najwyraźniej w mediach społecznościowych. Często łapię się na tym, że wieloletnie psucie debaty na Twitterze zostaje tylko w sieci i nie warto się niczym przejmować, bowiem w realnym życiu jest inaczej. Wtedy przychodzą dni, które weryfikują rzeczywistość i pewność się kończy. Teraz policja wkracza do domów kolejnych śmiałków, którzy chełpią się agresją w internecie i grożą kolejnym politykom.

Wypada mieć tylko nadzieję, że Stefan W. dostanie dożywocie i nie znajdzie się naśladowca, który zaatakuje kolejnego polityka. Że w końcu debata publiczna będzie się toczyła na cywilizowanych warunkach, bez odzierania oponentów z godności. Nie ma jednak żadnej pewności, że nastąpi katharsis na polskiej scenie politycznej. Skoro ani katastrofa smoleńska, ani atak na łódzkie biuro PiS nic w tej kwestii nie zmieniły, możemy się spodziewać najgorszego, czyli zaognienia niezdrowych emocji po śmierci Pawła Adamowicza. Czasami słowo przynosi nie mniejsze szkody od noża w ręku.


Tekst pochodzi z "Gazety Polskiej Codziennie"

PS. Tekst napisany jeszcze przed słynnym, wieczornym materiałem "Wiadomości" z 14 stycznia. Skoro redakcja jest niereformowalna, warto nad nią spuścić zasłonę milczenia (aczkolwiek od dwóch dni zauważalna jest "poprawa"). Tak jak nad dziesiątkami hejterów, niewymienionych z nazwiska.

Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie