absolwent energetyki absolwent energetyki
704
BLOG

Młot (na) EU ETS.

absolwent energetyki absolwent energetyki Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Na spotkaniu ministrów ds. energii UE w dniu 26 października b.r., reprezentujący Polskę minister Guibourgé-Czetwertyński, jako jedyny wskazywał na potrzebę krytycznego przeanalizowania zasad funkcjonowania systemu EU ETS stanowiącego jeden z filarów europejskiej polityki klimatycznej.

Minister wskazywał na ostatni nieprzewidywalny i błyskawiczny wzrost cen pozwoleń emisyjnych co uniemożliwia prowadzenie racjonalnego planowania transformacji energetycznej w tak silnie uzależnionym od paliw kopalnych kraju jakim jest Polska. Wspomniał też o podejrzeniach co do podejmowania działań spekulacyjnych przez niektórych uczestników rynku.

Niestety polskie opinie i obawy nie spotkały się z zainteresowaniem i zrozumieniem.

Przedstawiciele innych państw UE potwierdzili brak potrzeby interwencji na rynku EU ETS. Niemcy, Francja, Szwecja, Holandia …

Wiele wskazuje na to, że już niedługo polityka unijna w zakresie ochrony klimatu postawi nie tylko przed naszym krajem, ale także przed każdym z nas z osobna pytanie o to jaką cenę jesteśmy gotowi zapłacić za pozostanie w strukturach unijnych.

To nie będzie pytanie tylko do nich „z rządu”. To będzie pytanie do każdego z nas.

Zanim jednak zdecydujemy się, czy, w takim przypadku demonstrować za ,czy przeciwko Unii warto podjąć wysiłek identyfikacji kilku istotnych faktów.

System ETS , którego obecny sposób funkcjonowania jest wskazywany jako dodatkowa przyczyna szoku cenowego w zakresie europejskich cen energii elektrycznej został uruchomiony w roku 2005. Rozwiązanie jest jednym z elementów polityki klimatycznej UE i w założeniu miało zapewnić redukcję emisji gazów cieplarnianych w dużych instalacjach przemysłowych i energetycznych w sposób elastyczny i optymalny z punktu widzenia skutków dla gospodarki.

Cele redukcyjne w ramach systemu ETS są definiowane na poziomie całej UE i wyrażane poprzez określenie europejskiej puli pozwoleń emisyjnych na emisję CO2 możliwych do wykorzystania w danym roku kalendarzowym.

Ilość dostępnych pozwoleń emisyjnych określana jest w wielkości jaka wg naukowych analiz pozwoli na zatrzymanie globalnego ocieplenia na bezpiecznym poziomie.

Realizacja celów ma być zapewniona w wyniku nałożenia na instalacje emitujące gazy cieplarniane obowiązku corocznego przedstawiania do umorzenia ilości uprawnień emisyjnych wynikającej z ilości gazów cieplarnianych wprowadzonych przez nie do atmosfery w okresie danego roku kalendarzowego.

W ramach tego rozwiązania typu cap&trade dostępne w ograniczonej, określonej administracyjnie, ilości uprawnienia emisyjne mogą być nabyte na aukcjach, ale czasami mogą też być otrzymywane bezpłatnie przez zainteresowane podmioty spalające paliwa kopalne.

Z bezpłatnego przydziału korzystają niektóre gałęzie przemysłu, ale także częściowo ciepłownictwo.

Do niedawna częściowy przydział bezpłatnych uprawnień do emisji był możliwy na cele wytwarzania energii elektrycznej w biedniejszych państwach EU. Do końca 2020 roku dotyczyło to także Polski (w powiązaniu z realizowanymi inwestycjami prowadzącymi do redukcji emisji CO2).

W celu stworzenia warunków dla prowadzenia stopniowej transformacji gospodarczej skutkującej zmniejszeniem emisji gazów cieplarnianych w poszczególnych okresach, a także w poszczególnych latach, które te okresy obejmują, okresowo następuje redukcja ilości dostępnych pozwoleń.

I tak np. w III okresie handlowym obejmującym lata 2013-2020 co roku ilość dostępnych pozwoleń emisyjnych zmniejszana była o 1,73 %.

Od roku 2021 ilość pozwoleń ma być zmniejszana o 2,2% r/r jednak ostatnio , w ramach Pakietu regulacji „Fit for 55” pojawiła się propozycja redukcji w wysokości 4,2% r/r w okresie do roku 2030.

Od samego początku istnienia systemu istniały sytuacje, gdy w ramach pierwotnego przydziału cześć instalacji uzyskiwała więcej pozwoleń emisyjnych niż było to im niezbędne do funkcjonowania, z kolei inne instalacje musiały uzupełnić braki.

Zróżnicowana sytuacja wynikała zarówno z niedokładności mechanizmów alokacyjnych, ale też ze zwykłych zmian w zakresie poziomu działalności.

W celu likwidacji nadwyżek i pokrycia braków w zakresie pozwoleń niezbędna stawała wymiana handlowa pomiędzy uczestnikami rynku.

Potrzeba handlu pozwoleniami emisyjnymi przewidziana była od samego początku funkcjonowania systemu co prowadziło do ustalania na rynku cen tego instrumentu.

Ceny te stanowiły podstawę do ustalania produktów powiązanych takich jak np. energia elektryczna.

W takim przypadku jako zmienny koszt wytwarzania przyjmowano nie tylko koszty paliw, ale także odpowiednich koszty pozwoleń emisyjnych jakie wytwórca musiał przedstawić do umorzenia w związku z wprowadzeniem do atmosfery gazów cieplarnianych.

Koszty niezbędnych pozwoleń emisyjnych powiększając koszty wytwarzania tworzyły bodziec do odchodzenia od wysokoemisyjnych technologii wytwórczych i podejmowania działań modernizacyjnych i inwestycyjnych w kierunku technologii niskoemisyjnych.

O ile na etapie tworzenia systemu EU ETS pojawiały się pomysły alternatywne o charakterze para-podatkowym to jednak po przyjęciu systemu nie pojawiały się zdecydowane opinie co do jego istotnej niefunkcjonalności, w tym wynikających z braku przewidywalnych fundamentalnych zasad w zakresie cenotwórstwa.

A to właśnie sposób cenotwórstwa systemu EU ETS od samego początku zawierał w sobie oczywiste nieefektywności i niebezpieczne pułapki.

Z jednej strony wobec braku alternatywnych zastosowań dla pozwoleń EU ETS ich każdorazowy nadmiar w danym okresie rozliczeniowym może skutkować spadkiem ceny do poziomu biskiemu zeru co zmniejszyłoby działanie impulsu inwestycyjnego. Po prostu , jeśli nie można wykorzystać pozwolenia dla spełnienia wymogów emisyjnych w danym okresie to takie pozwolenie staje się bezwartościowe.

Inne perturbacje mogą się z kolei pojawić w przypadku braku odpowiedniej ilości pozwoleń na rynku.

System nie przewiduje możliwości ponoszenia jakiejkolwiek opłaty, która mogłaby zastąpić przedstawienie do umorzenia pozwolenia emisyjnego.

Mechanizm zapisany w systemie ETS wymusza co prawda w takim przypadku obowiązek zapłacenia 100 EUR za każdą tonę wyemitowanego dwutlenku węgla, dla którego nie przedstawiono pozwolenia emisyjnego ale i nie zwalnia z obowiązku późniejszego zakupu brakującego pozwolenia.

Chociaż taka sytuacja do tej pory nie wystąpiła to jednak nie trudno sobie wyobrazić, że takie cenowe „perpetuum mobile” mogłoby skutkować cenami dążącymi do nieskończoności !

Chociaż ceny pozwoleń nigdy nie osiągnęły poziomu 0 to jednak wobec nadmiaru uprawnień w systemie co wynikało z szybszej niż zakładano redukcji emisji z zobowiązanych instalacji, od roku 2012 aż do roku 2018 cena uprawnień nie przekraczała poziomu 10 EUR/t, często osiągając poziomy o kilka Euro niższe.

Chociaż było to wynikiem osiągnięcia założonych celów redukcyjnych ten poziom cen uważany był za zbyt niski i spowodował podjęcie działań po stronie zakresie podażowowej.

Wprowadzono mechanizm tzw rezerwy stabilizacyjnej (Market Stability Reserve - MSR), który pozwolił na czasowe usuwanie części pozwoleń z rynku, w przypadku odpowiednio zdefiniowanego „nadmiaru”. Zmniejszenie ilości pozwoleń miało za zadanie stwarzać warunki do wzrostu ich ceny.

Formalnie mechanizm MSR daje także możliwość ponownego skierowania na rynek „zmagazynowanych” pozwoleń w sytuacji zdefiniowanych „braków” na rynku.

W połączeniu z wdrożonymi wcześniej rozwiązaniami dającymi operatorom instalacji emitujących gazy cieplarniane możliwość podejmowania działań typy „banking” i „borrowing”, czyli przenoszenia pozwoleń pomiędzy latami i okresami rozliczeniowymi system MSR zdawał się tworzyć możliwość przewidywalności i stabilizacji kosztów udziału w systemie.

Do wiosny tego roku ceny uprawnień , które nie przekraczały 30 EUR/t, nie powodowały po stronie większości podmiotów zobowiązanych zbytniego zainteresowania mechanizmami cenotwórstwa na specyficznym rynku pozwoleń.

Większość uczestników poprzestawała w tym zakresie na pozyskiwaniu prognoz od firm doradczych. Bardziej „zaawansowani” tworzyli własne przewidywania, które najczęściej były jednak jakimś uśrednianiem prognoz z kilku dostępnych źródeł.

W tym czasie jednym z wykorzystywanych przez firmy doradcze metod fundamentalnych było określanie cen pozwoleń na poziomie prowadzącym do zrównania zmiennych kosztów wytwarzania energii w elektrowniach gazowych i węglowych.

Logika stojąca za tą metodą wskazywała na przewidywalną możliwości redukcji emisji poprzez stopniowe zastępowanie produkcji energii elektrycznej w istniejących źródłach węglowych wytwarzaniem w blokach parowo-gazowych.

Przy uwzględnieniu odpowiednio wyższych cen paliwa gazowego i jego niższej emisyjności zastępowalność produkcji czyli tzw „fuel switching” wyznaczał fundamentalny poziom cen pozwoleń emisyjnych w okresie do czasu całkowitej likwidacji energetyki węglowej.

Metoda była elegancka i wydawała się być dobrze osadzona na przesłankach fundamentalnych. Odstępstwa od cen wynikających z „fuel switching” traktowano jako krótkotrwały skutek działania czynników rynkowych, które to czynniki każda z firm doradczych tłumaczyła w sposób mniej lub bardziej zróżnicowany.

Podstawą strategicznego wykorzystania tej metody było m.in. utrzymanie przewidywalności prognozowania zmian cen gazu i węgla kamiennego dla energetyki.

Cios dla metody wyceny pozwoleń emisyjnych wg metody fuel switchingu jaki nastąpił w roku 2021 przyszedł z dwóch stron.

Po pierwsze pojawiły się zwiększone roczne cele redukcyjne, których realizacja nie może dalej opierać się wyłącznie na zastępowaniu energetyki węglowej przez gazową. Jednocześnie cel w zakresie osiągnięcia neutralności klimatycznej w roku 2050 wyklucza praktycznie energetykę gazową z docelowego miksu energetycznego i podważa możliwość jej stosowania jako technologii odniesienia dla wyceny emisji także w okresie przejściowym

Jednocześnie z nowymi celami redukcyjnymi w zakresie CO2 pojawił się nieprzewidywalny i bezprecedensowy co do skali wzrost cen nośników energii.

W efekcie w ciągu kilku miesięcy 2021 roku ceny pozwoleń ETS poszybowały z 30 EUR/t do poziomu ok. 60 EUR/t.

Tego poziomu cen nie przewidzieli żadni doradcy i nie znajduje on uzasadnienia w żadnych dostępnych rozważaniach fundamentalnych.

Brak fundamentalnych przesłanek do wyceny pozwoleń emisyjnych staje się oczywisty, a pewność przewidywań ceny uprawnień w oparciu o przesłanki rynkowe rynku konkurencyjnego nie jest większa, a jest być może nawet mniejsza, niż pewność przewidywania cen złota, czy kursów egzotycznych walut.

Przy braku narzędzi dla wyceny fundamentalnej i wskazanym wcześniej zero-jedynkowym rezultacie konkurencyjnej gry rynkowej, stworzone zostaje miejsce dla wprowadzenia na rynek pozwoleń dużych graczy finansowych, których działania, zachowując pozory działania „niewidzialnej ręki rynku” uniemożliwiają możliwość przewidywania stanu rynku przez przedsiębiorstwa produkcyjne.

Gracze nie posiadający rzeczywistych zobowiązań w zakresie corocznego umarzania pozwoleń emisyjnych mogą dokonywać, tak ściganych np. rynkach energii, strategicznych decyzji handlowych wpływając na sztuczny wzrost cen pozwoleń, aż do poziomu, który pozwoli im zrealizować założony zysk.

Niewykluczone jest także chwilowe przywracanie na rynek części zakumulowanych pozwoleń co prowadzić będzie z kolei do nieprzewidywalnego spadku ich ceny i zwiększy, korzystną ze względów spekulacyjnych, nerwowość podmiotów zobowiązanych do umarzania pozwoleń.

Dodatkowo zakup pozwoleń i następne wycofanie ich z rynku może pozwolić na stwarzanie korzystnych warunków rynkowych dla sprzedaży towarów i usług substytucyjnych wobec produkcji dotychczasowej. Istnieje wielu światowych graczy, których stać na takie działania.

Można się zastanowić, co zrobić kiedy rozwijany od kilkunastu lat system ETS zatracił swoją przewidywalność i nie może być dalej uważany za efektywne narzędzie prowadzenia polityki klimatycznej.

Po pierwsze trzeba zauważyć , że wobec wprowadzania nowych zobowiązań w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych przez poszczególne kraje i ustanowienia celu neutralności klimatycznej na rok 2050 system EU ETS nie jest już niezbędnym, a na pewno nie jest najlepszym narzędziem dla powstrzymania zmian klimatu.

Dziś nie jest możliwe wskazanie przyczyn ekonomicznych powodujących , że ceny pozwoleń wynoszą „tylko” 60 EUR/t zamiast 100 EUR/t lub innej dowolnej wartości. Nie jest też możliwe wiarygodne prognozowanie zmienności cen w następnych latach.

Brak możliwości racjonalnego przewidywania skali i tempa zmian cen pozwoleń w systemie EU ETS uniemożliwia racjonalne planowanie tempa zmian gospodarczych i realizacji inwestycji.

Jeśli tak to po pierwsze w żadnym wypadku system nie powinien być rozszerzany na nowe obszary takie jak budownictwo , czy transport. „Więcej tego samego” nie może być remedium na oczywiste niedoskonałości dotychczasowych narzędzi.

W zakresie obecnego obszaru funkcjonowania systemu ETS zamiast rozważanych obecnie reform rozwiązań regulacyjnych, które w żadnym wypadku nie są w stanie przywrócić mu wiarygodności powinno się opracować i wprowadzić narzędzia alternatywne.

Mogą nimi być odpowiednie rozwiązania podatkowe, które zawierałyby przewidywalne trajektorie kosztów emisji jakie będą musieli ponosić przedsiębiorcy. Środki pozyskiwane z odpowiednio wnoszonych opłat powinny w całości trafiać do budżetów krajowych co, szczególnie krajom stojącym przed największymi wyzwaniami , takimi jak Polska, ułatwiłoby finansowanie niezbędnych inwestycji.

Sytuacja, wskazana w opublikowanym kilka dni temu stanowisku Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej ( PKEE), w której znaczna cześć środków wnoszonych przez krajowe firmy trafia do budżetów innych państw lub innych zagranicznych posiadaczy pozwoleń jest szkodliwa i nieakceptowalna.

Międzynarodowy charakter rozwiązań prowadzących do ograniczenia zmian klimaty powinien zostać zachowany, ale powinien on raczej ograniczyć do możliwości wspierania krajów z większymi problemami w zakresie transformacji energetycznej przez kraje bogatsze.

Na razie, po ostatnim spotkaniu ministrów ds. energii krajów UE, widać, że droga do wdrożenia racjonalnych rozwiązań w zakresie zarządzania zmianami klimatu wymagać będzie od Polski wiele wysiłku.

Trzeba przygotować propozycje nowych rozwiązań regulacyjnych z pominięciem systemu ETS. Następnie trzeba podjąć działania w celu pozyskania zrozumienia i akceptacji tych rozwiązań przez naszych europejskich partnerów.

Jeśli jednak nie uda się uzyskać zrozumienia krajów Unii dla konieczności odejścia od nieprzewidywalnego w skutkach działania systemu ETS już niedługo nasz kraj będzie musiał podjąć decyzję, czy pogodzić się z niemożliwymi do oszacowania kosztami funkcjonowania systemu, czy też wezwać naszych europejskich partnerów do opamiętania.

Trzeba być uczciwym. Rezygnacja z formułowania naszych zastrzeżeń wobec ETS nie będzie oznaczać całkowitego upadku naszej gospodarki. Ucierpi „tylko” jej konkurencyjność, a możliwość dogonienia „średniej europejskiej” może stać się na wiele lat iluzoryczna.

Z kolei twarde weto dla proponowanych zmian może nas natychmiast wystawić poza margines unijnych relacji. Dla uniknięcia tego scenariusza ewentualny sprzeciw musi być uzupełniony przez dobrze przygotowane propozycje rozwiązań alternatywnych, lepiej pasujących do obecnej sytuacji.

Ze względu na strategiczne skutki wskazanych wyżej decyzji ich podstawy i znaczenie muszą stać się przedmiotem refleksji dla każdego z nas.

Tak jak przyszłe pokolenia Europejczyków mają nam nie wybaczyć naszych zaniedbań w walce z globalnym ociepleniem, tak następne pokolenia Polaków z pewnością nie wybaczą nam jeśli nasze stanowisko wobec wykorzystania systemu ETS oprzemy nie na właściwej analizie faktów, ale pro- lub anty unijnych emocjach.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka