Ostatni tydzień przyniósł kolejny odcinek polsko-czeskich negocjacji nt Turowa oraz niemałą ilość wypowiedzi dotyczących perspektyw polskiego gazownictwa.
W obu obszarach faktycznie nic się ważnego nie wydarzyło, ale warto odnieść się do kilku wydarzeń medialnych.
W zakresie Turowa za najciekawsze wydarzenie uznałbym „szarżę” jednego z członków zarządu zaangażowanej spółki energetycznej z dnia 17 stycznia.
Otóż właśnie tej pani media przypisują wydobycie na światło dzienne "koronnego" argumentu na rzecz odstąpienia Czech od oskarżania nas w sprawie Turowa przed europejskim trybunałem. Tym taranem, którym miał „pozamiatać” było upublicznienie w przeddzień spotkania ministerialnego w Warszawie informacji, że Czesi dopuścili do eksploatacji jedną kopalnię węgla kamiennego bez naszej zgody.
Pewnie osoba ogłaszająca tą rewelację już widziała siebie w blasku fleszy „na ściance”.
Widać, że była zupełnie nie świadoma, że o ile czasem takie argumenty jak o czeskiej kopalni mogłyby zadziałać to jednak na pewno nie w sytuacji ich nagłaśniania przez spółkę „w sporze”.
I nie zadziałało, a Premier Czech wskazał na jeszcze kilka poważnych kwestii do ustalenia.
Panie zachowaj nas od przyjaciół …
A w kontekście tej historii o blitzkriegu polskiej prezes powraca konstatacja nt naszego niedawnego ambasadora w Czechach.
Na pierwszy rzut oka całkowity brak profesjonalizmu i chlapanie jęzorem, gdzie nie potrzeba.
Ale z drugiej strony , jeśli natknął się na kwiatki w postaci wypowiedzi a’ la Pani Prezes to też „krew mogła go zalać” …i się w niemieckim medium „wylała”
A z gazem to poszło trochę inaczej…
Wśród dyskusji o celowości budowy nowej infrastruktury importowej i zagrożeniu cenowym pojawiły się też dywagacje nt brakach w podaży gazu dla polski po wygaśnięciu kontraktu „jamalskiego”.
W kontekście tych wypowiedzi, których autorzy zdawali się mieć nie lada radość z wieszczenia prawdziwego krajowego kryzysu gazowego następnej zimy, pojawiły się informacje z konferencji Prezesa PGNiG w PAP.
Na pytanie o perspektywy zaspokojenie popytu w roku 2023 pan Prezes wskazał na Baltic Pipe i Gazoport. W domyśle pozostało zapewne wydobycie krajowe.
Tak, czy inaczej pokazane liczby nie zapewniają pokrycia popytu krajowego. I o to dziennikarze już nie dopytywali. Pytań zabrakło, ale wywiad Prezesa zamiast uspokojenia przyniósł tylko dodatkowe wątpliwości.
Gazu nie zabraknie bo …?
W tym kontekście warto wspomnieć wcześniejsze wypowiedzi byłego premiera Pawlaka i pana o nazwisku, bodajże, Winter promujące nowy kontrakt jamalski jako alternatywę wykluczającą dla Gazoportu i Baltic Pipe.
Wypowiedzi te odegrały skutecznie skutecznie funkcję „walenia w pręty klatki”.
Pojawiły się kategoryczne zapewnienia, że ani jednej molekuły w kontrakcie wieloletnim ze wschodu nie wpuścimy! Być może coś rewersem z giełdy niemieckiej. Oczywiście bez specjalnego wyjaśnienia czym taka molekuła wieloletnia ( z Jamału?) gorsza od zakupionej na spocie (z rurociągu Nord Stream?).
Niezależnie od przyczyn słowo się rzekło (chlapnęło?). Czy opcja uzupełniającego kontraktu wieloletniego została w ten sposób kategorycznie wykluczona?
Pewnie nie, ale będzie trudniej. Dla nas !
Pani Prezes coś powiedziała, Pan Prezes czegoś nie dopowiedział (?).
Czytając wypowiedzi ich i wypowiedzi im podobne człowiek miota się między depresją i wściekłością.
Pomiędzy depresją i wściekłością bo to nie ostatnie lat siedem jak chcieliby niektórzy. To nie jest także lat 15 lub 17. To tak „od zawsze”.
Nie stać nas na profesjonalizm?