Czy po wygranej, dzisiejsza opozycja będzie zdolna otrząsnąć się z hipnotycznego zachwytu formułami bez znaczenia i słowami , które zaprzeczają swojemu sensowi?
Jak już wspomniałem wcześniej spazmy nienawiści są znakiem firmowym Platformy od zawsze, chociaż może jednak dopiero od roku 2005.
Pogarda, odczłowieczanie inaczej myślących, a przede wszystkim tych, którzy mają czelność aspirować do współudziału we władzy i odpowiedzialności.
Nienawiść szła z góry od 2005, ale po 2015 wystrzeliła także od podstaw piramidy. Stała się znakiem firmowym, który nie pozwala pomylić Platformy z żadnym innym ugrupowaniem.
Nienawiść cementuje, szczególnie jeśli pozwala samemu poczuć się lepszym.
Mimo wszystkich zalet, nienawiść do konkurenta, jako warunek konieczny, została uznana za warunek niewystarczający dla osiągnięcia zwycięstwa.
Druga noga przyszłego zwycięstwa zaczęła być budowana na strachu. Oponenci mają się bać. Bać wyprowadzania "w żadnym trybie" ze swoich gabinetów tak jak zapowiedział to już Lider. Dla niedowiarków wciąż , dodatkowo, obowiązuje wizja "niezależnych sądów".
Lider wie, że nawet jeśli pozornie zagrożenie może jednoczyć beneficjentów obecnej władzy to jednak w praktyce powinno pozwolić wyłuskać i pozyskać "bezpartyjnych fachowców", dzisiaj "przytroczonych" do obozu prawicy, ale gotowych na nowe wyzwania.
Tutaj Donald Tusk wydaje się posiadać dobra rozeznanie i rozumienie mechanizmów.
Ucieczka przed wstydem napiętnowania lub strach o własne jutro powinny maksymalnie ułatwić pozyskanie niezdecydowanych łaknących akceptacji silnych razem.
O ile o neofitów można być, w tych warunkach, spokojnym, to nie może to prowadzić do zaniedbania spójności w dotychczasowym, twardym elektoracie.
Chociaż stronnicy Donalda nie dyskutują o wymowie Resetu, to jednak niewielu będzie mogło powstrzymać się przed prywatną refleksją.
Pewne jest, że nic, w tym telewizyjne reportaże, nie mogą przekonać o zdradzie Tuska.
Jednak, pomimo tego, sączą przekaz znacznie trudniejszy dla aktywnego polityka. Historię o naiwności i pętackich zachowaniach. Być może także ze strachu i zagubieniu w sytuacjach, które go przerosły. Nie wszystkie "misie" z Putinem i wyścigi autokarów z Jarosławem Kaczyńskim do Smoleńska dadzą się wytłumaczyć podwórkowym sprytem.
Ale wielu wyborców, którzy podzielają pogardę dla sąsiadów i gotowi są wyprowadzać z urzędów pisowskich aparatczykow nie mają w swoich życiorysach hańby posmoleńskich upokorzeń, od których wyzwolenie zapewniła dopiero ewakuacja do Brukseli.
Instynkt polityka nie pozwala pozostawiać nierównowagi godnościowej pomiędzy liderem i zwolennikami na dłużej.
Stąd wezwanie na listy Kołodziejczaka i Giertycha to nie tylko pozyskanie kilku, być może bezcennych punktów procentowych, ale także prawdziwa inicjacja dla twardego elektoratu.
Tak jak marynarskie obrzędy po przekroczeniu równika, taka jak zapomniane "przycinanie kity" w PRL-owskim wojsku, jak wreszcie obrzydliwe obrzędy inicjacyjne "pod celą", razem z kandydaturami Wołoszańskiego i pani Wiśniewskiej listy wyborcze mają stanowić przekroczenie granic, za którymi wielu zwolenników będzie musiało poczuć się, w pierwszej chwili "zbrukanymi", żeby za chwilę poczuć potrzebę racjonalizacji i akceptacji nowego stanu. I być już na dobre i złe.
Intelektualiści, działacze wolnościowej opozycji, ale nawet wolnomyśliciele- każdy musi zapłacić swoją cenę przynależności
I jest oczywiste, że także temu, a nie innemu celowi, służy obowiązkowa akceptacja dla aborcji na życzenie. Granica trzech miesięcy nic nie znaczy. Przełamujemy tabu i tak już zostanie. Kolejna inicjacja, która nikomu nie pozwoli już wynosić się ponad Donalda. Cementuje jak prawdziwe przymierze krwi!
Na czterdzieści dni przed wyborami trudno jeszcze kreślić ostateczne scenariusze, jednak opcja zwycięstwa dzisiejszej opozycji jest wciąż realna.
Czy po wygranej Koalicji Obywatelskiej wciąż obowiązywać będzie olsztyńska deklaracja Tuska o jego, tylko kilkumiesięcznych, rządach?
Czy można mieć nadzieję, że wyborcy dzisiaj "inicjowani" przez Donalda będą zdolni pokonać swoją dzisiejszą słabość i głośno mówić nie tylko o tym z czym chcą walczyć, ale także o tym do czego chcieliby dążyć? Czy dzisiejsza opozycja będzie zdolna otrząsnąć się z hipnotycznego zachwytu gdańskimi formułami bez znaczenia i słowami , które zaprzeczają swojemu sensowi?
Czy znajdzie dość siły , żeby nie zmarnować swojego głosu, ale jeszcze bardziej , by nie marnować własnego życia.
Do tego trzeba będzie pokonać własny strach i świadomość dzisiejszego zniewolenia. Przeskoczyć prawdziwy płot!
Pokątne podśmiewanie się z nowej historii o "trzech tenorach", z Trzaskowskim i Kołodziejczakiem w rolach dublerów, nie wystarczy!
Inne tematy w dziale Polityka