Niemcy zwróciły Polsce z wielką pompą 0,014% z około 516 000 zrabowanych podczas wojny dzieł sztuki. Premier całuje w podziękowaniu kanclerski pierścień.
Co dalej po wypłacie przez Polskę odszkodowań ofiarom zbrodni niemieckich? Zwrot kosztów za benzynę lotniczą zużytą przez niemieckie bombowce nad Warszawą, czy kilometrówka za przejazd czołgów od granicy Rzeszy do linii Bugu, z odsetkami?

Plus ça change, plus c'est la même chose
Im bardziej coś się zmienia, tym bardziej jest tym samym
https://www.salon24.pl/newsroom/1475848,rzad-tuska-w-niemczech-premier-polska-z-wlasnych-srodkow-wyplaci-reparacje
"Donald Tusk w Berlinie ponownie podniósł temat wypłat zadośćuczynień dla żyjących polskich ofiar II wojny światowej. Temat wrócił w niedawnej kampanii wyborczej, gdy Karol Nawrocki obiecał starania o ich uzyskanie. - Jeżeli nie uzyskamy szybkiej i jednoznacznej deklaracji Niemiec ws. wypłat zadośćuczynień dla żyjących polskich ofiar II wojny światowej, to rozważę decyzję o wypełnieniu tej potrzeby przez Polskę. Pospieszcie się, jeśli chcecie naprawdę wykonać ten gest - stwierdził Tusk. Chodzi o osoby, które bezpośrednio ucierpiały w wyniku działań Niemiec podczas wojny. - Jest ich w tej chwili, według szacunków fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, około 50 tys. takich osób. - Pospieszcie się, jeśli chcecie naprawdę wykonać taki gest - zwracał się do strony niemieckiej premier. - Jeśli nie uzyskamy jakiejś szybkiej i jednoznacznej deklaracji, to będę w przyszłym roku rozważał decyzję, że Polska wypełni tę potrzebę z własnych środków. Więcej o tym nie chcę już mówić."
To mokry sen każdego księgowego - im dłużej się poczeka, tym mniej trzeba będzie wypłacić. Z własnych środków, czyli z pieniędzy polskich podatników. Niemcy zabetonowały w swoim prawie wewnętrznym wyłączenie roszczeń odszkodowawczych dla ofiar wojny od dziedziczenia, nie przejmując się tym, że te kwestie reguluje prawo międzynarodowe, a nie prawo krajowe państwa agresora - Bundesrepublik jest prawnym spadkobiercą III Rzeszy, a zbrodnie wojenne w myśl prawa międzynarodowego nie przedawniają się
Co dalej po wypłacie z polskiego budżetu odszkodowań za zbrodnie niemieckie? Zwrot za benzynę lotniczą zużytą przez niemieckie bombowce nad Warszawą, czy kilometrówka za przejazd czołgów od granicy Rzeszy do linii Bugu, z odsetkami?
Polska otrzymała również z wielką pompą zwrot 0,014% zrabowanych dóbr kultury.
https://www.gov.pl/web/kultura/historyczny-dzien--nowy-etap-polsko-niemieckich-relacji-w-obszarze-restytucji-dobr-kultury
"Wiem, że była to osobista decyzja kanclerza - chwalił Tusk szefa gabinetu niemieckiego, dziękując Merzowi za zwrot dokumentów z pieczęciami Władysława Jagiełły, Kazimierza Wielkiego i Kazimierza Jagiellończyka. - Serce rośnie, że te dokumenty po wielu latach starań wracają do Polski - wspomniał, mówiąc o zagrabionych Polakom dziełach kultury."
Polska otrzymała 73 dokumenty z XIII-XV wieku dotyczące zakonu krzyżackiego i stosunków polsko-krzyżackich, zrabowane z Archiwum Głównego Akt Dawnych w czasie II wojny światowej oraz XIV-wieczną głowę gotyckiej rzeźby św. Jakuba Starszego z ok.1340 roku, skradzioną z Malborka w 1957 roku i zakupioną w Niemczech przez Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze.
Szacuje się, że Niemcy zrabowali w Polsce około 516 000 pojedynczych dzieł sztuki, w tym obrazy, rzeźby, dzieła rzemiosła artystycznego, starodruki i rękopisy. Zwrot 73 dokumentów i jednej głowy rzeźby reprezentuje wobec tego 0,014% zrabowanych podczas wojny w Polsce dzieł sztuki.
=====================================
Donald Tusk:
"Oma Anna to był fenomen. Nigdy nie ruszyła się poza Gdańsk. Dla niej wszystko się wokół Gdańska kręciło. To był jej die ganze Welt. Do końca życia, a dożyła ponad 90 lat, mówiła wyłącznie po niemiecku, w gdańskim żargonie. Mimo że zmarła dopiero 3 lata temu, polskiego nie nauczyła się nigdy.Trochę tak jakby bojkotowała otaczającą rzeczywistość. Zakupy robiła używając łamanej polszczyzny. Bowke, obiad! - wołała mama wychyliwszy się ze strychowego okna. Bowke, kolacja! - nawoływał ojciec donośnym głosem. Przez całe dzieciństwo, kiedy biegałem po podwórku, byłem chłopakiem bowke. A kiedy narozrabiałem, byłem Pomuchelkopf (dosłownie głowa dorsza)". A jak w odwiedziny przychodziła babcia Anna, z niemiecka nazywała mnie zdrobniale Krümel - kruszynka. Tak, jakby nic się nie zmieniło i 3 Maja nadal była Nordpromenade. Mamę brało wówczas na wspomnienia. Opowiadała o Sopocie swojego dzieciństwa - o sklepach i restauracjach na Seestraße; o Blumenkorso - kwietnej defiladzie, w której uczestniczyła". Jak sięgnąć pamięcią, w rodzinie zdarzały się imiona ze smaczkiem przedwojennego Gdańska: Beatrix, Sigrid, Jürgen, Raimund. Język niemiecki znam z domu na tyle, że wychwytuję twardy dialekt gdański. Podczas rodzinnych spotkań u Tusków wśród starych i młodych panowała pełna swoboda przechodzenia z polskiego na 'gdański'. Pamiętam, że kiedy Omie Annie powiedziałem, że cała nasza rodzina to Kaszubi, znowuż obraziła się na mnie na śmierć i życie. Kaszubskość to było jak szpecące znamię. Babcia Dawidowska miała silniejsze poczucie niemieckości niż polskości. Kiedy co jakiś czas pojawiała się szansa dostania paszportu i możliwość wyjazdu na tak zwane niemieckie papiery - Oma Anna pakowała walizki. Podczas II wojny światowej zginął Artur (brat babci Anny), który był w Wehrmachcie. Babcia Anna przechowywała kondolencyjne listy wysłane przez dowódców w imieniu Kaisera i Führera po śmierci ojca i brata. Stryj Buni urodził się w 1935 roku przy Ludolf Königsweg (obecnie Legnicka). Jako chłopiec miał kłopoty z językiem polskim, bo przez całą wojnę, dzięki jakimś koneksjom rodzinnym, wychowywał się w Berlinie".
Olga Dębicka, "Fotografie z tłem. Gdańszczanie po roku 1945", wyd. słowo/obraz/terytoria 2003.

Inne tematy w dziale Polityka