Stary Wiarus Stary Wiarus
3216
BLOG

Praworządność i weto, czyli triumf cywilizacji nad barbarzyństwem

Stary Wiarus Stary Wiarus UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 243

“– Listopad niebezpieczna dla Polaków pora?”.

(…) – Tak, teraz jest listopad, więc baczne mam słuchy. Jest to pora, gdy idą między żywych duchy i razem się bratają”.

Stanisław Wyspiański
"Noc listopadowa"



Stosunek Unii Europejskiej do Polaków i innych prymitywnych ludów tubylczych na dalekich kresach Unii zamknąć się daje w zasadzie w dwóch winietkach:


– kiedy w 2016 roku w wywiadzie dla francuskiej telewizji Jean-Claude Juncker, ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej, na pytanie dziennikarza, dlaczego KE systematycznie przymykała oczy na przekraczanie przez Francję reguł unijnej dyscypliny budżetowej, odparł zwięźle: "Bo to jest Francja"


– oraz kiedy kilka dni temu ambasador Niemiec w Polsce, Arndt Freiherr Freytag von Loringhoven, napisał w 75 rocznicę rozpoczęcia procesu norymberskiego za swoim szefem, ministrem spraw zagranicznych RFN,  że przed Trybunałem Międzynarodowym w Norymberdze stanęli mężczyźni odpowiedzialni za zbrodnie II wojny światowej, zgrabnie pomijając narodowość tych tajemniczych, zapewne bezpaństwowych mężczyzn.


image

image

Ambasador von Loringhoven to arystokrata, właściwy człowiek na właściwym miejscu do autorytatywnego pouczania Polacken o ich miejscu w szeregu,  ciągłości historycznej III Rzeszy i Bundesrepublik oraz tryumfie cywilizacji nad barbarzyństwem (ein Triumph der Zivilisation über die Unmenschlichkeit).


Jego ojciec był zarówno sztabowcem Hitlera i świadkiem ostatnich dni Führera w berlińskim bunkrze, jak też dosłużył się w powojennej Bundeswehrze stopnia generała porucznika (Generalleutnant, trzygwiazdkowy generał, odpowiednik polskiego generała broni). Sam ambasador zaś walczył o tryumf cywilizacji nad barbarzyństwem między innymi na stanowisku wiceszefa Bundesnachrichtendienst  (BND-Vizepräsident)  2007-2010.


W ustach tego człowieka, jego przekaz jest nie do pomylenia z czymkolwiek innym, a po przetłumaczeniu brzmi:


"Wasi ostatni naoczni świadkowie tego, kto był agresorem, właśnie dożywają swoich dni. A my nie mamy waszego płaszcza, i co nam zrobicie?"


W tej sytuacji rząd PiS nie ma w zasadzie innego wyjścia jak zawetować budżet Unii Europejskiej, cytując na brukselskiej sali posiedzeń przemówienie Józefa Becka z 5 maja 1939 r.

„My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor."


Wydumana przez Brukselę i forsowana przez niemiecką prezydencję Rady Unii Europejskiej koncepcja praworządności ma wdzięk czołgu Königstiger Sd.Kfz.182 i do tego samego jej producentom służy.


Opiera się ona głównie na klasycznym argumencie "co wolno księciu, to nie prosięciu":


– Niemcy mogą mieć prymat własnej konstytucji nad prawem unijnym, ale nie Polska,

– Niemcy mogli odsunąć od orzekania komunistycznych sędziów z DDR, ale Polska ma zostawić w spokoju nominatów Rady Państwa PRL, jako gwarantów bezkarności postkomunistów,

Niemcy mogą mianować sędziów swojego SN w procesie politycznym uzależnionym od rządu BRD, ale nie Polska etc.etc.


W tym samym stopniu praworządne jest niemieckie żądanie popełnienia przez Polskę samobójstwa energetycznego, przy akompaniamencie argumentów, że niemieckie elektrownie opalane węglem brunatnym są gut, ale takie same elektrownie 300 km dalej na wschód są nicht gut i grożą zagładą planety.


Naturalnie, głęboko praworządny jest wydumany w Berlinie i Brukseli imperatyw przyjmowania i brania na utrzymanie setek tysięcy lub milionów całkowicie obcych kulturowo migrantów, z nieobliczalnymi skutkami dla spójności społecznej. Nikt nie zarzuca braku praworządności ani nie grozi sankcjami Japonii, do której żaden cudzoziemiec nie wyemigruje, choćby bardzo chciał skorzystać z jej bogactwa i skisł ze złości na japońskich ksenofobów, nikt też nie żąda otwarcia granic i rynków pracy w Iranie albo Arabii Saudyjskiej.


Last but not least, doprawdy nie dostrzegam z dostateczną ostrością, w jaki sposób miałoby być podstawowym obowiązkiem państwa prawdziwie praworządnego aktywne wspieranie rewolucji obyczajowej – wyłącznie na zasadzie, że istniejąca obyczajowość, historia, religia, moralność publiczna, tożsamość narodowa i społeczna etc. są stare i niemodne, a zatem muszą zostać zniszczone i natychmiast wymienione na nowe, według swobodnego uznania mikroskopijnych mniejszości samomianowanych aktywistów.

Przypominam uprzejmie panu ambasadorowi, że Niemcy miały w swoim kodeksie karnym przepis penalizujący homoseksualizm aż do 1968 roku, i nikt im za to nie groził jesienią średniowiecza. Polska natomiast nigdy nie odczuwała potrzeby wprowadzenia takiego prawa.


Pan Jarosław Kaczyński nie ma w tej sytuacji żadnego w zasadzie pola manewru. Jeśli Polska teraz ustąpi, może w zasadzie już tylko rozpisać przetarg na zaborcę – jak to w Polsce, z góry ustawiony. Oraz rozpocząć próby orkiestr dętych na Dzień Oswobodzenia Europy od Polskiego Jarzma, czyli dzień proklamowania niemiecko-rosyjskiej granicy przyjaźni na Wiśle.




PS.

O ile któryś z młodych wilków PiS podczas leniwego grzebania dłonią w szortach w ramach codziennego seansu masturbacji politycznej, miałby się tam zupełnie niespodziewanie natknąć na cojones, to poniżej są namiary na dokument ONZ z kryształowo jasnym wykładem nt. co uczyniły Niemcy by się uchylić od wypłaty reparacji wojennych oraz gdzie są ich czułe punkty w tym temacie, do których można i należy z impetem przyłożyć podeszwę glana marki Doc Martens.

https://digitallibrary.un.org/record/757899/files/E_CN.4_1010-EN.pdf

Str. 23-26 i 35-42.


Strachliwym podaję pod rozwagę, że ostatnią ratę reparacji za I wojnę światową orzeczonych w Traktacie Wersalskim z 1919 roku – 70 mln euro – Niemcy zapłaciły 3 października 2010 roku. Nie lękajcie się więc myśleć dalekosiężnie. 

https://www.bbc.com/news/world-europe-11442892













emigrant (nie mylić z gastarbeiterem)       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka