09 05 2022 Warszawa / fot Krzysztof Hoffmann / YanH.pl
09 05 2022 Warszawa / fot Krzysztof Hoffmann / YanH.pl
Krzysztof Hoffmann Krzysztof Hoffmann
818
BLOG

Bezwstydny pułk - natarcie (cz.2)

Krzysztof Hoffmann Krzysztof Hoffmann Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Zanim pójdę dalej, wrócę dziś na chwilę do motocyklisty i dziejowej misji odnowienia Wielkiej Rosji, której ciężar dźwiga. Wbrew pozorom ma on bardzo dużo punktów wspólnych z psami, które chcą zabijać dzieci w Rosji. I z samymi dziećmi też (niestety).

Pierwszy zatrzymany i sądzony podczas wojny w Ukrainie zbrodniarz ma dwadzieścia jeden lat, na imię Wadim, na nazwisko Sziszimarin. W 2009, kiedy Chirurg wrócił już z Berlina do ojczyzny, miał zaledwie osiem lat, zapewne bawił się klockami i nie sądził, że dla świata stanie się już wkrótce esesmanem. Chirurg zaś zapewne nie przypuszczał, że zostanie reżyserem teatrzyków dla najmłodszych. Nikt nic nie przypuszczał, jednak w chwili gdy na zlocie motocykli zjawił się sam Putin, dosiadając motocykla, Załdostanow musiał poczuć, że historia otworzyła przed nim dużo większe wrota niż te, które zwykł otwierać i do tego ze szczerego złota. Może Putin miał faktycznie coś na niego, może wcale nie miał a zaimponował mu po prostu ten zwalisty i sieriożny, twardy facet, może wszystko było zaś inaczej a my nigdy nie poznamy faktów. Dla efektu końcowego nie ma jednak to znaczenia. Dość, że Putin przewiózł tyłek na harleyu (Iże i Urale znowu się znalazły w ciemnym kącie), długowłosy zaś i jeszcze dość anonimowy wówczas poza Moskwą Załdostanow wdarł się szturmem na "salony" a za pośrednictwem internetu i telewizora do rosyjskich serc i domów od Smoleńska aż po Birobidżan. Rosja pokochała typa, który od oprycha i przywódcy gangu awansował na obrońcę wiary prawosławnej, piewcę wielkoruskiej chwały i tradycji. Tam, gdzie się pojawiał jego motor były zawsze flagi i symbole, z jednej strony sięgające carskiej Rosji, z drugiej zaś zahaczające niebezpiecznie brzegów stylistyki i tradycji stalinowskiej, która - warto to powiedzieć głośno - wciąż ma w Rosji legion zwolenników, i tych geriatryczno - nostalgicznych i tych nie znających świata bez Putina i Chirurga. Jak na przykład Wadim Sziszimarin.

image
Wadim Sziszimarin, morderca z Czupachiwki fot. VotTak/Telegram


***

2010. Wadim ma już dziewięć lat i lubi Gwiezdne Wojny, Chirurg zaś zajmuje się organizacją spędów, zlotów, spotkań i eventów ku czci Wielkiej Rosji. Po powrocie z Niemiec, gdzie - przypomnę - stał na bramce w klubie Sexton, wkrótce taki sam otwiera w Moskwie, nawet pod tą samą nazwą. Bo stosunek Rosjan - tutaj Chirurg nie jest żadnym odszczepieńcem - do zachodnich "kopirajtów" albo innych praw nabytych jest od zawsze czysto seksualny a więc kiedy i co chcą to biorą - bo kto im zabroni? Tak więc w Moskwie wykiełkował drugi Sexton. Tutaj jednak Załdostanow nie jest zwykłym wykidajłą ale szefem wszystkich szefów.

***

Sexton szybko wchodzi na obroty. Oprócz zwykłych oraz turbo potańcówek, organizowane są tu, dofinansowane grubą kasą z Kremla, zloty i spotkania braci na motorach z całej Rosji, w wielkoruskim, prawosławnym i patriotycznym stylu - uczestników jest z imprezy na imprezę coraz więcej, opisują je portale i gazety, pokazuje telewizja i nie sposób nie pomyśleć, że w samiuśkim sercu Rosji, tuż pod Kremlem, w karny, zorganizowany sposób, rodzi się prywatna armia, rodzaj gwardii narodowej, która w gruncie rzeczy jest bojówką do specjalnych zadań. Tak jak inne, działające od jakiegoś czasu, armie i bojówki, najemnicy i prywatne siły zbrojne Władimira Władimirowicza. Nocne Wołki póki co nie pchają się do polityki (wepchną się niedługo, biorąc twardy kurs na Antymajdan i - jak mówią sami - wyjeżdżając z kałachami do Donbasu), jeżdżą za to na obozy terenowe i po poligonach, ucząc się strzelania, walki wręcz i technik przesłuchania. Projekt Wielka Rosja na Harleyu kwitnie, zaś sam klub osiąga pięć tysięcy kasków i co najmniej drugie tyle opon, otwierając nawet oficjalne filie za granicą - przede wszystkim tam gdzie potencjalnie żyją bracia na obczyźnie, których w pewnej chwili trzeba będzie bronić. Przed faszyzmem, nazistami, Polską, Ameryką oraz NATO a gdy trzeba będzie to i przed Ninjago albo chociaż Kapitanem Bombą z Galaktyki Kurwix. Swoich w końcu nie brosajem. Filie wyrastają w Ukrainie i na Łotwie, nieformalnie zaś w Estonii, Litwie i na Białorusi a więc wszędzie tam gdzie nie zdołano sprzątnąć syfu po Imperium. Nie udaje za to się ten manewr w Polsce oraz w Gruzji. O gruzińskiej eskapadzie wilków już pisałem, w Polsce zaś do gangu chcą dołączyć organizatorzy Rajdu Katyńskiego, co wśród wszystkich w kraju zgodnie wzbudza wściekłość i niedowierzanie. Jednak Wiktor Węgrzyn, szef - pomysłodawca tego rajdu, jest zdecydowanie nieugięty. Chirurg ponoć mu obiecał wspólny rajd pod polską i rosyjską flagą do Katynia albo nawet dalej. Bardziej absurdalny byłby chyba tylko wspólny z Ilse Goering rajd hulajnogami do Treblinki. Polska oficjalnie się odcina od Węgrzyna, trwa smoleńskie śledztwo a szefowa Rodzin (nie smoleńskich a katyńskich), Izabela Saryusz-Skąpska, stawia sprawę jasno - Węgrzyn to nie tylko uzurpator (bo i kto mu podarował prawo do powoływania się na Katyń) ale również człowiek znikąd i zapewne prowokator. Sytuacja turla się po mediach jeszcze dwa tygodnie, potem schodzi śmiercią naturalną, chwilę po niej zaś umiera Wiktor Węgrzyn czym zamyka cały temat. Wilków w Polsce, tak jak w Gruzji, nie udało się zainstalować - w identyfikacji piątych kolumn mamy spore doświadczenie.

***

Wróćmy jednak do Sextonu.

Klub jest Rosją w miniaturce, tak jak ona przaśny i chwilami prymitywny, pompatyczny i nadęty, z jaźnią rozdwojoną albo nawet roztrojoną i zadrami o wielkości gwoździ na tych roztrojeniach. Ściany mienią się narkotycznymi fluorami, biją w oczy psychodelią i zupełnie nierosyjską dekadencją, jednak wśród transowych esów i floresów dostrzec można godnie oprawione, podświetlone prawie-ołtarzyki z gierojami wojny ojczyźnianej, patrzącymi srodze na ciągnącą krechy pod stolikiem ruselitę naszych czasów. Są też motorowe emblematy, czaszki i bandany, skalpy wrogów i wojenne młoty jak za Thora, boga wojny. Czasem całość przypomina saloon w Arizonie, czasem burdel, czasem cerkiew albo mauzoleum. Między gośćmi, niezależnie od imprezy i jej rangi przechadzają się zalotnie lub prowokująco laski jakby zdjęte z głównej na pornhubie, wytapirowane i wymalowane niczym rezydentki pewnej części Amsterdamu, w monstrualnych szpilach, czarnych rajtkach ze wzorkami i obowiązkowo ze stringami w procę wciągniętymi aż po pachy ale tak, by nic nie zasłaniały ciekawego - ani tego, co na dole, ani co na górze. Co ma zatem heavymetalowo - prawosławno - militarny kurwidołek do Wadima, który - już dziesięcioletni - stoi gdzieś pod ścianą klubu Sexton wypatrując z utęsknieniem jeśli nie Putina to przynajmniej Dziadka Mroza ? Putin dzisiaj przecież jest zajęty, Dziadek Mróz zaś ze Śnieżynką przeterminowany o co najmniej pokolenie. Ano to ma, że w tej sytuacji wychowaniem dzieci, słuszną edukacją oraz prezentami przy okazji mniejszej albo większej, para się już jakiś czas ... motocyklista Załdostanow. Nie starczyły mu ustawki i haracze, modły i wiązanki z pełnoletnią częścią Rosji, wziął się więc za teatrzyki i organizuje jołki.


***

Jołka u Chirurga nie jest tania, trzeba za nią beknąć trzy tysiące rubli za osobę a więc dziesięć procent uśrednionej pensji (dzisiaj pewnie więcej, to są ceny i stosunek sprzed około pięciu lat) ale chętnych na to oczywiste pranie młodych, ruskich mózgów nie brakuje. To, co piszę niżej jest tak absurdalne, że kto chociaż trochę poznał Rosję będzie wiedział, że prawdziwe i tam, pod murami Kremla, jak najbardziej zrozumiałe i na miejscu.

Ta historia bowiem wydarzyła się naprawdę. Wielokrotnie. Po sukcesach w klubie Sexton, Chirurg ruszył ze swą jołką i kumplami na wszechruskie, objazdowe tournee dla najmłodszych. Realizowane przez motocyklistów przedstawienia uzyskały nowy, niebanalny sznyt indoktrynacji od kołyski, rekomendowanej przez funkcjonariuszy GRU i FSB. „Polecam gorąco – Kostiukow”. "Zapraszam - Łachmanow".


image
Jołka u chirurga
 

Wadimowie i Nikołajowie, Misze, Grisze, Sasze, Antonowie, Stiepanowie i Władkowie nadstawiają uszu, z wypiekami na rumianych buziach chłonąc to, co sączy się ze sceny. Chłoną każdy gest i każde słowo, chirurgowa jołka bowiem to impreza dla wybranych. Członkiem gangu może zostać każdy pod warunkiem, że ma jaja, stąd nie spotkasz na imprezie motorowej wilków kobiet czyli wilczyc . Nie ma ich też na dziecięcych jołkach u Chirurga - chłopcy zatem już od wejścia otrzymują komunikat jak są wyjątkowi i potrzebni Rosji. Który mały chłopiec nie chce być kimś wyjątkowym? Wytrzeszczają zatem oczy i nadwyrężają uszy bo na scenie dzieje się naprawdę sporo. Żegnaj, stetryczały Dziadku Mrozie i krindżowa Gwiazdko w wydeptanych puentach i spódniczce z folii, szmatek i krepiny. Jak dorosła baba może się tak ubrać? - mruczy zniesmaczony Dima i odpycha z całych sił Śnieżynkę bo zasłania akcję między motorami w centrum sceny. A na scenie toczy się wilgotny sen Majakowskiego, zmiksowany z Kapitanem Klossem, wyjątkami ze Stalina, Myszki Miki i Nowego Testamentu z czysto stalinowską stylistyką. Cały występ, mimo sankcji, nadal można bez problemu znaleźć na youtubie („Noworoczna bajka nocnych wilków”), zmontowany nieco przaśnie ale w sposób zrozumiały dla osoby władającej nawet tylko podstawami rosyjskiego. Jeśli ktoś ma chęć pokopać głębiej, portal JournalUFA z Ufy publikuje usunięty już artykuł "Nowej Gaziety" (również administracyjnie usuniętej z domów i umysłów Rosjan), który prezentuje skrajnie różny i krytyczny wobec teatrzyków nocnych wilków punkt widzenia.

W każdym razie, w świecie bajki, mały nocny wołczek czyli mikro ganguś na praktykach ma do wykonania ważną noworoczną pracę. Otóż musi przedrzeć się przez czyhających wszędzie wrogów i agentów (łatwo chyba jest domyślić się ich pochodzenia), którzy w swojej wrażej, nędznej złośliwości tylko patrzą by podstawić gangusiowi nogę. A zadanie ma niełatwe, musi bowiem dotrzeć do zegara mocy i nakręcić go specjalnym kluczem równo o północy bowiem tylko wtedy nadchodzący rok przyniesie szczęście, spokój i konfiety dla rosyjskich malców oraz diengi dla ich rodzicieli. Wołczek bierze sprawy na poważnie i próbuje sprostać misji podczas, gdy podstępni przeciwnicy to go kuszą dolarami i grantami kapitalistycznych świńskich ryjów, to próbują zdemoralizować bohatera ogłaszając, że mateńka Rosja właśnie padła, w końcu robią mały Majdan (Majdanik ? Majdańczyk?) aby do kwadratu już ogłupić i tak otępiałe ruskie dzieci. Jakby tego było mało, ich rodziców kuszą lateksowe pornhuberki, bowiem oczywistym jest w rosyjskich bajkach dla najmłodszych erotyczny kontekst, odchylony lekko w stronę sado - maso. Dzielny wołczek wpada więc w potężne tarapaty, na dodatek internują go Amerykanie ciesząc się jak dzieci, że z zegara mocy wyjdzie jedno wielkie dermo, Rosja zaś, upokorzona i zdeptana, spłynie długim, lepkim glutem wprost do Wołgi.

Wtedy następuje przełom a na scenie z rykiem pojawiają się ... motory. Tak, motory i w dodatku z Ameryki (do znudzenia będę pytał gdzie są Iże i Urale). Duzi chłopcy przyjechali po małego przyjaciela (swoich przecież nie brosajem), przy okazji zaś posprzątać burdel jaki się dokoła zrobił. Dobry leje teraz złego na co zawsze miło spojrzeć (kiedy wie się w stu procentach, kto jest dobry), groźni harleyowcy robią głupie (śmieszne) miny, przewracają się na bombę i radośnie odbijają od podłoża, koziołkują, podskakują w kozaczoku i błaznują aż się nad nich wzbija kurz...przepraszam, to nie kurz, to absurd i głupota, która właśnie staje się powoli ciałem. Później będzie jeszcze o dolarach, o Słowianach, o Amerykanach i o ropie, dzięki której nasza wielka Matka Rosja jest tak wielka - ten wspomagający przekaz bełkot trwa co najmniej pół godziny i nie będę go tu szczegółowo opisywał; dość ze zacytuję tytuł wspomnianego artykułu z "Nowej": "Jołka u bajk klubie u chirurga - nie dla słabonerwcow". Przedstawienie kończy osobiście chirurg Załdostanow, wwożąc na sam środek sceny na harleyu Dziadka Mroza, który jednak gdzieś tam się uchował. Piskom i wiwatom zachwyconych dzieci nie ma końca - cichną zaś dopieo wtedy, gdy przemawia. Co? nie dziadek Mróz przemawia a motocyklista Załdostanow, chirurg ruskich głów i myśli, który teraz zabrał się za główki dzieci. Efekt jego artystycznych działań widać po tych paru latach choćby dzisiaj w Ukrainie, gdzie dziesięcioletni Wadim, nastolatek Sania, równie młodzi Misza, Grisza, Stiopa i Wasilij, już nie chłopcy lecz mężczyźni, zabijają, kradną, niszczą, gwałcą, sieją terror, strach i rozpacz. To najlepszy rocznik bezwstydnego pułku, hodowany od małego przez Chirurgów tego świata i ich mocodawców - wielu z nich po doświadczeniach z harleyami poszło do junarmii, rosyjskiego hitlerjugend gdzie za workowaty mundur, ciepłe żarcie i niemało rubli zostawili w zamian charaktery i wykoślawione dusze. Dusze, w których miejsca a w zasadzie w dziury po nich Wielki Operator wlał z brudnego wiadra dużą ilość czarnej i cuchnącej mazi. Mazi tej jest pod dostatkiem tak w junarmii jak i w innych "armiach" i jednostkach i ta maź się nigdy nie marnuje, nigdy też nie kończy. Problem bywa czasem za to ze zbyt wielką liczbą dusz do wywalenia - dusza to nie przepalony olej z Iża czy Urala (wreszcie), nie da się jej opchnąć kantem złodziejowi aby puścił dalej, nie ma też gdzie trzymać nadmiarowych, niepotrzebnych dusz rosyjskich dzieci. Dusze mają też do siebie to, że nie da się ich tak, po prostu zamordować strzałem z pistoletu ani detonacją. Za to czasem robią się znienacka większe i to w nieoczekiwanej chwili. Zatem gdy uzbiera się w koszarach odpowiednia ilość dusz do zutylizowania, wyruszają w pola albo lasy ciężarówki bez numerów, często świtem albo nocą, wioząc je na wysypiska dusz lub raczej znane i kochane w Rosji - śmierciowiska. Tam, w głębokich jamach, dusze upychane są jak ryby w puszkach i zasypywane ziemią albo zalewane wapnem i betonem. Czasem jednak robotnicy od utylizacji, spiesząc do swych żon i dzieci, wykonują pracę niestarannie i niedbale i czasami bywa, że spod ziemi coś wylezie nie takiego. Jeśli będziesz kiedyś jeździć po bezdrożach Rosji i natrafisz na spulchnioną, dziwnie się poruszającą ziemię na odludziu albo w lesie, najprawdopodobniej odnalazłeś takie śmierciowisko - leśne albo polne wysypisko zbędnych, ruskich dusz i sumień.


Zobacz galerię zdjęć:

09 05 2022 Warszawa / fot Krzysztof Hoffmann / YanH.pl
09 05 2022 Warszawa / fot Krzysztof Hoffmann / YanH.pl 09 05 2022 Warszawa / fot Krzysztof Hoffmann / YanH.pl 09 05 2022 Warszawa / fot Krzysztof Hoffmann / YanH.pl
Dzień "zwycięstwa" 09 05 2022

Interesuje mnie Wschód. Od Mińska aż po Władywostok, od Lwowa po Jangi - Jul i Dżalalabad. Lubię być tam, gdzie niewygodnie, gdzie nic nie jest oczywiste i gdzie czasami da się jeszcze spotkać białą plamę ...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka