absolwent energetyki absolwent energetyki
61
BLOG

26: 1, czyli energetyka na Twitterze.

absolwent energetyki absolwent energetyki Gospodarka Obserwuj notkę 1
Złudzeniem jest także oczekiwanie uzyskania powszechnego szacunku europejskiej społeczności na skutek złożenia osobistego i nieprzymuszonego podpisu pod wyrokiem skazującym nas na pauperyzację.

Kolejny miesiąc bez znaczących wydarzeń na europejskim i krajowym rynku energii nie ułatwia tworzenia interesujących wpisów. Z drugiej strony ten przedłużających się okres bezruchu daje szansę na chwilę refleksji i przyjrzenia się szerszemu kontekstowi wydarzeń.

Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to mocno ryzykowne można na przykład spojrzeć na energetykę przez pryzmat komentarzy na Twitterze. Oczywiście, w tym przypadku nie oczekujemy pogłębionych i wszechstronnych analiz, jednak czasem krótkie i nawet bardzo emocjonalne wpisy mogą nam wystarczająco dużo powiedzieć o intelektualnym klimacie, w którym rodzą się rzeczywiste rozwiązania.

Trudno w jednym tekście odnieść się do wszystkich tez i wątków energetycznych pojawiających się na Twitterze jednak , co najmniej kilka z nich warto zauważyć i skomentować, bo są charakterystyczne i często powracają.

Jednym z, wciąż powracających i na nowo rozwijanych, motywów jest teza o bezrozumnym i trwającym już dziesięciolecia, opóźnianiu i zaniedbywaniu niezbędnych zmian w krajowej polityce energetyczno-klimatycznej.

Najczęściej teza ta jest lansowana bez bicia się we własne piersi, czasem z widocznym żalem, ale czasem z czymś na kształt satysfakcji i poczucia wyższości na „onymi”, którzy w przeszłości nie dostrzegli „znaków czasu”.

Najczęściej zarzut „ślepoty” dotyczy kwestii wynikających z wdrażania europejskiej polityki klimatycznej symbolizowanej choćby przez uruchomiony w roku 2005 system ETS.

W tym kontekście dzisiejsi komentatorzy gwałtownie krytykują obecny polski mix energetyczny, który nie dość szybko uwalniał się od historycznie uzasadnionej dominacji węgla.

Z autorami takich poglądów można się zgodzić co do tego, że gdyby już dzisiejsza energetyka polska była w większym stopniu oparta na źródłach odnawialnych dawałoby to całej gospodarce lepsze szanse na rozwój w ramach gospodarki unijnej, tak jak jest ona definiowana przez obecne i przewidywane w najbliższym czasie do wdrożenia regulacje.

Nie jest jednak prawdą, że szczegółowe skutki i przyspieszające tempo europejskiej legislacji można było, w sposób niewątpliwy, uwzględniać już w planach sprzed lat kilkunastu.

Nie muszę tutaj bronić kolejnych rządowych administracji. Do żadnej z nich nie należałem.

Jednak z własnego doświadczenia w firmach zagranicznych działających na początku tego wieku w Polsce mogę potwierdzić, że z ówcześnie prowadzonych analiz nie wynikał wcale wniosek uzasadniający np natychmiastowe porzucenia energetyki węglowej. Postrzegany obecnie jako polska szansa program budowy wiatrowych farm morskich był prezentowany jako ekstrawagancka mrzonka nie tylko przez „leśnych dziadków” z Ministerstwa Gospodarki, ale także przez wiodące firmy doradcze.

Przez wiele lat po wstąpieniu Polski do EU niezależne analizy wskazywały na brak ekonomicznej wyższości alternatywnej dla węgla energetyki gazowej. Tych analiz nie mógł zlekceważyć i nie lekceważył żaden działający w Polsce inwestor. Jeśli dodamy do tego wątpliwości co do możliwości i bezpieczeństwa dodatkowych dostaw gazu rezultat był oczywisty. Nawet całkowicie niezależne od Skarbu Państwa i niewrażliwe na działania lobbingu węglowego firmy zagraniczne niskoemisyjnych jednostek gazowych nie budowały bo to się nie opłacało przy uwzględnieniu, znanych wtedy, założeń europejskiej polityki klimatyczno-energetycznej. I nie zaprzecza temu powstanie kogeneracyjnego bloku gazowo-parowego w Zielonej Górze!

Podobnie nie zakazy administracyjne, ale realia techniczno-ekonomiczne decydowały o tym, że także niezależni przedsiębiorcy nie rozwijali masowo energetyki wiatrowej , czy fotowoltaiki tak długo jak nie pojawiły się odpowiednio szczodre systemy wsparcia dla tych inwestycji.

Czy, kiedy już zauważono indukowany przez polityki EU, w tym zmieniające się parametry systemu ETS wymóg szybszego rozwoju energetyki OZE, możliwe było radykalne wzmocnienie odpowiedniego systemu wsparcia i lepsze wykorzystanie dostępnego potencjał technicznego?

Oczywiście, że tak!

Na przeszkodzie stanęły jednak dwa czynniki. Pierwszym był skutki wiatrowej patodeweloperki, która przyniosła w efekcie ustawę odległościową. Drugim jednak, nie mniej ważnym był czynnik ekonomiczny.

Jednym z popularnych haseł twitterowych komentatorów jest wskazywanie na rządowe marnotrawstwo środków pozyskiwanych ze sprzedaży pozwoleń emisyjnych ETS. Gdyby te miliardy złotych, zamiast przejadania poprzez „helikopterowe” programy socjalne przeznaczono na dofinansowanie energetyki ...

Jestem przekonany, że można zawsze dyskutować takie kwestie, warto jednak uwzględniać historyczne realia.

Epidemia Covid 19 , ale jeszcze bardziej realia wojny na Ukrainie przeniosły nas w inną rzeczywistość ekonomiczną.

Postulat ratowania gospodarki, czy konieczność szybkiej rozbudowy potencjału obronnego zmieniają optykę patrzenia na parametry ekonomiczno-gospodarcze.

Nie mam danych, które pozwalałyby w sposób innych niż wynikający z politycznych sympatii negować rządowe oświadczenia o stabilności krajowego budżetu. Nie mogę też jednak nie zauważyć, że przynajmniej część tej stabilności może bazuje na inflacyjnym pozbawieniu wartości np. odkładanych przeze mnie oszczędności emerytalnych.

W dawnych „normalnych czasach” nikt nie mógł sobie pozwolić na bezkarne uruchomienie takiego mechanizmu, także w zakresie skutków europejskiej polityki klimatycznej.

Szybki wzrost cen pozwoleń EU-ETS wywołany gwałtownymi zmianami parametrów i sposobu funkcjonowania systemu w sposób oczywisty prowadził do podniesienia kosztów energii w Polsce.

W tej sytuacji, komentowany często, wpływ do budżetu państwa środków ze sprzedaży pozwoleń był tylko drugą stroną krajowego, parapodatkowego rachunku.

A ponieważ zarówno koszty jak też przychody wynikające z systemu ETS były co prawda wywołane regulacją unijną jednak ekonomicznie miały i mają lokalny charakter krajowy ich wydatkowanie było, jak zawsze, prowadzone z uwzględnieniem oczywistego dylematu dotyczącego równoważenia długoterminowych potrzeb inwestycyjnych w energetyce z bieżącymi wymogami zapobiegania pogłębianiu się ubóstwa energetycznego.

Oczywiście zawsze można dyskutować na ile zapobieganie ubóstwu było przejawem populizmu i nieodpowiedzialności, zwykłym „przepalaniem” pieniędzy, a na ile oczywistością polityki społecznej w mało zamożnym kraju.

Osobiście nie mogę jednak potwierdzić, że jestem przytłoczony niepodważalnością osądu zwolenników tezy o bezmyślnym przepaleniu środków, które nie poszły na inwestycje energetyczne.

Przespana transformacja energetyczna i „przepalone” środki z systemu ETS to chyba największe „przeboje” energetyczne Twittera, o których wciąż się dyskutuje.

Jako ciekawy do nich dodatek pojawiła się ostatnio kwestia całkowitego osamotnienia Polski na arenie europejskiej polityki energetycznej.

Symboliczne 26:1 w obszarze nowych regulacji dotyczących emisji gazów cieplarnianych, czy samochodów spalinowych może robić rzeczywiście przygnębiające wrażenie, ale też prowokować pytanie o alternatywę.

Istnieje silna argumentacja dotycząca utraty przez Polskę znaczącego udziału w łańcuchu dostaw dla europejskiego przemysłu samochodowego w przypadku rezygnacji z napędu spalinowego. Zostawiając na razie na boku ciekawą kwestię motoryzacji możemy bez wątpliwości stwierdzić, że uchwalone zaostrzenie polityki klimatycznej, prowadzące do zmniejszenia dostępności i znacznego wzrostu cen pozwoleń emisyjnych ponadprzeciętnie uderzy w polskich konsumentów i polskie przedsiębiorstwa. Pytanie czy walcząc z osamotnieniem na klimatycznej arenie europejskiej powinniśmy byli poprzeć te rozwiązania?

Kilka dni temu pojawiła się informacja o uzyskaniu przez Polskę pozycji europejskiego lidera w zakresie wolumenu redukcji emisji gazów cieplarnianych w roku 2022.

To nie potwierdza tezy o braku krajowych działań i woli w zakresie dostosowywania się do wymogów europejskiej polityki klimatycznej jednak jednocześnie nie unieważnia tezy, że wzrost cen pozwoleń emisyjnych odbije się negatywnie na portfelach konsumentów i stanie gospodarki.

Że to słuszna kara za zapóźnienia i zaniedbania? Że bez bata nie będziemy zdolni do działania na rzecz transformacji i powinniśmy to przyznać w europejskich glosowaniach?

Pewnie i taka optyka może się pojawić, chociaż trudno sobie wyobrazić, żeby analogiczne poglądy mogły uzyskać jakiekolwiek istotniejsze wsparcie, w przypadku któregokolwiek z pozostałych 26 krajów Unii.

Ani do końca kadencji bieżącej, ani nawet kadencji przyszłej polskiego parlamentu nie przebudujemy naszej energetyki tak, żeby przypominała europejskich liderów.

Nie zapewni tego, ani bardzo droga fotowoltaika prosumencka, ani ograniczona, przez niemożliwe do szybkiego usunięcia ograniczenia sieciowe, energetyka wiatrowa.

Będziemy doganiali i doganiali … jeszcze przez długie lata.

I chociaż od Twittera niewiele w realnej polityce zależy to warto także tutaj budować atmosferę do promowania rozwiązań, które rzeczywiście mogą nam pomóc skrócić czas tego pościgu.

Nie skróci tego czasu chodzenie w worku pokutnym „uszytym” z niezamkniętych jeszcze elektrowni węglowych, bez których jednak nikt z polskich twitterowiczów nie mógłby „zaćwierkać”.

Nie przybliży nas także do celu dumne deklarowanie chęci rezygnacji z uzyskanych dofinansowań do kosztów drożejącej energii, do czego przecież sprowadzają się rozważania o „przepalonych” miliardach.

Złudzeniem jest także oczekiwanie uzyskania powszechnego szacunku europejskiej społeczności na skutek złożenia osobistego i nieprzymuszonego podpisu pod wyrokiem skazującym nas na pauperyzację.

Twitter nie jest najwłaściwszym forum do dyskutowania i formułowania szczegółowych polityk i rozwiązań legislacyjnych, jednak może być bardzo skuteczny w tworzeniu atmosfery w jakich będą one tworzone.

Patrząc z tego punktu widzenia warto równoważyć ambicje w zakresie poziomu klikalności i polubień z potencjalnymi skutkami sukcesu „w realu”.

Oczywiście jeśli te skutki mogą nas personalnie dotyczyć!


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka